"Wakacje kredytowe" nie pomogły? Polacy przestali spłacać kredyty. "Bardzo niepokoi pionowy wykres w górę"
Banki zarzekają się - ludzie i firmy świetnie spłacają kredyty mimo rosnącej inflacji, wysokich stóp i spowolnienia gospodarki. Aż tu nagle Biuro Informacji Kredytowej policzyło dane za październik i ogłosiło, że w tym miesiącu ludzie przestali spłacać kredyty hipoteczne o wartości 450 mln zł.
- Bardzo mnie niepokoi pionowy wykres w górę pokazujący (...) 450 mln zł nowych kredytów (hipotecznych), które przestały być spłacane w październiku. Taki miesięczny wzrost defaultów nie był widziany na rynku od dziesięciu lat - powiedział podczas debaty Kongresu Bankowości Detalicznej Waldemar Rogowski, główny ekonomista BIK.
Nie przesądzajmy - zastrzegają przedstawiciele instytucji, do której banki podają informacje o każdym kredycie. Może to zbieg okoliczności. Jakich? Jeszcze może nie potrafimy tego dociec. Może to wcale nie świadczy o trwałym pogorszeniu się sytuacji kredytobiorców. Ale jeśli to początek trendu, to może być katastrofa.
Przypomnijmy co to znaczy, że kredyt "bankrutuje". Dzieje się tak wtedy, kiedy opóźnienie w spłacie raty przekracza 90 dni. Wcale to nie jest zatem sytuacja nagła, bo narasta przez kolejne trzy miesiące. I taka fala właśnie skumulowała się w październiku. Nie wiemy wcale, czy to szczyt. A może to dopiero początek?
Wszyscy dokładnie widzimy, co się dzieje. Po pandemii rozszalała się inflacja. Drożeje wszystko i ludziom zostaje coraz mniejsza kupka pieniędzy, żeby wydawać nie na to, za co muszą zapłacić, lecz by kupić to, co chcą. A na dodatek już klika miesięcy temu w sektorze przedsiębiorstw zaczęły spadać realne wynagrodzenia - nie nadążają za inflacją. A w sektorze publicznym jest jeszcze gorzej.
Z jednej strony maleje kupka pieniędzy, z której można kupować co się chce albo spłacić ratę kredytu. A z drugiej - rata rośnie. Raty przeciętnych kredytów zaciągniętych, kiedy stopy były "ultraniskie" a główna stopa banku centralnego wynosiła 0,1 proc. wzrosły w ciągu roku o niemal drugie tyle. Gospodarcze spowolnienie już widać choćby po spadających realnych wynagrodzeniach, ale nie rośnie jeszcze bezrobocie. A jeśli kredytobiorcy już teraz odczuli tak silną presję, że nie płacą rat, to pewne jest jedno - będzie o wiele gorzej.
Od lat kredytobiorcy kierowali się pewnym paradygmatem - zbiorowym przeświadczeniem. Hipotekę spłaca się nawet wtedy, kiedy już nie ma na czynsz, spłatę karty kredytowej, na raty za telewizor, ubezpieczenia dziecka, rachunki za prąd, a nawet gdy nie ma co do garnka włożyć.
Kredyty hipoteczne były najlepiej spłacanymi ze wszystkich, a w sumie wskaźnik "złych" jest na bardzo niskim poziomie. Wynosił on na koniec września niespełna 2,5 proc. całego portfela wartego ponad 520 mld zł. Najlepiej swoje kredyty spłacają frankowicze. Na razie tak to wygląda w wielkich liczbach.
- Jakość kredytów gotówkowych i ratalnych jest lepsza niż na początku 2020 roku, w przypadku kredytów mieszkaniowych jest trochę gorsza, ale "wakacje kredytowe" ją zahibernują i odzwierciedli się ona po zakończeniu "wakacji" - powiedział Rafał Bednarek, wiceprezes BIK.
Tak generalnie powinno być, więc skąd biorą się te słabe dane za październik? Być może paradygmat spłaty hipoteki przed wszystkimi innymi zobowiązaniami się zmienił i rata przesunęła się do czołówki nieregulowanych zobowiązań? Tego nie wiemy. Gdyby się tak jednak stało, znaleźlibyśmy się w zupełnie innej rzeczywistości. Na temat tego jak ona będzie wyglądała możemy co najwyżej fantazjować.
Rząd chciał ulżyć kredytobiorcom wprowadzając "wakacje kredytowe". Przypomnijmy, że każdy, kto spłaca hipotekę w złotych zaciągniętą na własne mieszkanie może w tym roku nie spłacić czterech rat (od sierpnia do grudnia) i po jednej w każdym kwartale 2023 roku.
Bankowcy mówią jednak, że "wakacje" wcale nie pomagają ludziom, którzy faktycznie mają trudności, żeby związać koniec z końcem i żeby starczyło jeszcze na ratę kredytu. Biorą je głównie ludzie zamożni, z większych miast, którzy kupili duże i drogie mieszkania. Potwierdzają to przedstawiciele mBanku, który udzielał kredytów hipotecznych głównie takim klientom. W jego przypadku kredyty na "wakacje" wysłało aż 80 proc. zadłużonych. Przeciętna dla polskiego sektora bankowego wynosi 53 proc. Pod względem wartości, na "wakacje" pojechało 67 proc. hipotek.
- W mBanku prawie 80 proc. klientów skorzystało z "wakacji kredytowych". Niestety klienci, którzy mogą mieć trudności w mniejszym stopniu z nich korzystają - powiedział Radosław Lityński, dyrektor Departamentu Zarządzania Ryzykiem Detalicznym w mBanku.
O ile "wakacje" są dla wszystkich, co było wielokrotnie przedmiotem krytyki, o tyle działa też Fundusz Wsparcia Kredytobiorców. Tu jednak, by otrzymać wsparcie trzeba spełnić pewne warunki. Z tego funduszu skorzystali kredytobiorcy na 445 mln zł, a skala jego wykorzystania spada.
- To niepojęte - powiedział Waldemar Rogowski.
Bardzo możliwe, że instrumenty wsparcia zostały po prostu źle poukładane. "Wakacje" preferują bogatych kredytobiorców, a bariery skorzystania z FWK mogą być po prostu zbyt wysokie dla tych, którzy popadają w prawdziwe kłopoty.
Wzrost stóp procentowych spowodował, że spadła zdolność kredytowa, a zatem i populacja, dla której kredyt hipoteczny jest dostępny. A równocześnie banki także stały się dużo bardziej ostrożne w udzielaniu kredytów mieszkaniowych. Jaki jest tego efekt?
- Widzimy załamanie na rynku kredytów mieszkaniowych, spadek o 45 proc. w ciągu roku - powiedział Rafał Bednarek.
Banki zapowiadają, że nie mają zamiaru walczyć o rynek kredytów hipotecznych i szarżować z ich udzielaniem.
- Nie staramy się, żeby u nas kredyt mieszkaniowy był najbardziej dostępny ze wszystkich banków - powiedziała Anetta Przęczka, dyrektor Departamentu Ryzyka Kredytowego banku Millennium.
Ograniczenie akcji kredytowej na rynku hipotecznym popierają już teraz regulatorzy. Przypomnijmy, że Komisja Nadzoru Finansowego zwiększyła bufor wzrostu stóp procentowych o 5 punktów proc. dla celów badania zdolności kredytowej.
- Przyklaskuję polityce banków, gdzie jest ograniczenie udzielania kredytów hipotecznych. Jesteśmy w przededniu spowolnienia gospodarczego i wyjście teraz na rynek to proszenie się o kłopoty - mówił Piotr Tomaszewski, prezes Bankowego Funduszu Gwarancyjnego.
Niedługo kredyt hipoteczny stanie się całkowicie niedostępny, choć już wcześniej stać na niego było wyłącznie dobrze zarabiających. A wraz z niedostępnością kredytu, niedostępne staną się mieszkania.
Jacek Ramotowski