Zamrożenie cen energii. PiS: To parówka wyborcza, ale lepszy rydz niż nic
- Jak się zapomniało o samorządach i o średnich, małych firmach, to niestety to jest surogat pomocy. Ale oczywiście lepszy rydz niż nic - mówił poseł PiS Marek Suski podczas I czytania ustawy o zamrożeniu cen prądu. Nazwał projekt "parówką wyborczą" ze względu na zbliżające się wybory prezydenckie. Zgodnie z założeniami rządu ceny prądu mają być zamrożone dla gospodarstw domowych przez 9 miesięcy przyszłego roku. Projekt został skierowany do sejmowych komisji.
W czwartek w Sejmie posłowie zajęli się projektem ustawy, który zakłada zamrożenie cen energii dla gospodarstw domowych przez 9 miesięcy w 2025 roku. Minister klimatu Paulina Hennig-Kloska mówiła, że po 1 stycznia ceny prądu "pozostaną względnie na tym samym poziomie, w jakim obowiązują dziś".
- Sytuacja na rynku energii elektrycznej mocno ustabilizowała się, (...) ale odchodzenie od interwencji cenowych trzeba robić z głową, stopniowo, uwzględniając wszystkie okoliczności, przede wszystkim sytuację tych odbiorców, którzy są najbardziej narażeni na wzrost cen rachunków za energię. (...) Gdybyśmy nie podjęli dzisiaj żadnej decyzji, gdyby ten projekt ustawy nie był procedowany, ceny energii od 1 stycznia wzrosłyby około 27 proc. - mówiła szefowa MKiŚ.
Minister wyjaśniała, że okres 9 miesięcy obowiązywania przepisów wynika z przeglądu taryf w połowie roku i ocenie sytuacji na rynku energii elektrycznej i na tej podstawie będą podejmowane decyzje na ostatni kwartał. Jako drugi element projektu wymieniła zawieszenie opłaty mocowej na okres 6 miesięcy.
- To jest opłata, która ma mniejszy wpływ na kształtowanie się cen niż sama cena za produkcję energii w Polsce, ale uznaliśmy, że w dobie tych dynamicznych zmian również chcemy tę opłatę zawiesić - mówiła.
Trzecim elementem zmian jest przegląd taryf, który, zdaniem minister, "powinien być dokonywany systematycznie, aby ceny w taryfach podążały za cenami energii elektrycznej na giełdzie na rynku hurtowym".
- Odchodzimy co prawda od osłon ceny maksymalnej dla małych, średnich przedsiębiorstw, jednostek samorządu terytorialnego i podmiotów użyteczności publicznej, ale ma to głębokie uzasadnienie, ponieważ obecnie ceny sprzedawców dla tej grupy odbiorców są poniżej tego poziomu, jaki jest ujęty w ustawie. Ceny (...) są poniżej 693 zł/MWh i odchodząc od tej ceny maksymalnej zwiększamy konkurencyjność dostawców energii, a konkurencyjność liczymy że dalej wpłynie na obniżanie ceny - wskazała.
Hennig-Kloska dodała również, że projekt będzie miał wpływ na ograniczenie inflacji. Zwróciła również uwagę na konieczność zwiększania miksu energetycznego poprzez odnawialne źródła energii. Przypomniała, że 1 listopada br., kiedy w Polsce mieliśmy do czynienia z dużą ilością dostępnej energii z wiatru i słońca, ceny energii były jednymi z najniższych w Europie.
Poseł PiS Marek Suski przypomniał, że w czerwcu br. do Sejmu wpłynął projekt obywatelski w tej samej sprawie.
- Został skierowany do dwóch komisji, pan przewodniczący (Ryszard - red.) Petru nie mógł znaleźć terminu, żeby go rozpatrzyć. Było w lipcu czterodniowe posiedzenie, na którym nie było żadnego posiedzenia Komisji Gospodarki (i Rozwoju - red.), ale pan przewodniczący powiedział, że nie ma czasu, żeby rozpatrywać taki projekt i czekamy na stanowisko rządu. Stanowisko rządu było negatywne (...) i można powiedzieć, że on jest całkowicie zamrożony (...) Ale jest sytuacja taka, że mamy projekt rządowy. Można powiedzieć, że rząd rzeczywiście spojrzał trochę przychylnie na obywateli i przyniósł do Sejmu projekt, w którym będzie ulga dla gospodarstw domowych - mówił Suski.
Podkreślił, że w projekcie obywatelskim była także mowa o ulgach dla małych i średnich firm, samorządów i odbiorców wrażliwych, czego nie uwzględnia projekt rządowy. Zdaniem Suskiego rząd postanowił jednak pomóc gospodarstwom domowym przez 9 miesięcy ze względu na wybory prezydenckie.
- W pierwszym półroczu mają być wybory, później (przez - red.) lipiec, sierpień, wrzesień jest niskie zużycie energii, więc dopłaty jeszcze nie będą tak wysokie, ale tak naprawdę to jest kiełbasa wyborcza, chociaż ja bym powiedział, że raczej bardziej parówka wyborcza, bo w tej parówce jest mniej mięsa, a więcej miejsca dla wypełniaczy. Bo tak naprawdę jak się zapomniało o samorządach i o średnich, małych firmach, to niestety to jest surogat pomocy. Ale oczywiście lepszy rydz niż nic - podkreślił.
Ponadto zwrócił uwagę, że dzień 1 listopada, o którym mówiła minister klimatu, był dniem wolnym od pracy, stąd zapotrzebowanie na energię było niższe.
W środę wicepremier, minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski powiedział, że Lewica także zabiegała o zamrożenie cen energii.
- Jeżeli nie wyobrazimy sobie, jakie to są konsekwencje społeczne, to tak naprawdę skazujemy obywatela na to, że będzie płacił większe rachunki. A rachunkami obywateli musi opiekować się państwo i rząd. To właśnie robimy - powiedział.
- Jeżeli by to nie pomogło, to oczywiście perspektywa jest taka, że dalej będziemy te ceny energii próbowali stabilizować, żeby obywatele więcej nie płacili - zapowiedział.
Minister cyfryzacji odniósł się także do komentarzy polityków Prawa i Sprawiedliwości. Stwierdził, że "nie rozumie, jak partia, która wprowadzała coś (mrożenie cen energii - red.) na 6 miesięcy, krytykuje tych, którzy wprowadzają na 9 miesięcy". Jest jednak możliwe, że ceny energii zostaną zamrożone na cały przyszły rok. Potwierdził to na antenie Radia ZET minister finansów Andrzej Domański.
- Tak, oczywiście. Zabezpieczyliśmy w budżecie środki najpierw na 9 miesięcy, ale zobowiązaliśmy spółki do niższych taryf - mówił, zapytany o to, czy zamrożone ceny energii mogą obowiązywać przez 12 miesięcy.
W środę samorządowcy związani z PiS apelowali do rządu o zmiany w projekcie. Przekonywali, że samorządy, mali i średni przedsiębiorcy oraz instytucje wrażliwe, takie jak szkoły, domy kultury czy szpitale, powinny być objęte ustawą o mrożeniu cen prądu.
Projekt ustawy mającej chronić gospodarstwa domowe przed wzrostem rachunków za energię elektryczną rząd przyjął we wtorek. Do końca września 2025 r. ceny energii elektrycznej dla gospodarstw domowych pozostaną na poziomie 500 zł za MWh.
Zgodnie z projektem ustawy cena maksymalna ma obejmować wyłącznie odbiorców w gospodarstwach domowych. Z uwagi na względną stabilizację na polskich i światowych rynkach energii elektrycznej podmioty z sektora JST, użyteczności publicznej i MŚP znajdują się w bezpieczniejszej sytuacji w porównaniu z odbiorcami w gospodarstwach domowych, dlatego nie będą objęte proponowanym wsparciem - napisano w uzasadnieniu projektu. Ze wsparcia wyłączone zostaną te gospodarstwa domowe, które zdecydowały się na oferty sprzedawców z ceną dynamiczną energii, dostępne od lata 2024 r.
Jak wskazano, bez interwencji ustawowej odbiorcy w gospodarstwach domowych płaciliby 623 zł za MWh - tyle bowiem wynosi średnia cena energii elektrycznej w grupie taryfowej G wynikająca z taryf sprzedawców z urzędu, zatwierdzonych przez Prezesa Urzędu Regulacji Energetyki na okres do końca 2025 r. Zgodnie z obowiązującymi przepisami, sprzedawcy, dostarczający energię eklektyczną po ustalonej ustawowo cenie dostają od państwa rekompensatę w wysokości różnicy ceny taryfowej lub tzw. ceny odniesienia i 500 zł za MWh. Pieniądze na rekompensaty będą pochodzić z funduszu przeciwdziałania COVID-19.
Projektowana ustawa przewiduje też, że sprzedawcy z urzędu energii elektrycznej do 30 kwietnia 2025 r. złożą do Prezesa URE wnioski o zmianę swoich taryf. Zakłada przedłużenie do końca czerwca 2025 r. zwolnienia z opłaty mocowej odbiorców, pobierających energię elektryczną na własne potrzeby w punktach poboru o napięciu co najwyżej 1 kV. Odbiorcy ci to głównie gospodarstwa domowe - zaznacza się w uzasadnieniu. W momencie zawieszenia opłaty mocowej w połowie roku wynosiła ona od 2,66 zł do 14,9 zł netto miesięcznie, w zależności od zużycia energii w danym gospodarstwie domowym.