Trzeba się spieszyć albo oszczędzać. Od stycznia dwa razy wyższy wkład własny
Czasy, kiedy posiadając zdolność kredytową, można było kupić mieszkanie bez żadnego wkładu własnego już minęły. W tym roku nabywcy nieruchomości muszą dysponować środkami na co najmniej 5 proc. jej wartości. Od stycznia będzie to dwa razy więcej. Kredytobiorcy powinni biec do banków? A może zdobycie kredytu wcale nie będzie takie trudne? Eksperci porównywarki finansowej Comperia.pl przeanalizowali sytuację na rynku.
Z początkiem 2014 roku w życie weszła Rekomendacja S. Wśród wytycznych, które Komisja Nadzoru Finansowego zamieściła w dokumencie, najważniejszą jest stopniowe podwyższanie obligatoryjnego wkładu własnego, który muszą wnieść kredytobiorcy. Dzisiaj jest to 5 proc. wartości nieruchomości. W 2015 roku trzeba już będzie dysponować 1/10 ceny mieszkania. To znaczy, że obecnie, jeżeli chcemy kupić nieruchomość wartą 200 tys. złotych, bank może nam pożyczyć maksymalnie 190 tys. Od stycznia tylko 180 tys. Dla osób, które nie dysponują znacznymi oszczędnościami to diametralna różnica.
- Najprostszym sposobem na uniknięcie wyższego wkładu własnego jest oczywiście podpisanie umowy kredytowej przed 1 stycznia - mówi Mikołaj Fidziński, analityk porównywarki finansowej Comperia.pl i autor raportu "Kredytobiorco! W 2015 r. płać albo płacz. Wkład własny dwa razy wyższy". - Ponad połowa banków w Polsce wciąż czeka z podwyższeniem minimalnego wkładu własnego. Z naszych analiz wynika, że najbardziej korzystne warunki dla kredytobiorców oferują obecnie Deutsche Bank i PKO Bank Polski. Przy założeniu, że klient chce wziąć kredyt na 30 lat, na mieszkanie warte 300 tys. złotych (czyli przy pięcioprocentowym wkładzie własnym, bank pożycza 285 tys.), miesięczna rata wyniosłaby odpowiednio 1343 i 1420 złotych - dodaje Fidziński.
Nie każdy może sobie jednak pozwolić na podjęcie tak trudnej decyzji jeszcze w tym roku. Co wtedy? Dla osób, które nie dysponują wystarczającymi oszczędnościami, pomocny może okazać się rządowy program Mieszkanie dla Młodych. Dzięki niemu kredytobiorcy mogą otrzymać dofinansowanie o wartości ok. 10 proc. ceny mieszkania. Jeszcze wyższe wsparcie od państwa otrzymują osoby wychowujące dzieci. Pieniądze z programu mogą zatem nawet z nawiązką pokryć koszt wkładu własnego. Oczywiście to rozwiązanie nie jest dostępne dla wszystkich. Chętni na dofinansowanie muszą spełnić kilka warunków, z których najważniejsze to wiek (program, jak wskazuje jego nazwa, jest skierowany do młodych ludzi, górną granicę wieku ustawodawca ustalił na poziomie 35 lat), a także odpowiedni metraż i cena nieruchomości.
Jeżeli kredytobiorca ma więcej niż 35 lat, albo chce kupić mieszkanie, które nie spełnia wymogów kwalifikujących do dofinansowania w ramach MdM, musi na wkład własny po prostu... zaoszczędzić. Należy jednak pamiętać, by odkładać z głową.
- Jeżeli przez lata odkładaliśmy pieniądze jako "poduszkę finansową", nie warto pozbywać się wszystkiego - przekonuje Fidziński. - Czasami lepiej zastanowić się nad uszczupleniem oszczędności przeznaczonych na wykończenie mieszkania. Banki często dodają do kredytu kilka procent, które mogą posłużyć na ten cel w przyszłości. Wkład własny jest w tym przypadku sprawą pilniejszą - bez niego fundusze na wykończenie nie będą potrzebne - dodaje.
Szansą na więcej pieniędzy od banku jest posiadanie drugiej nieruchomości lub znalezienie osoby, która pomoże nam zabezpieczyć kredyt własnym mieszkaniem. Znaczna większość banków dopuszcza możliwość ustanowienia dwóch hipotek dla jednego kredytu. Jeśli kredytobiorca może liczyć na pomoc rodziny czy przyjaciół, niezłym rozwiązaniem może okazać się pożyczenie od nich pieniędzy. To zdecydowanie lepsze wyjście niż pożyczka w banku. Zaciąganie kredytu po to, by móc wziąć kolejny, nie jest dobrym pomysłem. Po pierwsze obniża zdolność kredytową i może sprawić, że nie otrzymamy tego, na czym nam naprawdę zależy, a po drugie odsetki mogą sięgnąć nawet kilku tysięcy złotych.
Rozwiązaniem nie jest także korzystna wycena nieruchomości. Nawet jeśli bank szacuje wartość mieszkania na kwotę wyższą niż ta, którą faktycznie za nie zapłaci nabywca, różnica nie będzie kwalifikowana jako wkład własny. Musi on być faktycznym udziałem pieniędzy kredytobiorcy w transakcji.
Źródło: Raport "Kredytobiorco! W 2015 r. płać albo płacz. Wkład własny dwa razy wyższy", Comperia.pl