Zakazane praktyki bankowe - coraz więcej pozycji na czarnej liście
Prawie 300 zapisów z regulaminów stosowanych przez banki trafiło już do Rejestru klauzul niedozwolonych. Na czarnej liście przybywa nowych wpisów. Dotyczą m.in. nielegalnie pobieranych opłat, zasad postępowania w przypadku, gdy kredytobiorca spóźni się z płatnością raty, czy unikania odpowiedzialności przez banki - wynika z analizy HB Doradcy Finansowi i PDK.
Indywidualny klient, który zawiera z bankiem umowę o rachunek lub kredyt, nie ma możliwości negocjowania ani jej treści, ani zapisów regulaminu. Może tylko je zaakceptować i podpisać umowę w proponowanym przez bank kształcie albo odmówić złożenia podpisu. Silniejsza strona, jaką jest w tej sytuacji bank, nie ma jednak całkowitej swobody działania. Proponowana klientowi umowa musi być zgodna z prawem. To zaś oznacza w szczególności, że nie mogą się w niej znaleźć zapisy uznane wcześniej za niedozwolone.
Kodeks cywilny określa, że postanowienia nieuzgodnione indywidualnie z konsumentem nie wiążą go, jeżeli kształtują jego prawa i obowiązki w sposób sprzeczny z dobrymi obyczajami i rażąco naruszający jego interesy. W przepisach wymienionych jest ponad dwadzieścia rodzajów takich naruszeń (są to jednak dość ogólne zapisy). Ale za niedozwolony może też być uznany punkt spoza tego katalogu, jeżeli tylko rażąco narusza i interesy klienta i dobre obyczaje. Zbiorem takich zapisów jest Rejestr klauzul niedozwolonych. Do rejestru wpisywane są postanowienia umowne uznane za niedozwolone prawomocnym wyrokiem Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Zapisy znajdujące się w Rejestrze klauzul niedozwolonych pozwoliły już oczyścić bankowe cenniki i regulaminy z wielu punktów niekorzystnych dla klientów - oceniają HB Doradcy Finansowi i Powszechny Dom Kredytowy. Jedną z pierwszych takich spraw było zniesienie opłat za nieuzasadnione reklamacje transakcji kartowych. Groźba obciążenia klienta opłatą mogła spowodować, że część osób, które czują się poszkodowane przez bank, ze względów ekonomicznych zrezygnuje z dochodzenia swoich praw. UOKiK argumentował wtedy, że prawo klienta do żądania wyjaśnienia wynika z umowy rachunku bankowego i mieści się w ramach praw i obowiązków stron, a sąd zgodził się z jego stanowiskiem. Po wpisaniu zapisu o pobieraniu opłat za nieuzasadnioną reklamację, zniknęły one z cenników produktów kartowych dla konsumentów, choć nie natychmiast.
Innym stosowanym przez banki sposobem wyciągania pieniędzy od klientów były prowizje za wypłatę gotówki z własnego konta przy okienku kasowym. Banki broniły się argumentując, ze klient może wypłacić pieniądze za pośrednictwem bankomatu, a taka operacja jest darmowa. Z kolei UOKiK argumentował, że tabela opłat i prowizji banku przewiduje już opłatę za prowadzenie konta, dokonywanie wypłat jest elementem prowadzenia konta, więc żądanie, by klient płacił osobno za wypłatę gotówki, oznaczałoby pobieranie dwóch opłat za tę samą czynność. Ostatecznie do rejestru klauzul niedozwolonych trafiły zapisy o prowizjach za wypłatę gotówki znalezione w cennikach kilku banków. W efekcie także inne instytucje zrezygnowały z ich pobierania.
Kolejna pozycja, jaka dzięki staraniom UOKiK zniknęła z cenników usług bankowych dla konsumentów, to opłaty za zastrzeganie karty płatniczej. Urząd przekonywał, że bank swobodnie dysponuje pieniędzmi powierzonymi mu przez klientów, więc w zamian musi dołożyć wszelkich starań, by je zabezpieczyć. Zastrzeżenie karty utraconej przez posiadacza jest zaś obowiązkiem banku, wynikającym m.in. z zapisów prawa bankowego. Duże banki wycofały się ze stosowanie tej opłaty, jednak w mniejszych można ją było znaleźć jeszcze kilka lat po uznaniu takiego zapisu za niedozwolony. Instytucje finansowe znalazły też sposób, by zgodnie z prawem obciążyć finansowo klienta zastrzegającego kartę - zamiast opłaty za jej zablokowanie każą sobie płacić za wydanie duplikatu.
Jeszcze skuteczniej banki radzą sobie z obchodzeniem zakazu sprzedaży wiązanej. Wprost z kodeksu cywilnego wynika zakaz uzależniania zawarcia umowy o jakikolwiek produkt bankowy od posiadania lub zawarcia innej umowy, która nie ma z nią bezpośredniego związku. Od klienta zainteresowanego posiadaniem karty debetowej bank może zażądać posiadania ROR, bo transakcje wykonane kartą są rozliczane w ciężar tego rachunku. Nie można jednak od posiadania konta osobistego uzależnić udzielenia kredytu studenckiego (właśnie takiego przypadku dotyczy klauzula wpisana do rejestru) ani żadnego innego. Banki respektują ten zakaz, jednak równocześnie stosują zachęty finansowe do sięgania po więcej niż jeden produkt. Szczególnie widoczne jest to w przypadku kredytów hipotecznych - korzystniejszą ofertę od standardowej można otrzymać w promocji przeznaczonej dla klientów posiadających lub kupujących także dodatkowe produkty banku.
Jeżeli klient spóźni się ze spłatą raty kredytu lub określonej w regulaminie karty kredytowej wymaganej spłaty, bank ma prawo naliczyć karne odsetki od przeterminowanej należności. Nie wolno mu natomiast dodatkowo obciążać klienta karną opłatą za takie zaniedbanie. Takie połączenie dwóch sankcji za jedno opóźnienie w spłacie jest sprzeczne z dobrymi obyczajami i rażąco narusza interesy klientów.
Podobnej materii dotyczy klauzula, która mówi o pobieraniu opłat za czynności, jakie bank podejmuje, gdy kredytobiorca nie spłaci na czas raty (telefoniczne upomnienie, korespondencja, wyjazd interwencyjny). Tu jednak kwestionowane jest nie samo obciążanie klienta kosztami, ale fakt, że bank nie określił terminów, w jakich będzie stosował te działania, tym samym pozostawiając sobie furtkę np. do wysyłania płatnych upomnień codziennie. To modelowy wręcz przykład klauzuli, która staje się zrozumiała dopiero po zapoznaniu się z uzasadnieniem sądu, który uznał zapis za niedozwolony.
W bardziej oczywisty sposób bezprawne są zapisy przewidujące, że spory pomiędzy bankiem a konsumentem rozstrzyga sąd właściwy dla siedziby banku (lub oddziału banku). Kodeks postępowania cywilnego przewiduje bowiem, że gdy konsument jest pozwanym, to właściwy do rozpatrzenia takiej sprawy jest sąd jego miejsca zamieszkania.
Na liście zakazanych zapisów znajduje się także - i to w wielu różnych wersjach - formuła "z ważnych przyczyn, w szczególności...". Jeśli bank przyznaje sobie prawo do nadzwyczajnych działań, np. do zerwania umowy z klientem, to konsument musi z góry wiedzieć, co bank uważa za wystarczająco ważną przyczynę pozwalającą wypowiedzieć umowę. Taki katalog musi być kompletny, a wyliczenie tylko kilku przykładów to zbyt mało.
Zapisy z rejestru klauzul niedozwolonych ukróciły też liberalne podejście banków do tego, kiedy korespondencję kierowaną do klienta można uznać za doręczoną. Część instytucji automatycznie uznawała za skutecznie doręczoną korespondencję, która została wysłana na wskazany przez klienta adres (nawet zwykłym listem) - niezależnie od tego, czy odbiorca otrzymał te przesyłkę czy nie. Niektóre wręcz posuwały się do tego, że korespondencję kierowaną do klienta i odesłaną z powrotem do banku z adnotacją "adresat nieznany" lub podobną pozostawiały w aktach ze skutkiem doręczenia. UOKiK zajął w tej sprawie stanowisko, że klienta, który nie powiadomi banku o zmianie adresu do korespondencji, można obciążyć kosztami wysyłki źle adresowanej korespondencji. Niedopuszczalne jest jednak usankcjonowanie czynności, która tak naprawdę nie nastąpiła. Sąd przyznał mu rację, a tego typu zapisy trafiły do rejestru klauzul niedozwolonych.
Niedozwolone jest też stosowanie zapisów, dzięki którym bank zbyt łatwo uwalnia się od odpowiedzialności za problemy wynikające z okoliczności, które są od niego niezależne. Chodzi tu np. o wadliwe działanie bankomatów lub terminali akceptujących karty. Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów uznał, że takie postanowienie jest sprzeczne z przepisami prawa cywilnego, bo powoduje bowiem wyłączenie lub ograniczenie odpowiedzialności banku wobec konsumentów, a także uniemożliwia im dochodzenie roszczeń wynikających z zawartej umowy bez względu na okoliczności. Tego typu zapisów w rejestrze jest więcej - dotyczą m.in. braku odpowiedzialności banku za awarie systemów komputerowych, łączy telekomunikacyjnych, działania poczty itp.
W Rejestrze Klauzul Niedozwolonych już dziś znajduje się ponad 3 tys. zapisów i bardzo szybko ich przybywa. Prawo do składania pozwów o uznanie wskazanego zapisu za niedozwolony przysługuje m.in. prezesowi UOKiK, rzecznikom konsumentów, a także samym konsumentom. Jednak droga od złożenia pozwu do uznania zapisu za niedozwolony jest bardzo długa. W indywidualnych sprawach warto więc działać inaczej. Jeśli klient banku uważa, że np. prowizja została pobrana na podstawie zapisu przypominającego którąś z klauzul niedozwolonych, powinien zgłosić się do banku z reklamacją i zażądać jej zwrotu (przypominamy, że jeżeli umowa zawiera niedozwolone postanowienia, to z mocy prawa nie są one wiążące). Należy się liczyć z tym, że bank taką reklamację odrzuci. Odmowa uznania reklamacji jest jednak podstawą, by sprawę skierować do Bankowego Arbitrażu Konsumenckiego. To instytucja zajmująca się polubownym rozwiązywaniem sporów między bankami, a ich klientami-konsumentami. Arbitraż pomyślany jest tak, by rozstrzyganie spraw w tym trybie było tańsze niż w sądzie. Jednak gdyby i arbiter podzielił zdanie banku, konsument nadal ma prawo skierować spór na drogę sądową. Swoich roszczeń wobec banku-przedsiębiorcy można też od razu dochodzić w sądzie, z pominięciem arbitrażu.
Liczba wpisów do Rejestru Klauzul Niedozwolonych rośnie lawinowo od trzech lat. To przede wszystkim efekt kontroli zapisów stosowanych przez banki spółdzielcze. Na przykład na 48 wpisów dotyczących banków, jakie pojawiły się w Rejestrze w tym roku, aż 30 dotyczy właśnie banków spółdzielczych.
Piotr Ceregra, Powszechny Dom Kredytowy
Jerzy Węglarz, Home Broker