List do redakcji
Do naszej redakcji napisał czytelnik oburzony decyzją posłów o przyjęciu projektu podnoszącego składki na ubezpieczenie.
Poniżej cytujemy otrzymany list niemal w całości:
Z rzadka piszę do Państwa, przeważnie wtedy, gdy zdenerwuję się. Ostatnio dotknęła mnie do żywego sprawa tzw. podwyższenia składek na ZUS dla tzw. "prywaciarzy".
O ile jeszcze parę dni temu rzecz wyglądała niewinnie (spodziewaliśmy się odrzucenia projektu w pierwszym czytaniu), to teraz - po wczorajszym głosowaniu - straciliśmy złudzenia. Piszę w liczbie mnogiej, jako że mam paru kolegów informatyków, prowadzących, podobnie jak ja, "jednoosobową działalność".
Z załączonego projektu ustawy wynika, że jeśli ktoś ma dochody rzędu 2.200- 4.000 miesięcznie, to traci DODATKOWO 25%! Przykładowo, przy dochodach rzędu 4.000 zł płaci się obecnie ok. 630 zł na ZUS, a po zapłaceniu od reszty podatku PIT pozostaje ok. 2.800 zł. Od przyszłego roku składka ma wzrosnąć do ponad 1600 zł! Nowe opłaty obejmą przypuszczalnie połowę z 2 mln małych firm (rząd spodziewa się wpływów ok. 2 mld zł rocznie z tego tytułu, co daje średnio 2.000 zł na firmę). Ciekawe, iż najbardziej ucierpią tzw. "średniacy". Bo jeśli komuś zarabiającemu 4.000 brutto zabiera się ćwierć jego dochodów, to osoba mająca wpływy np. 10 tys. zł traci jedynie 10%, ponieważ skala kończy się właśnie na 4.200 zł! Ostrze sprawiedliwości ludowej wycelowano zatem w klasę średnią: "biedniacy" (mający mniej niż 1.400 zł) nic nie tracą, a bardzo bogaci nawet nie zauważą dodatkowego obciążenia. Ot, sprawiedliwość.