Polski sposób na Amerykę
Szybki ślub z obywatelką USA to często jedyny sposób dla Polaka na szybką legalizację pobytu i prawo do pracy. Takie śluby jednak sporo kosztują. Gosia , Ania i Damian mają jedną wspólną cechę - małżeństwa zawarte z rozsądku. Czy też z wyrachowania - wszystko zależy od punktu widzenia.
Gośka - 27 latka - przyjechała tu kilka lat temu i - można powiedzieć - ustawiła się, znajdując bardzo dobrą pracę w jednej z manhattańskich restauracji. Anna w podobnym wieku , w USA zaczynała od samego dołu - ciężkie sprzątania za najgorsze pieniądze, najtańszy pokój na spółkę z trzema osobami, liczenie każdego centa...
Damian odkrył w Ameryce raj pozwalający mu rozwijać umiejętności informatyka, którym został we własnym kraju. Tu możliwości rozwoju miał nieograniczone, dostęp do nowoczesnych technologii, świetne zarobki w dobrych firmach. Wszyscy doceniali jego umiejętności i chcieli je wykorzystać. A on marzył o karierze Billa Gatesa. Gosia, Ania i Damian w pewnym momencie utknęli w takim samym, martwym punkcie - niemożności legalizacji pobytu.
Być jak Amerykanin
Obywatelstwo można mieć pod warunkiem urodzenia się na terenie Stanów Zjednoczonych (gdzie panuje prawo ziemi). Zieloną Kartę, która jest pierwszym krokiem do zdobycia obywatelstwa dla nie urodzonych tutaj można wylosować, można zdobyć dzięki inwestycji w nowy business w USA lub przez tzw. sponsorowanie. Sponsorować szczęśliwca może pracodawca lub najbliższa rodzina w tym także współmałżonek. To właśnie jest szansa dla wielu - małżeństwo z obywatelem Stanów Zjednoczonych, które przy sprzyjających okolicznościach i dobrym przygotowaniu zapewnią uzyskanie Green Card w ciągu roku do dwóch lat, ale legalnie pracować można już wcześniej, nawet w kilka tygodni po ślubie.
Papierowe małżeństwo
Papierowe, czyli istniejące tylko na papierze, bez konsumpcji ( chociaż tu różnie bywa), często nawet bez możliwości komunikacji z powodu różnic kulturowych, językowych lub wiekowych. Najważniejsze jest posiadanie obywatelstwa, z jednej strony, i odpowiedniej ilości gotówki z drugiej strony. Później tylko ślub (15 min) w urzędzie, a po nim jakieś cztery lata zabawy w kotka i myszkę z Urzędem Imigracyjnym.
"Zabawa" polega na tym , że nowo poślubiona/y imigrant/ka, już prawie obywatel/ka stara się przekonać urząd, że jej/jego wspÓłmałżonek - obywatel został poślubiony z miłości i na całe życie. Urząd natomiast robi wszystko, by udowodnić, że to małżeństwo jest fikcyjne, bo np. 21- letnia Polka, katoliczka ma małe szanse na udane pożycie z 75-letnim, ciemnoskórym obywatelem, pochodzącym z Ugandy, który nie tylko nie mówi po polsku, ale w ogóle mówi już niewiele. Z innymi zmysłami też u niego nie najlepiej więc jest się czemu dziwić. Ale jak w każdej grze bywa szanse na wygraną są "fifty-fifty".
Po co komu legalny pobyt?
W pewnym momencie, po kilkuletniej pracy przyszła refleksja .Gośka zarabiając sporo, zadowolona ze swojej sytuacji zaczęła sobie zdawać sprawę, że lata uciekają.
- Praca na czarno jest dobra dla studentów - mówi Gosia - ale w pewnym momencie zaczynasz myśleć o przyszłości, o ubezpieczeniach, o emeryturze, o stabilizacji. I jesteś zmęczona ukrywaniem się jak przestępca. Małgośka zapragnęła legalizacji pobytu, by móc przestać martwić się co będzie za dziesięć lat albo gdy zachoruje. Chciała pojechać do Polski, odwiedzić rodzinę, zobaczyć przyjaciół. I móc wrócić do Nowego Jorku jak każdy normalny obywatel. Anna natomiast chciała lepszej pracy. Harówa przy cudzych garach za grosze i mieszkanie w jednej trzeciej pokoju obrzydło jej do reszty. - Chciałam skończyć jakiś kurs kosmetyczny i pracować jak człowiek. Najlepiej we własnym zakładzie. Bez papierów nie było to możliwie.
Damian o papierach pomyślał, gdy jakiś gigant komputerowy zaproponował mu naprawdę atrakcyjną pracę. - Kiedy nieśmiało wspomniałem, że jestem nielegalnie przemiły dotychczas menager zamienił się w sopel lodu, pożegnał ze mną szybko i nigdy więcej nie odezwał. Wiedziałem, że tak będzie za każdym razem i jeśli chcę prawdziwej kariery -muszę mieć prawdziwe dokumenty. Amerykańskie.
Sposoby stare jak świat
Gośka poznała swojego przyszłego męża przypadkiem w restauracji, w której pracuje. Jest sporo starszy, ale zrobiła na nim ogromne wrażenie od pierwszego spotkania. Później spotkali się parę razy i propozycja wyszła od niego. Pobiorą się, będą ze sobą parę lat i "się zobaczy". Jeśli Gośka podzieli z czasem jego uczucia to wspaniale, jeśli nie - rozwiodą się, ale dziewczyna zyska amerykańskie obywatelstwo.
Ania poznała kandydata na męża "pocztą pantoflową". Dzięki temu zapłaciła mniej i ryzyko było minimalne, bo to w końcu znajomy znajomego. Musiała się do niego przeprowadzić, ale to nawet lepiej, bo wreszcie ma własny pokój. Damian trafił najgorzej, bo swoją połówkę poznał przez internet i wprawdzie w końcu papiery uzyskał, ale kosztowało go to sporo powyżej ustalonej sumy (ostatecznie około 20 tys. dolarów), gdyż "małżonka" zagroziła, że się wycofa jeśli nie zapłaci więcej. Nie miał wyjścia.
Czym to grozi?
Mecenas Agata Gostyńska Frakt, specjalista w tej dziedzinie, podkreśla: - Jeśli Urząd Imigracyjny wykryje oszustwo polegające na zawarciu fikcyjnego małżeństwa nałoży na oszusta dożywotnią blokadę w prawie do starania się o jakiekolwiek aplikacje imigracyjne oraz uruchomi proces deportacyjny. Mecenas Gostyńska Frakt ostrzega dalej - Osoba, przeciwko którą posądzono o fałszywe małżeństwo nie może starać się o pobyt stały już nigdy, nawet jeśli następne małżeństwo jest niewątpliwie prawdziwe.
Na pytanie, co robić gdy prawdziwość małżeństwa została zakwestionowana, pani mecenas radzi natychmiastowe odwołanie się od tej decyzji i udokumentowanie prawdziwości małżeństwa, na co delikwent ma 30 dni .Wbrew pozorom sporo takich odwołań kończy się rozpatrzeniem pozytywnym.
Ryzyko popłaca?
Wszyscy moi rozmówcy są zadowoleni . Gośka ma te wszystkie papiery, ubezpieczenia, składki, co spowodowało, że nie zmieniając pracy i warunków życia przestała się martwić nie tylko o teraźniejszość, ale i o przyszłość. Z mężem na dłużej jednak nie zostanie. Różnica wieku okazała się zbyt duża. Ania ma na spółkę z koleżanką zakład fryzjerski oraz dobrego przyjaciela w postaci eks małżonka. Michał ze wstrętem wspomina swoje amerykańskie małżeństwo, ale już prawie o nim zapomniał, a od pół roku pracuje legalnie w amerykańskiej firmie. Wszyscy bez zająknienia przyznają, że warto było. - Ale może po prostu mieliśmy szczęście? - mówi Damian - Dużo szczęścia.
Dagmara Babiarz
(Nowy Jork)