Posłowie zauważyli drożyznę. Czarnek: powrót do komuny
"Fakt" zapytał parlamentarzystów o to co powinien zrobić rząd, by ceny w sklepach były niższe i czy wypuszczenie na rynek 1000 ton masła z zapasów Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych (RARS), to dobry pomysł.
Z analizy PanParagon wynika, że w ciągu ostatnich 12 miesięcy masło zdrożało o 30 proc. Za kostkę trzeba obecnie zapłacić średnio 9 zł. Masło drożeje nie tylko w Polsce, ale na całym rynku europejskim. Wzrost cen wynika z niedoboru mleka, do którego doprowadziły choroby bydła, susze i powodzie. Do tego dochodzą wyższe koszty produkcji - prądu i transportu.
Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych (RARS) podjęła decyzję o odsprzedaży 1000 ton masła ze swoich rezerw w celu ustabilizowania cen. Przemysław Czarnek w rozmowie z "Faktem" stwierdził, że rządowa interwencja jest dowodem na powrót komuny. "Rząd, zamiast zajmować się poważnymi rzeczami, aby te ceny były normalnie, sprzedaje masło w kostkach mrożonych po 25 kg. Za komuny też były takie interwencyjne sprzedaże" - stwierdził.
Janusz Kowalski twierdzi, że drożyzna w sklepach wynika z wysokich cen energii. "Mamy kilkudziesięcioprocentową podwyżkę od 1 stycznia, która uderzy w polskie rodziny. Niestety to natychmiast przełoży się na wyższe koszty nie tylko energii i ciepła w polskich domach, ale wyższe koszty żywności" - zwraca uwagę. On sam robi zakupy przez internet i kupuje produkty w większych ilościach, co - jak mówi - powoduje, że są one tańsze.
Wypuszczenie na rynek masła z zapasów RARS skrytykował także Ryszard Petru z Polski 2050. "W długim okresie to nie zadziała, bo to jest problem ogólnoświatowy. [...] W PRL-u rząd ustalał ceny masła" - powiedział. Jego zdaniem ceny wynikają z inflacji, a najlepszym sposobem na jej obniżenie jest mniejszy deficyt budżetowy. "Jakiekolwiek interwencje rządu powodują, że inflacja chwilowo spada, a potem znowu rośnie" - stwierdził.
Jarosław Rzepa z PSL powiedział, że wysokie ceny w sklepach wynikają z wysokich marż sieci handlowych i kwestia ta powinna zostać uregulowana przez rząd. "Żeby nie było tego rodzaju spekulacji, i rolnik, który pracuje cały rok na swoje plony i hodowlę, dostawał najmniej, a ten, który tylko przerzuci towary na półkę, zarabiał najwięcej" - stwierdził.