SN o zasadach zawierania umów opcji walutowych
Bank nie może zawrzeć w umowie warunków, które faworyzują go ze stratą dla klienta - orzekł Sąd Najwyższy. Wyrok dotyczy spółki, która - jak wielu innych eksporterów - chcąc zabezpieczyć się przed ryzykiem kursowym, zawarła w 2007 r. umowę tzw. opcji walutowych.
Transakcje były zawierane w I połowie 2008 r., tuż przed upadkiem amerykańskiego banku Lehman Brothers i początkiem światowego kryzysu finansowego. W kolejnej umowie opcji - zawartej telefonicznie - było przewidziane, że jeżeli kurs euro będzie niższy od ustalonego w umowie, to spółka może co miesiąc sprzedać 100 tys. euro po ustalonym kursie, a bank musi tę kwotę kupić. Jeżeli natomiast kurs euro będzie wyższy od ustalonego kursu, to spółka ma obowiązek "sprzedać" bankowi 200 tys. euro.
W październiku 2009 r. spółka chciała renegocjować z bankiem umowę w związku z osłabieniem się złotego. Zaproponowała rozwiązanie obowiązujących umów opcji na kwotę ok. 900 tys. zł lub zmianę warunków tych umów. Bank się nie zgodził.
W efekcie spółka złożyła pozew do Sądu Okręgowego w Warszawie, ale sąd uznał, że spółka pozostawała z bankiem w stałych stosunkach gospodarczych, wielokrotnie zawierała z nim umowy opcji walutowych i dlatego wiedziała, jaką umowę zawiera. Nie doszło więc ani do wyzysku spółki przez bank, ani do zawarcia umowy pod wpływem błędu - uznał Sąd Okręgowy.
Wyrok ten uchylił w maju ub.r. Sąd Apelacyjny w Warszawie. Stwierdził, że wprawdzie spółka nie może powoływać się na swoje niedoświadczenie przy zawieraniu tego typu umów, bo jest przedsiębiorcą, od lat działa na rynku i nie pierwszy raz zawiera takie umowy, ale w umowie doszło do rażącej nierówności świadczeń. Bank zadbał w niej tylko o własny interes i tym samym naruszył art. 58 par. 2 kodeksu cywilnego, który mówi, że nieważna jest czynność prawna sprzeczna z zasadami współżycia społecznego.
Z tego powodu Sąd Apelacyjny nakazał bankowi zapłacenie spółce ponad 1,8 mln zł wraz z odsetkami, a także zwrot kosztów procesu, które w tej sprawie sięgnęły już 200 tys. zł.
Z takim wyrokiem nie zgodził się z kolei bank i złożył skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego. W czwartek SN uchylił wyrok sądu apelacyjnego i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania (sygn. I CSK 651/12). Sąd uznał, że umowa między bankiem a spółką jest ważna, jednak w wyniku jej zawarcia doszło do rażącej nierówności świadczeń, bo przyznawała ona większe prawa bankowi.
Uzasadniając wyrok, sędzia Wojciech Katner powiedział, że nie jest prawidłowe, gdy w umowie wzajemnej jedna strona bierze na siebie ciężar 200 tys. euro, a druga tylko 100 tys. euro.
Sędzia dodał, że nie ma znaczenia fakt, iż spółka jest przedsiębiorcą i nie można "mechanicznie" żądać od niej staranności zawodowej, jeżeli nie zajmuje się profesjonalnie działalnością bankową. Takiego przedsiębiorcę należy traktować jak klienta banku i dokładnie tłumaczyć mu warunki umowy, nie ma przy tym znaczenia, że podobne umowy były już zawierane wcześniej.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze