Drogie obietnice przedwyborcze obciążą głównie przedsiębiorców
Przed wyborami parlamentarnymi, które odbędą się 13 października, obserwujemy naturalny wzrost liczby politycznych obietnic. By przekonać wyborców do zagłosowania na odpowiednią listę, ugrupowania polityczne prześcigają się w obiecywaniu obywatelom społecznych i gospodarczych rozwiązań.
Politycy obiecują przede wszystkim, że więcej pieniędzy trafi do kieszeni obywateli - przez programy społeczne i wyższe płace, a mniej z nich wypłynie dzięki niższym podatkom. Niestety gołym okiem widać, że zrealizowanie przedwyborczych obietnic bardzo nadweręży budżet państwa.
Nie rozmawia się jednak w kampanijnym szale o tym, skąd te pieniądze wziąć. Eksperci oceniają szczególnie jedną z obietnic partii rządzącej - jako problematyczną dla skarbu państwa.
- Bardzo kłopotliwe dla gospodarski będzie wprowadzenie obietnicy dużego podniesienia płacy minimalnej - powiedział serwisowi eNewsroom Piotr Soroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej. - Jest to zgrabne zagranie bieżącej administracji. Rządzący wiedzą, że koszty tego projektu w zdecydowanym stopniu poniosą przedsiębiorcy, a budżet sporo zarobi na większych podatkach i dodatkowych składkach na ZUS. Ale może się okazać, że skutki podniesienia płacy minimalnej będą znacznie większe, niż spodziewa się administracja. Może odbić się to negatywnie na rynku pracy, zwłaszcza w niedużych ośrodkach i na rynku usługowym - ostrzega Soroczyński.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze