Konfederacja Lewiatan ostrzega: Sklepiki szkolne mogą zniknąć
Czy to koniec sklepików szkolnych? Konfederacja Lewiatan twierdzi, że prowadzenie takiej działalności stanie się nieopłacalne.
Zgodnie z propozycjami zawartymi w konsultowanym właśnie rozporządzeniu ministra zdrowia od 1 września br. w sklepikach szkolnych możliwe będzie kupienie wyłącznie kanapek (i to na bazie pieczywa razowego lub pełnoziarnistego), sałatek, mleka i produktów mlecznych, warzyw i owoców, w tym suszonych (ale bez dodatku cukru), a także napojów, o ile nie mają w swoim składzie cukru. Prowadzenie sklepików stanie się nieopłacalne - ostrzega Konfederacja Lewiatan.
Do 20 lipca trwają konsultacje projektu rozporządzenia ministra zdrowia w sprawie "grup środków spożywczych przeznaczonych do sprzedaży dzieciom i młodzieży w jednostkach systemu oświaty oraz wymagań, jakie muszą spełniać środki spożywcze stosowane w ramach żywienia zbiorowego dzieci i młodzieży w tych jednostkach".
Biznes INTERIA.PL na Facebooku. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
- Niestety wstępna ocena projektu prowadzi do konstatacji, że proponowane rozwiązania w żaden sposób nie wpłyną na zmianę nawyków żywieniowych. Doprowadzą co najwyżej do tego, że prowadzący sklepiki będą musieli je zamknąć, ponieważ nie będą w stanie sprostać wymaganiom. Kolejny raz projekt wychodzący z Ministerstwa Zdrowia pomija aspekt gospodarczy prowadzonej działalności. Oczywiście nie można negować chęci zmian przyzwyczajeń żywieniowych Polaków i próby wskazania właściwego sposób odżywiania. Należy jednakże pamiętać, że nawet najszczytniejsze cele mogą być zaprzepaszczone, jeżeli nie będą mieć szans realizacji - mówi dr Dobrawa Biadun, ekspertka Konfederacji Lewiatan.
Wprowadzono różnego rodzaju przeliczniki, które nie są znane sprzedawcom, np. wartość odżywcza na produktach będzie obowiązkowa od końca 2016 roku. Jak zatem przedsiębiorca będzie w stanie wykazać, że w kanapce jest wędlina o zawartości tłuszczu nie większej niż 10 g na 100 g produktu?
Zupełnie niezrozumiałe jest również wprowadzenie możliwości sprzedaży napojów wyłącznie w opakowaniach nie większych niż 330 ml. Ciekawe, dlaczego dzieci nie mogą pić więcej. Czyżby soki owocowe były aż tak szkodliwe? Wątpliwe też, aby sklepiki mogły utrzymać się ze sprzedaży owoców i warzyw, skoro większość szkół uczestniczy w programie rządowym "Owoce i warzywa w szkole".
- Sklepiki szkolne nie mogą zastępować stołówki. Czytając projekt, odnoszę natomiast wrażenie, że projektodawcy chcą ze sklepików zrobić "bufety". A chyba celem sklepiku nie jest zastąpienie stołówki szkolnej? - dodaje dr Dobrawa Biadun.
Projektodawcy zupełnie zapominają, że sklepiki szkolne, we współpracy z radami rodziców, w ostatnich latach przeszły pozytywną metamorfozę. W zdecydowanej większości tych punktów chipsy i gazowane napoje zastąpiły chrupki kukurydziane, batoniki, płatki, soki, woda i kanapki. Producenci słodyczy zadbali o to, aby sztuczne barwniki zastąpiły naturalne, a porcje proponowane dzieciom do sprzedaży były mniejsze. W sprzedaży pojawiły się produkty zbożowe, ekologiczne i niskokaloryczne.
Autorzy projektu zupełnie nie uwzględniają wpływu proponowanej regulacji na mikroprzedsiębiorców, jakimi są sprzedawcy, ajenci oraz dostawcy żywności do tych placówek. To najczęściej rodzinne przedsiębiorstwa, które nie będą w stanie podołać ekonomicznie nowym wymaganiom. A proponowane w projekcie produkty są droższe i nie każdego będzie stać na ich zakup.
Szkoda, że Ministerstwo Zdrowia opracowało projekt bez poznania opinii przedsiębiorców, czyli osób, które de facto będą wykonawcami proponowanych zmian. Można tylko zapytać, skąd pomysł, aby projekt rozporządzenia trafił do uzgodnień pod koniec czerwca. Dzięki temu opiniowanie przypada na okres wakacyjny, a zmiany wejdą w życie już 1 września 2015 r. Zatem wszyscy z pierwszym dzwonkiem dowiemy się, że np. andruty, drożdżówki czy chociażby gumy do żucia już nie są dostępne w sklepikach szkolnych...
- Być może, że już samych sklepików nie będzie, bo proponowane wymagania są tak wyśrubowane, że prowadzenie działalności przestanie być opłacalne. Dzieci będą zatem musiały przynosić jedzenie z domu, albo wychodzić poza teren szkoły. Tylko szkoda młodszych podopiecznych, którzy sami poza teren szkoły nie wyjdą - dodaje dr Dobrawa Biadun.
Konfederacja Lewiatan