Zamówili w Grecji obiad. Pokazali zdjęcia, a potem opowiedzieli o cenach
Turystka, która niedawno spędziła z rodziną wakacje w Grecji, nie kryła zaskoczenia cenami w restauracjach w tym kraju. Polka słyszała, że Grecy żyją skromnie, dlatego sądziła, że "zdzierają na turystach". Posiłki w lokalach były jednak w jej opinii znacznie tańsze niż nad Wisłą.
W Polsce ceny noclegów przed długim weekendem sierpniowym biły rekordy. Jak pisaliśmy w Interii - w środę, 13 sierpnia noclegi w Sopocie, nazywanym polskim Monte Carlo, były droższe niż w tym prawdziwym, w Monako. Osoby, które zdecydowały się na wyjazd nad Bałtyk zapłacą sporo nie tylko za kwatery. Drogo może być też w restauracjach. Niektórzy przedsiębiorcy mogą chcieć odbić sobie ceny z powodu słabego sezonu.
Polacy w ostatnich latach przyzwyczaili się do "paragonów grozy" i jadąc za granicę na wakacje, spodziewają się podobnych cen. Na spore koszty podczas urlopu w Platamonas w Grecji nastawiała się czytelniczka "Faktu". Za wakacje all inclusive dla trzyosobowej rodziny zapłaciła 12 tys. zł. Zbierała na nie cały rok. Chociaż posiłki były w cenie, to rodzina podczas zwiedzania zaglądała do lokalnych restauracji.
Polka myślała, że w lokalach będzie drogo. "Grecy żyją skromnie i niewiele zarabiają, więc myślałam, że odbijają sobie to na zagranicznych turystach" - mówiła "Faktowi". Tymczasem - w jej ocenie - ceny posiłków były znacznie tańsze niż w Polsce, co bardzo ją zaskoczyło.
Przykładowo gyros w picie z frytkami kosztował 4 euro, czyli około 17 zł. Ze zdjęcia, które przesłała "Faktowi" wynika, że porcja była spora. Do zamówienia turystka otrzymała bezpłatną karafkę wody. "W innym lokalu syn był częstowany loukoumi. To coś jak małe galaretki obtaczane w cukrze pudrze. Żartowaliśmy, że zgarniamy gratisy" - mówiła rozmówczyni "Faktu". Tanie były także inne dania - grecką sałatkę można było kupić za 25 zł, a dużego hamburgera za 38 zł. Zdziwiła ją również cena kawy, która kosztowała w przeliczeniu 8,50 zł.