Wirus, którym warto się zarazić
Golf to nie gra, to popsuty spacer - powtarzał Mark Twain, a Winston Churchill po swojej pierwszej wizycie na polu golfowym lakonicznie stwierdził, że "nie poświęci czasu na grę, której celem jest wbić bardzo małą piłkę w jeszcze mniejszy dołek, narzędziami wyjątkowo źle skonstruowanymi do tego celu.
Tych poglądów nie podziela Krzysztof Kołpa, członek zarządu firmy INTEGER.PL oraz spółki zależnej InPost, który każdą wolną chwilę poświęca na ulubiony sport.
Mogę śmiało powiedzieć, że to była miłość od pierwszego wejrzenia, a może raczej od pierwszego uderzenia - śmieje się Krzysztof Kołpa. - Cztery lata temu, podczas wyjazdu do Paryża, kolega zaproponował wspólną wyprawę na pole golfowe. Nie trzeba mnie było długo namawiać. Z pożyczonym sprzętem przeszliśmy połowę pola (dziewięć dołków) i tak zaczęła się przygoda z golfem, która trwa do dziś - wspomina.
Golf jak akumulator
Dlaczego właśnie golf? Trudno jest na to pytanie odpowiedzieć wprost. Na pewno dlatego że jest to piękny sport, który wiernie kultywuje zasadę fair play i kojarzy się z historią, tradycją i etykietą. Dlatego że jest sportem prorodzinnym, doskonałym pomysłem na relaks i aktywne spędzanie wolnego czasu, a jednocześnie postrzegany jest jako dyscyplina najbardziej sprzyjająca biznesowi - wylicza Krzysztof Kołpa.
Już pierwsze zetknięcie z golfem wywarło na nim silne wrażenie. - Po dwóch uderzeniach już wiedziałem, że po powrocie do Polski natychmiast swoje kroki skieruję do jakiegoś klubu. Na paryskim polu po raz pierwszy w życiu trzymałem w rękach golfowy kij, więc zdarzało się nie trafić w piłkę, ale i to mnie nie zniechęciło - mówi Krzysztof Kołpa. Wybrał podkrakowski klub w Paczółtowicach i stał się posiadaczem legitymacji z nr 5, świadczącej o tym, że jest jednym z pierwszych członków klubu. Mimo nawału zajęć (w tym czasie był właścicielem firmy Hallo Sp. z o.o.), potrafił tak zorganizować grafik, że zawsze znalazł czas na partyjkę golfa.
- Większość czasu w ciągu tygodnia pochłaniają mi rozmowy biznesowe i firma. Odkryłem jednak, że wspólne wyprawy z przyjaciółmi na golfa działają jak akumulator, który doładowuje człowieka i sprawia, że z nową ochotą i siłami wraca do pracy i podejmuje kolejne wyzwania - nie ma wątpliwości Kołpa. Wykupił lekcje u profesjonalisty, no i oczywiście zainwestował w sprzęt.
- W moim przypadku dobór odpowiednich kijów miał niebagatelne znaczenie, bo jestem człowiekiem wysokim, stąd potrzebowałem sprzętu zrobionego na miarę. Nie ukrywam, że właściwy sprzęt znacznie poprawia komfort gry i ułatwia pokonywanie kolejnych dołków. Jeszcze do niedawna krążyły legendy o cenach. Nowiutki zestaw dla początkujących można kupić za ok. 2500 zł. Używany wychodzi dużo taniej. Ceny specjalnych butów do gry wynoszą kilkaset złotych, ale wystarczają na kilka lat. Zresztą dziś sprzęt można kupić lub wypożyczyć na polu golfowym - dodaje.
Pozostaje jeszcze roczna opłata za członkostwo w klubie wahająca się od 2 do 10 tys. zł, ale jest to kwota wpłacana jednorazowo i można grać nawet codziennie. Ceny wejściówek dla grających sporadycznie wynoszą od kilkudziesięciu do kilkuset złotych w zależności od prestiżu klubu. Zasady gry w golfa są bardzo proste. Głównym celem grającego jest trafienie uderzaną kijem piłką do dołka - i o tym wiedzą wszyscy. Gra odbywa się zwykle na polu golfowym, które składa się z dziewięciu lub częściej 18 dołków.
- Zanim golf stał się dla mnie pasją, wydawało mi się, że to sport dla ludzi starszych, takich już na emeryturze. Szybko porzuciłem ten stereotyp, spotykając na polach nawet małe dzieci, które z własnymi, dziecięcymi kijami z zacięciem maszerują za rodzicami i próbują ich naśladować. Górnej granicy też nie da się określić, bo ten sport wciąga na całe życie - przyznaje.
Podróże golfisty
Do gry zachęcił całą rodzinę. - Okazało się, że golf to taki pozytywny wirus, którym zaraziłem wszystkich w domu. Teraz razem z żoną Bożeną, synem Jarosławem i córką Kasią organizujemy wyprawy rodzinne do Paczółtowic i za granicę. Zdarza się, że córka, która ma 14 lat, jest lepsza ode mnie - nie ukrywa. Choć golf wydaje się sportem prostym, ważne jest poprawne opanowanie techniki gry i dobra kondycja. Zdarza się, że podczas jednej rundy trzeba przejść siedem kilometrów, spędzając na polu ponad pięć godzin.
- Dlatego golf uczy pokory i cierpliwości. Jest połączeniem określonych zachowań, elegancji i dobrego smaku. Nie można z marszu wejść na pole. Trzeba poznać sportową etykietę i zdać egzamin. Golf jest sportem, którego zasady przekładają się na życie i pracę. Umiejętność podejmowania decyzji, szacunek dla przeciwnika czy ocena sytuacji w danym momencie - to wszystko pomaga później w biznesie - zapewnia Krzysztof Kołpa.
Golf dostarczył mu wielu przygód niedostępnych zwykłym śmiertelnikom. - Zwiedziłem wiele pól golfowych na całym świecie. Cypr, Egipt, Tunezja, USA. Bywało, że lało jak z cebra, a my - nie zwracając uwagi na pogodę - pokonywaliśmy kolejne dołki. Potem schodziliśmy z pola przemoknięci do suchej nitki i zmarznięci na kość, ale z uśmiechem na ustach i bez słowa narzekania. Kije wydawały się ciężkie jak z ołowiu, ale wewnątrz człowiek czuł jakąś dziwną lekkość i pogodę ducha - wspomina.
Do końca życia nie zapomni zdarzenia z pola golfowego na Florydzie.
- Graliśmy z przyjaciółmi na bardzo egzotycznym polu. Daleko spacerowały dostojnie jakieś egzotyczne ptaki z kolorowymi ogonami. Przed moim odbiciem ktoś mnie ostrzegł, żebym przypadkiem nie trafił jednego z nich. Wydawało mi się to niemożliwe, bo były za daleko. Po uderzeniu zamarłem - widziałem, jak piłeczka leci z wielką prędkością w stronę tego stada.
Jeśli przypadkiem śle się piłkę w kierunku innych graczy, trzeba krzyczeć z całej siły "Fore!", żeby ich ostrzec, a co zrobić, jeśli piłka leci w stronę ptaków? Oczywiście trafiłem w jednego i z przerażeniem obserwowałem, jak się przewraca i nie podnosi. Przez głowę przemknęło mi, że zaraz złapie mnie policja. Zamarliśmy wszyscy, ale nie minęło wiele czasu, jak ptak się podniósł, i jakby nigdy nic dalej spacerował po polu.
Czy partia golfa jest dobrym pretekstem do prowadzenia rozmów biznesowych?
- Oczywiście. Otaczająca zieleń sprawia, że myśli się o wiele przyjemniej niż w ścianach biura. Nie ukrywam, że sam zapraszam na takie spotkania, a spacer podczas gry i cisza wokół sprawia, że rozmowy przebiegają bardzo spokojnie... ale nie zdradzę szczegółów.
Golfista z etykietą - biznesmen z etykietą
Do nieodłącznych tradycyjnych elementów golfa należy etykieta i mimo że golf staje się sportem masowym, wciąż jest przestrzegana przez wszystkich.
- Jeśli nie chcesz popełnić faux pas, przed grą zapoznaj się z zasadami lokalnego klubu. Dżinsy i t-shirt nikomu nie ujdą na polu golfowym na sucho. Koszulka musi mieć kołnierzyk, a spodnie - pasek. Dres - choć wydaje się naturalnym strojem do uprawiania sportu - jest niedopuszczalny. W większości miejsc, żeby wejść do klubowego baru, potrzebna jest marynarka, a często też krawat. Bez znajomości etykiety nie ma czego szukać na polu golfowym - przestrzega Krzysztof Kołpa.
Sukcesy na polu golfowym? Wcale nie są najważniejsze.
- Nie czuję się profesjonalistą, więc nie ma dla mnie znaczenia miejsce, które zajmuję na turniejach. Jestem szczególnie dumny z tego, iż z roku na rok obniżam swój handicap, czyli liczbę określającą umiejętności gracza. Im niższy handicap, tym lepszy poziom gracza. Kobiety rozpoczynające grę w golfa dostają handicap 40, mężczyźni 36. Mój wynosi obecnie 18 i z tego jestem dumny - odpowiada. Jest przekonany, że golf może mieć też działanie terapeutyczne.
- Jeśli twoje życie jest nieustającym pasmem dołków i chciałbyś kiedyś skończyć z tym nieszczęsnym fatum, a przynajmniej ograniczyć ich ilość do osiemnastu, golf na pewno w tym pomoże - żartuje Krzysztof Kołpa.
Nie marzy się panu partyjka z Tigerem Woodsem? - pytamy na koniec, a Krzysztof Kołpa wybucha śmiechem.
- Bałbym się odrobinę tego, że się ośmieszę. Chociaż spotkanie z golfistą takiego formatu jest wielką profesjonalną lekcją gry. Przegrać z kimś takim, to nie wstyd, ale takie spotkanie raczej nie dojdzie do skutku, choć nie miałbym nic przeciwko temu - dodaje na koniec.
Krzysztof Sakowski