Nauczyciele chcą podwyżek o 15 proc., a ile dostaną? MEN: Małymi kroczkami do przodu
Luki kadrowe w oświacie są nadal bardzo wyraźne, a jednorazowe podwyżki płac nie mogły wiele w tej kwestii zmienić. Związek Nauczycielstwa Polskiego (ZNP) apeluje o kolejne podwyżki dla nauczycieli - rzędu 15 proc. W tej sprawie odbyło się spotkanie związkowców w Ministerstwie Edukacji Narodowej (MEN). Co ustalono? Na jakie podwyżki mogą liczyć nauczyciele?
Prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz przekonywał w TOK FM, że warunki pracy i wynagrodzenia to główne czynniki, które muszą się poprawić, aby myśleć o łataniu luk kadrowych w oświacie. Mówi także o konkretnych kwotach, których oczekują nauczyciele, aby godnie żyć i pracować.
Resort edukacji zauważa, że wakaty w szkołach to nadal dużym problem, jednak przed 1 września zawsze trwa tzw. okienko transferowe, gdy luki kadrowe zwykle się wypełniają. "Pani minister doskonale weszła w buty pana ministra Czarnka, być może nieświadomie" - mówił w TOK FM Broniarz. Tłumaczył też, że brak każdego pojedynczego nauczyciela w danej szkole to dramat dla kolejnych grup dzieci i ich rodziców, a ten problem pogłębia się z roku na rok.
- Doceniamy to, co się stało w styczniu (podwyżki płac o 30 i 33 proc. dla nauczycieli - przyp. red.). Ale nie zapominajmy, że życie jest dynamiczne, że od stycznia do sierpnia minęło osiem miesięcy i wartość pieniądza spadła. Jednocześnie nauczyciele widzą, że na rynku mają inne poziomy wynagrodzenia - powiedział szef ZNP.
Broniarz przypomniał ponadto o obywatelskim projekcie nowelizacji ustawy Karta Nauczyciela, który przygotował Związek Nauczycielstwa Polskiego. Celem projektu jest powiązanie wysokości wynagrodzeń nauczycieli z wysokością przeciętnego wynagrodzenia. W Sejmie odbyło się pierwsze czytanie tego projektu, jednak od stycznia tkwi on w Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży.
Rada Dialogu Społecznego wskazuje, że podwyżka płac nauczycieli powinna wynieść 15 proc., bo tylko wtedy pozwoli to utrzymać realne wskaźniki wzrostu wynagrodzeń związane z tegoroczną podwyżką o 30 i 33 proc. Takich samych podwyżek oczekuje Związku Nauczycielstwa Polskiego. W czwartek w Ministerstwie Edukacji Narodowej odbyło się spotkanie grupy roboczej zajmującej się wynagrodzeniami nauczycieli z przedstawicielami ZNP. Rozmowy trwały cztery godziny, ale przyniosły wymierne rezultaty.
- Domagamy się wzrostu płac o 15 proc. Dzisiaj usłyszeliśmy w MEN, że wnioskują o 10 proc. podwyżki. 30 września należy się spodziewać decyzji w tej sprawie, bo wtedy ma być uchwalany budżet na przyszły rok - podała Urszula Woźniak, wiceprezes ZNP.
Do resortu edukacji trafić miało 11 stron konkretnych rozwiązań wypracowanych wspólnie przez ZNP i grupę roboczą ds. wynagrodzeń nauczycieli. Nauczyciele chcieli także podwyżki dodatku za wychowawstwo do kwoty 500 zł, rząd zgadza się na 400 zł od stycznia.
Podwyżka o 10 proc. to ważny postęp w porównaniu do wstępnych założeń budżetu - mówi przewodniczący Wolnego Związku Zawodowego "Forum-Oświata" Sławomir Wittkowicz. Ważne jest jednak dokładne wczytanie się w zapisy ustawowe. Członek Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ Solidarność mówi o zasadniczej różnicy.
- 10 proc. średniego wynagrodzenia, a nie 10 proc. wynagrodzenia zasadniczego, czyli jeżeli nauczyciel zarabia na przykład 5000 zł brutto, to nie dostanie 500 zł brutto - mówi Krzysztof Wojciechowski.
Kolejne posiedzenie grupy roboczej ma się odbyć na początku października, a więc wtedy, gdy będzie już znany projekt budżetu na przyszły rok, a z nim także realne możliwości w kwestii podwyżek dla nauczycieli.