Bloger może zaliczyć do kosztów podatkowych wydatki na buty czy hotele. Musi tylko przestrzegać kilku zasad
Zgodnie z prawem, prowadząc bloga podróżniczego, modowego czy urodowego, można odpowiednio wrzucić w koszty cenę nabycia biletów lotniczych, ubrań, torebek czy kosmetyków. Dotyczy to też aktywności zawodowej w tzw. social mediach.
Według niektórych doradców podatkowych, suma wydatków może nawet przekraczać uzyskiwane przychody. Znaczenie ma jedynie cel poniesienia kosztu, a nie faktyczna dochodowość biznesu. Jednak niektórzy eksperci uprzedzają, że w przypadku kontroli podatkowej liczy się realny pomysł na generowanie zysków z tego typu pracy. Czasem urzędnikom trudno jest zrozumieć koncepcję biznesu opartego na prowadzeniu bloga. I w tym tkwi cały problem. Warto wcześniej złożyć wniosek o indywidualną interpretację do Krajowej Informacji Skarbowej.
Jak zapewnia Barbara Filemonowicz, radca prawny i doradca podatkowy z Kancelarii ADN Podatki, wszystkie wydatki zawodowego blogera, ponoszone w związku z prowadzeniem bloga, są jak najbardziej kosztami podatkowymi. Podstawą odliczenia jest art. 15 ust. 1 ustawy o CIT, jeśli twórca ma działalność w formie spółki kapitałowej.
W pozostałych przypadkach, np. jednoosobowej działalności gospodarczej, jest to art. 22 ust. 1 ustawy o PIT. Natomiast Radosław Maćkowski z Kancelarii Doradztwa Podatkowego MVP TAX wskazuje, że art. 86 ustawy o VAT pozwala blogerowi odliczyć podatek naliczony wraz z zakupem towarów i usług pod warunkiem, że są one związane z czynnościami opodatkowanymi VAT. Ma on więc co do zasady takie same uprawnienia jak inni właściciele firm w Polsce.
- Mając bloga lifestylowego, podróżniczego, modowego czy urodowego, można wrzucić w koszty cenę nabycia kosmetyków, biletów lotniczych, noclegów w hotelach, ubrań, butów czy torebek. Dotyczy to też aktywności zawodowej w social mediach, np. prowadzenia konta na Instagramie. Co istotne, nie trzeba nawet generować z tego dochodu. Oznacza to, że suma wydatków może przekraczać uzyskiwane przychody, co jest często spotykane na początku działalności. Istotny jest jedynie cel poniesienia kosztu, a nie faktyczna dochodowość biznesu - mówi Filemonowicz.
Z kolei Radosław Maćkowski, doradca podatkowy i autor bloga "Podatki na zdrowie", podkreśla, że brak związku tego typu działalności z przychodami może stanowić podstawę do zakwestionowania rozliczeń w zakresie podatków dochodowych. Dobrym pomysłem jest, aby twórca, który dopiero zaczyna działać jako przedsiębiorca, posiadał profesjonalnie skonstruowany biznesplan. Może w nim wskazać, na czym zamierza zarabiać i jak ma mu w tym pomóc blog. W przypadku kontroli podatkowej będzie mógł przedstawić swoje cele biznesowe i uzasadnić związek wydatków z przyszłymi lub faktycznymi zyskami. Powinien również umieć scharakteryzować swoich klientów oraz czytelników, czyli grupę docelową.
- Szerokie możliwości zaliczenia wydatków do kosztów oraz cienka granica między prywatnym a związanym z blogiem wydatkowaniem pieniędzy oczywiście nie podobają się fiskusowi. W mojej ocenie, stanowisko organów skarbowych jest w tym zakresie bezpodstawne i nadmiernie formalne. Wrzucając wydatki do kosztów, bloger ryzykuje, że do 6 lat później kontrola może zakwestionować jego rozliczenia i zażądać zaległego podatku z odsetkami. A to zawsze jest bardzo bolesne - dodaje ekspert z Kancelarii ADN Podatki.
Według Maćkowskiego, bywa, że urzędnikom skarbowym trudno jest zrozumieć koncepcję biznesu opartego na prowadzeniu bloga. W tym tkwi cały problem. Barbara Filemonowicz uważa, że sądy wykazują w tej kwestii więcej rozsądku. I tak np. w wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Gliwicach z 10 lipca 2017 roku, o sygnaturze akt SA/Gl 287/17, uznano za nieprawidłowe stanowisko fiskusa, odmawiające blogerce urodowej prawa odliczenia m.in. wydatków na kosmetyki.
- Chociaż przepisy wprost nie zabraniają zaliczania wydatków związanych z tego typu działalnością w koszty, to jednak bloger musi umieć je dobrze uzasadnić. W przypadku kontroli podatkowej czy celno-skarbowej warto też, aby wykazał się współpracą z firmami, których produkty promuje na swojej stronie internetowej. Oczywiście w razie negatywnej decyzji będzie mógł złożyć odwołanie. Jednak lepiej zawczasu zminimalizować takie ryzyko - zaleca ekspert z Kancelarii Doradztwa Podatkowego MVP TAX.
Filemonowicz przypomina, że prawo wymaga jedynie, aby wydatek był poniesiony w celu uzyskania przychodów i należycie udokumentowany, np. fakturą. Warto więc gromadzić wszelkiego rodzaju dokumenty, które udowodnią zawodową aktywność. Korzystanie z odpłatnych usług związanych z hostingiem stron, profesjonalne sesje zdjęciowe czy zamieszczanie reklam - to wszystko może pomóc przekonać fiskusa do tego, że nasze blogowanie to faktycznie działalność gospodarcza.
- W mojej opinii, najlepszym zabezpieczeniem jest złożenie wniosku o indywidualną interpretację do Krajowej Informacji Skarbowej. Należy w nim dokładnie opisać zarówno dotychczasowe działania, jak i plany biznesowe. Warto zrobić to w sposób jak najbardziej wyczerpujący, tj. niedający podstaw do wezwań o uzupełnienie pisma czy też pozostawienie go bez rozpatrzenia. Opłata za analizę jednego stanu faktycznego lub przyszłego zdarzenia wynosi 40 zł. Koszt przygotowania wniosku przez doradcę podatkowego może sięgać kilku tys. zł. To zależy od indywidualnego cennika i rodzaju sprawy - informuje Maćkowski.
Trzeba też zaakceptować to, że każda działalność gospodarcza, w tym blogerska, wiąże się z pewnym ryzykiem, również podatkowym. Jak podsumowuje Barbara Filemonowicz, granica między wydatkiem prywatnym a związanym z działalnością jest płynna, a opiera się na obiektywnie ocenianej możliwości przyczynienia się wydatku do osiągnięcia przychodu. Pomocny może okazać się więc publicznie widoczny efekt. Fiskusowi trudno będzie zakwestionować wrzucenie do kosztów np. biletów lotniczych, jeśli twórca internetowy opublikuje post z podróży i podpisze kontrakt z siecią hoteli, obejmujący ich promocję.