Piekarnie narzekają na rosnące koszty surowców i energii
O dramatycznej sytuacji finansowej branży piekarniczej w Szlezwiku-Holsztynie pisze portal stacji telewizyjnej Norddeutscher Rundfunk (NDR). W rozmowie z dziennikarzami piekarze wskazują na trudną sytuację branży spowodowaną rosnącymi cenami surowców i energii, co sprawia, że pieczywo i ciasta drożeją. Rzemieślnicy obawiają się, że spowoduje to odpływ klientów do dużych sklepów. To wyjaśnia też różnicę w cenach chleba: w dyskoncie 500 gram pieczywa kosztuje 0,99 euro, w piekarni może kosztować 3 euro - wskazują piekarze i dodają, że "rękodzieło nie może być tanie".
Maren Andresen z Kilonii, mistrzyni cechu i współwłaścicielka sieci liczącej kilkadziesiąt piekarni na terenie Szlezwiku-Holsztyna, podkreśla, że "wyzwania dla branży piekarniczej rzadko były tak wielkie, jak obecnie". "Ceny surowców i energii ogromnie wzrosły. Nie będziemy w stawnie uniknąć podwyżek cen produktów, niektórych z nich nawet drastycznie" - dodaje.
Przykładowo, strucle i inne tradycyjne wypieki świąteczne już teraz są droższe o 5-10 proc. Związane jest to z rosnącymi kosztami transportu importowanych składników (migdały, nasiona chia, pestki dyni czy słonecznika).
- Ceny niektórych składników wzrosły nawet dziesięciokrotnie, inne są prawie niedostępne - podkreśla Andresen. Cena śmietany wzrosła o 60 proc. tylko w ciągu ostatnich dwóch miesięcy. Ceny mąki skoczyły w górę o jedną czwartą, oleju rzepakowego - nawet o 70-80 proc.
Na wzrost cen w piekarnictwie duży wpływ mają rosnące koszty energii, potrzebnej do urządzeń piekarniczych. To, że ceny energii są problemem, przyznaje nawet Andreas Sesselberg, właściciel piekarni i cukierni w Ostholstein, wyposażonej w instalację fotowoltaiczną na dachu oraz system odzyskiwania energii.
Maren Andresen, która kontaktuje się z wieloma piekarzami w ramach gildii w Szlezwiku-Holsztynie, potwierdza też, że "wszyscy teraz są ostrożni, nie tylko z powodu koronawirusa".
Inwestycje są odkładane na dalszą przyszłość, ponieważ nie da się nic zaplanować długoterminowo ze względu na nieprzewidywalność kosztów. Celem wielu firm pozostaje przetrwanie - zachowanie dobrej kondycji ekonomicznej, a "przede wszystkim utrzymanie miejsc pracy" - opisuje NDR.
Właściciele rzemieślniczych piekarni obawiają się, jak konieczne podwyżki cen przyjmą klienci. Wskazują, że w przeciwieństwie do dużych zakładów przemysłowych, nie otrzymują dopłat EEG.
- Nikt w tradycyjnym handlu piekarniczym nie może zrozumieć, dlaczego ta dopłata, która jest wykorzystywana do finansowania rozwoju energii odnawialnej, musi być płacona przez piekarzy, podczas gdy przemysł jest z niej wyłączony - zauważa Andresen. "Piekarnie rzemieślnicze zużywają dużo energii elektrycznej, ale nie na tyle, aby uzyskać zniżki EEG, takie jak duże zakłady".
To wyjaśnia też różnicę w cenach chleba: w dyskoncie 500 gram pieczywa kosztuje 0,99 euro, w piekarni może kosztować 3 euro - wyjaśniają piekarze i dodają, że "rękodzieło nie może być tanie".