Kamil Stoch w Turnieju Czterech Skoczni. Kto zarobi na jego sukcesach?
Kamil Stoch, wygrywając cztery konkursy i cały Turniej Czterech Skoczni, zapisał się na kartach historii sportu. Ale jego sukces i dobre wyniki kolegów z drużyny mają wymiar nie tylko sportowy. Zadowoleni są sponsorzy. Gdy skaczą nasi, miliony Polaków oglądają przy okazji logotypy Lotosu, Grupy Azoty czy Renault. Z jakim skutkiem?
Styczeń 1997 roku - Adam Małysz ma szansę na wygraną w Bischofshofen (ostatecznie będzie drugi) - rozmawiam z trenerem skoczków Pavlem Mikeską. Trener pochwalił swojego zawodnika, ale przyznał, że nie jest łatwo pod względem finansów. Narzekał, że musi sam płacić krocie za komórkę, odbierając telefony od polskich dziennikarzy. Dzisiaj taka sytuacja wydaje się nie do pomyślenia. Związek ma licznych sponsorów, firmy chcą być utożsamiane z sukcesem polskich skoczków. Opłacenie rozmów telefonicznych to pestka.
Kto reklamuje się na ubiorach polskich narciarzy (nie tylko skoczków)?
- Staramy się, aby to były firmy z Polski. Tam, gdzie to jest niemożliwe, bo np. nie mamy polskich samochodów, wybieramy zagranicznych partnerów. Stąd np. na kombinezonach polskich skoczków logo Renault - mówi nam Tomasz Wieczorek, sekretarz generalny Polskiego Związku Narciarskiego.
Jednak najważniejsze miejsce zajmują Grupa Lotos (generalny sponsor Polskiego Związku Narciarskiego) i Grupa Azoty (generalny partner PZN). Oprócz nich są także wspomniany Renault (główny sponsor), Sixt (partner transportowy), spółka odzieżowa 4F i liczni inni partnerzy.
Szczególnie długa, bo już kilkunastoletnia, umowa wiąże PZN z Lotosem. Obecna kończy się w tym roku. Jak jednak mówi nam Wieczorek, już prowadzone są rozmowy w sprawie jej przedłużenia.
Ile kosztuje bycie generalnym sponsorem? Tego nasz rozmówca nie może zdradzić. Kilka lat temu paliwowy potentat musiał wydać dwa miliony złotych. Jednak sukcesy naszych narciarzy, a zwłaszcza skoczków, spowodowały wzrost ceny. - Zależy ona od wielu czynników, sukces sportowy jest oczywiście ważnym kryterium, staramy się, aby obie strony były zadowolone - wyjaśnia sekretarz PZN.
Związek z reklamodawcami stara się podpisywać czteroletnie umowy. W ten sposób nie ma ryzyka, że w przypadku jednego złego sezonu sportowcy pozostaną bez wsparcia finansowego. Z drugiej strony reklamodawcom nie grożą bardzo wysokie ceny w przypadku krótkotrwałego wybuchu formy zawodników.
Posiadanie wiernego grona sponsorów jest dla PZN bardzo ważne. Dzięki nim domyka się bowiem budżet związku. Ten sięga 22 mln złotych. Z tego około 45 proc. daje Ministerstwo Sportu i Turystki, część to także wpływy z praw telewizyjnych, jednak gros to zasługa reklamodawców.
Dariusz Malinowski
Więcej informacji na portalu wnp.pl