Na rynkach czas na rajd św. Mikołaja czy minikrach
Koniec roku to najczęściej dobry czas dla graczy giełdowych. W przedświątecznym okresie tradycyjnie powraca pytanie, czy na rynkach pojawi się w grudniu św. Mikołaj lub czy początek roku rozpoczniemy tzw. "efektem stycznia".
Inwestorzy oczekujący wzrostów cen twierdzą, że instytucjom finansowym zależy na poprawie wycen portfeli albo na dobrym rozpoczęciu kolejnego roku, z drugiej strony pojawiają się kontrargumenty, że część zarządzających już mogła uzyskać satysfakcjonujące wyniki (i nie będą chcieli podnosić bazy odniesienia) lub, że ważniejsze są wyniki uzyskane w relacji do innych zarządzających czy benchmarku.
Aby odpowiedzieć na powyższe pytania najpierw trzeba sprawdzić, czy statystycznie można wykazać wyższe stopy zwrotu z inwestycji w akcje we wspomnianych dwóch miesiącach. Analiza ze względu na krótką historię polskiej giełdy naturalnie musi zostać ograniczona do 17 lat w przypadku indeksu WIG20 i do 20 lat dla indeksu WIG. Wyniki takiej analizy pozwalają podtrzymać wiarę w ponadprzeciętne stopy zwrotu.
Od 1991 r. w grudniu widać zdecydowanie częstsze wzrosty indeksu WIG (14) niż spadki (6). Średnia stopa zwrotu w tym miesiącu (z uwzględnieniem ujemnych stóp) wynosiła 5,04%, a od początku 1994 r. 2,67%. Z kolei w styczniu odnotowanych zostało 13 wzrostów i 9 spadków (jeśli skorygujemy dane o pierwsze lata wówczas liczba wzrostów jest zbliżona do miesięcy wzrostowych), a średnia stopa zwrotu wyniosła 4,79%, a od początku 1994 r. 3,36%. Porównywalne wyniki uzyskać można dla wskaźnika WIG20. A zatem nawet biorąc krótsze okresy korygowane o specyficzne uwarunkowania rozwijającego się w pierwszych latach rynku kapitałowego w Polsce, w przypadku indeksu WIG jak i WIG20 przeważają lata z dodatnią stopą zwrotu.
Taki wynik jest jednak niezgodny z teorią efektywności rynku (ceny papierów wartościowych powinny odzwierciedlać w każdej chwili dostępne inwestorom informacje). Oznaczałoby to bowiem, że można osiągnąć ponadprzeciętne wyniki inwestycyjne w oparciu o dane historyczne - wystarczyłoby zaufać św. Mikołajowi, albo wierzyć w "efekt stycznia". Taka strategia byłaby zbyt prosta.
Wystarczy w kolejnym kroku sprawdzić okresy w jakich utrzymywały się na rynku trendy wzrostowe i spadkowe, aby dostrzec, że wyniki danego miesiąca były silnie skorelowane z dominującym trendem długoterminowym. Skoro od początku powstania GPW S.A. przez większą część dominował trend wzrostowy, to w efekcie grudzień czy styczeń w większej części przynosiły wzrosty indeksów. Taką tezę potwierdza też analiza poszczególnych miesięcy. Okazuje się, że nie ma istotnej statystycznie prawidłowości, zgodnie z którą któryś z wybranych okresów cechowałby się wyższą dodatnią stopą zwrotu. Z drobną uwagą, że faktycznie najlepszym miesiącem, chociaż nieznacznie, okazał się grudzień.
Dochodzimy zatem do wniosku, że aby odpowiedzieć na postawione pytania nie wystarczy wierzyć w wyższość danego miesiąca, ale niestety należy ustalić długoterminowe trendy. Należy przy tym pamiętać o bardzo wysokiej korelacji pomiędzy zmianami notowań na giełdach amerykańskich i europejskich. Współczynnik korelacji dla indeksów S&P500 i DAX, a także WIG historycznie kształtuje się wyraźnie powyżej poziomu 0,7.
A na świecie utrzymuje się bardzo niepewna sytuacja. Inwestorzy obawiają się recesji w strefie euro, spowolnienia gospodarczego w Stanach Zjednoczonych i Chinach. Głównym czynnikiem ryzyka pozostają niezmiennie perspektywy dla strefy euro. W tym kontekście niepokoi mnie szczególnie brak pozytywnych informacji dotyczących zasad zarządzania kryzysem nadmiernego zadłużenia (m.in. wskazania kto będzie stabilizatorem systemu finansowego - EFSF czy EBC, określenia przyszłości Funduszu), a także utrzymujący się brak zaufania w stosunku do Włoch (konieczne są dalsze działania, które póki co nie zostały zapowiedziane).
Z drugiej jednak strony lepsze od oczekiwań okazały się ostatnie dane makroekonomiczne w Stanach Zjednoczonych, co daje nadzieję na powstrzymanie wyprzedaży na globalnym rynku finansowym. Ponadto widzę też szansę na przywrócenie stabilizacji w strefie euro w najbliższych tygodniach po okresie silnej wyprzedaży (chociaż widać również sygnały kontynuacji negatywnych tendencji). Mimo, że ta stabilizacja na świecie zapewne będzie nadal w dużej mierze wspierana przez szeroko rozumiane wsparcie państw, to jednak może pozwolić na chociażby krótkookresowe odreagowanie w najbliższych tygodniach. Potwierdzeniem tej tezy mogą być zmiany na globalnych giełdach w tym tygodniu. Jeśli chodzi fundamenty polskiej gospodarki, to moim zdaniem są argumentem za wzrostem indeksów na GPW S.A.
Reasumując, nie można ślepo wierzyć w magię miesięcy. Widzę jednak szansę na odreagowanie do końca roku, może nawet wydłużone na styczeń. Dodatkowo w przypadku niektórych akcji, szczególnie o niższej płynności, mogą pojawić się nienaturalne zmiany wyceny. Takie sytuacje jednak mogą się zakończyć tym, że Komisja Nadzoru Finansowego zdecyduje się na skontrolowanie sań św. Mikołaja, odbierze prezenty i wręczy na koniec roku rózgi.
Mirosław Budzicki, Departament Skarbu PKO Banku Polskiego
Na początku mijającego tygodnia stwierdziłem, że do piątku możemy się spodziewać konsolidacji, która mogłaby zakończyć się w okolicach 1215/1220 - w tym momencie jest już jednak jasne, że była to zdecydowanie zbyt pesymistyczna prognoza, a poziom 1240/50 wydaje się całkiem realny. Inwestorzy lubią też "grę na sezonowość" i dlatego pod koniec roku chętnie wybierają się na zakupy - mnie natomiast analitycy techniczni podpowiadają, że ruchy cen zdecydowanie przypominają im sytuację z września i października 2010 r., kiedy to na rynkach pojawiła się hossa po konferencji w Jackson Hole - czyżbyśmy zatem mieli do czynienia z początkiem "mikołajkowej" megahossy?
Ja tymczasem pozostanę pesymistą - choćby dlatego, że moje podstawowe modele zakładają obecnie zajmowanie krótkich pozycji. Z perspektywy taktycznej logiczne wydaje się również oczekiwanie na minikrach na rynkach akcji, który mógłby okazać się niezbędny, aby wreszcie obudzić polityków i decydentów z letargu - zapewne dopiero po takim zimnym prysznicu uświadomią sobie, że realnym rozwiązaniem problemów z wypłacalnością nie jest zwiększanie płynności, a długoterminowe zobowiązanie do oszczędności i wzrostu gospodarczego.
Dziś decydenci zasygnalizowali nam, że są gotowi do dalszego kupowania czasu i czują się na tyle pewnie, by zalewać rynek tanią płynnością, sugerując dalsze łagodzenie polityki monetarnej. Rynek uwielbia takie sugestie, jednak inwestorzy powinni również pamiętać, że podobnie jak leczenie kaca klinem nie jest najlepszym sposobem na zachowanie trzeźwości, zalewanie rynku tanim pieniądzem nie sprawdzi się jako metoda na rozwiązanie problemów z wypłacalnością.
A zatem, święty Mikołaju, bezpiecznej podróży!
Steen Jakobsen Saxo Bank