Obligacje sprzedają się dużo gorzej niż latem
W tym roku Polacy kupili już oszczędnościowe obligacje skarbowe za 55 mld zł. To dużo, ale w ostatnich trzech miesiącach zainteresowanie nimi wyraźnie spadło w porównaniu do rekordowych poziomów jakie były latem.
Po listopadzie sprzedaż obligacji detalicznych wzrosła do 55 mld zł - poinformował wiceminister finansów Sebastian Skuza. Myślę, więc że zaufanie naszego społeczeństwa do strony rządowej i do polskich obligacji jest znaczące - dodał cytowany przez PAP Skuza.
Po październiku sprzedaż tych papierów detalicznych wyniosła 53,06 mld zł. To oznacza, że listopad był kolejny miesiącem, w którym zainteresowanie lokowaniem oszczędności w skarbowe papiery oferowane przez MF spada i jest dużo mniejsze niż latem.
Boom na te papiery zaczął się w wakacje. Od połowy roku MF zaczął odczuwalnie poprawiać warunki papierów skarbowych oferowanych drobnym ciułaczom i wówczas cieszyły się rekordowo wysoką popularnością. W czerwcu sprzedano papiery za ponad 14 mld zł, w lipcu za ponad 10 mld zł, a w sierpniu za pond 6 mld zł. Na tle tych wyników, sprzedaż w ostatnich miesiącach wypada blado, bo miesięcznie jest to w granicach 3 mld zł.
Powodem wyraźnie słabszej sprzedaży do września może być konkurencja ze strony banków, bo pojawiły się już lokaty z oprocentowaniem przekraczającym 8 proc.
Tymczasem w aktualnej ofercie MF, oprocentowanie 1-rocznych obligacji zmiennoprocentowych wynosi 6,75 proc., 2-letnich 6,85 proc. Oprocentowanie obligacji stałoprocentowych 3-miesięcznych zaledwie 3 proc. w skali roku, a 3-letnich 6,85 proc. Pozostałe obligacje, w pierwszym okresie odsetkowym, mają oprocentowanie na poziomie: 7,00 proc. dla 4-latek oraz 7,25 proc. dla 10-latek.
Natomiast w przypadku 6- i 12-letnie obligacji rodzinnych przeznaczonych dla beneficjentów programu "Rodzina 500 plus" jest to 7,20 proc. i 7,5 proc. w pierwszym roku. W kolejnych jest ono indeksowane do inflacji ( wskaźnik inflacji plus marża).
Przy inflacji 17,4 proc., aby ochronić realną ich wartość (nie stracić i nie zyskać, uwzględniając podatek belki, trzeba było ulokować środki na 21,5 proc.
Monika Krześniak-Sajewicz