Składka zostaje bez zmian
Rząd po raz kolejny nie zajął się wczoraj problemem podniesienia składki na ubezpieczenie zdrowotne, co postuluje zarówno resort zdrowia, jak i środowiska lekarskie. Być może zrobi to dzisiaj. Minister zdrowia chce, aby składkę zwiększono do 9 procent.
Po raz kolejny z porządku wczorajszych obrad Rady Ministrów
spadła kwestia podniesienia składki na ubezpieczenie
zdrowotne. Rzecznik rządu Krzyszfof Luft wyjaśnił, że stało się
tak z powodu opóźnienia obrad spowodowanego głosowaniami
w Sejmie. Być może rząd zajmie się składką na dzisiejszej
kontynuacji posiedzenia.
Kilka dni wcześniej minister zdrowia Franciszka Cegielska
poinformowała, że zgłosiła wniosek o sukcesywne podnoszenie
składki na ubezpieczenie zdrowotne o 0,5 punktu
procentowego co roku przez 3 kolejne lata. Obecnie składka
wynosi 7,5 proc. przychodu osoby ubezpieczonej. Według
minister Cegielskiej przyjęcie jej propozycji przez rząd i
parlament oznaczałoby, że w ciągu kilku lat w ochronie zdrowia
nastąpiłaby stabilizacja. Zapowiedziała, że w razie braku zgody
na propozycję będzie się starać o dodatkowe pieniądze dla
budżetu ministra zdrowia. Jej zdaniem, konieczne będą wyższe
nakłady na restrukturyzację ochrony zdrowia. Oszacowaliśmy,
że w ciągu 10 lat potrzeba na nią co najmniej 300 mln zł rocznie
- powiedziała minister, przypominając, że w momencie
obejmowania urzędu była przeciwna podnoszeniu składki.
Podniesienie składki do 9 proc. proponuje też sejmowa
podkomisja pracująca nad nowelizacją ustawy o powszechnym
ubezpieczeniu zdrowotnym. Podkomisja chce też, aby ZUS
przekazywał składki na to ubezpieczenie na korzyść kasy
chorych. Ma to zwiększyć wpływy kas o odsetki w skali
kilkudziesięciu dni w roku. Kasy mogłyby też uzyskiwać
kredyty bankowe do 5 proc. planowanych rocznych wpływów.
Za zwiększeniem składki opowiadają się środowiska lekarskie.
Pytany przez PAP Konstanty Radziwiłł, sekretarz Naczelnej
Rady Lekarskiej, uznał, że 9-proc. składka w perspektywie
trzyletniej to i tak za mało. Nakłady będą znacznie poniżej
potrzeb - powiedział.
Z kolei p.o. prezesa Urzędu Nadzoru Ubezpieczeń
Zdrowotnych Dariusz Dudarewicz uważa, że na razie nie można
powiedzieć, czy obecna składka jest za niska. Jego zdaniem,
będzie to można określić dopiero wtedy, kiedy system
informatyczny ZUS pozwoli na przypisanie składek
poszczególnym grupom ubezpieczonych i podzielenie ich
pośród kas chorych.
Plany finansowe kas na ten rok zakładają przychody ze składek
21.882,1 mln zł. Oznacza to nominalny wzrost nakładów na
opiekę zdrowotną rzędu 0,06 proc. w stosunku do zeszłego
roku i realny ich spadek równy wskaźnikowi inflacji.
Ubiegłoroczne wykonanie przychodów ze składek wszystkich
kas zamknęło się kwotą 18.841,8 mln zł, co oznacza niedobór
rzędu 5,8 proc. w stosunku do planu.
Ściągalność składek była katastrofalna w I kwartale 1999 r.
Potem poprawiała się systematycznie, żeby teraz osiągnąć ok.
104 proc. Nadwyżka ponad 100 proc. bierze się z nadrabiania
zaległości - wyjaśnił Dariusz Dudarewicz.
Za to plan wydatków kas chorych na świadczenia zdrowotne
został wykonany w 101,82 proc. Wydano w sumie 21.506,4
mln zł. Do tego doszło 201,2 mld zł na wydatki administracyjne,
co stanowi 57 proc. planu rocznego.
Obecnie składki na ubezpieczenie zdrowotne i wydatki budżetu
na ochronę zdrowia stanowią tylko 3,8 proc. PKB.
Równocześnie wzrastają koszty leków, świadczeń i opieki
zdrowotnej - podkreślała Anna Knysok, pełnomocnik rządu ds.
wprowadzania powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego, w
sprawozdaniu z pierwszego roku obowiązywania ustawy o
powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym. Dlatego na 2001 r. i
następne lata pełnomocnik postuluje podniesienie składki z
obecnych 7,5 proc. wynagrodzenia brutto do 8,66-8,95 proc.
Według obliczeń biura pełnomocnika, da to dodatkowe ponad
4 mld zł rocznie na cele zdrowotne.