Mediacja: Gra nie warta świeczki?
Zdaniem ekspertów, nowe przepisy, które mają rozpropagować mediacje w sporach konsumenckich i gospodarczych, nie zadziałają, bo Polacy nie są ludźmi chętnymi do rozmów.
Polacy nie są ludźmi chętnymi do rozmów - wolą za wszelką cenę udowodnić swoją rację, mówi adw. Tomasz Cyrol, ekspert od mediacji przy UJ.
Chodzi o dwa projekty zmian w przepisach, nad którymi pracują Ministerstwo Gospodarki i Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Jeden - projekt ustawy o wspieraniu polubownych metod rozwiązywania sporów - ma m.in. rozpropagować mediacje w sporach biznesowych, a drugi - projekt ustawy o pozasądowym rozwiązywaniu sporów konsumenckich - służy stworzeniu kompleksowego systemu rozstrzyganiu konfliktów na linii konsument-przedsiębiorca.
Jednak zdaniem Tomasza Cyrola, uregulowania te, choć dobre pod względem technicznym, mogą nie przynieść spodziewanego przełomu i zwiększyć znikomego w tej chwili odsetka spraw załatwianych przy pomocy mediacji. "Polacy nie są ludźmi chętnymi do rozmów" - ocenił Cyrol podczas czwartkowego Kongresu sporów sądowych, mediacji i arbitrażu zorganizowanego przez Instytut Allerhanda.
Jego zdaniem, w naszym społeczeństwie chęć pokazania, że ma się rację, przeważa często nad kalkulacją ekonomiczną, która przemawiałaby za szybkim i polubownym załatwieniem sprawy poprzez negocjacje z drugą stroną.
- Mamy słynne spory o miedzę, które trwają wiele lat, gdzie wnuk adwokata, który zaczął prowadzić sprawę, kończy tę sprawę, albo jeszcze przekazuje ją swemu synowi. A wynagrodzenie pełnomocników przewyższa wielokrotnie wartość przedmiotu sporu - mówił Cyrol.
Podobne problemy istnieją - według eksperta, który działa także jako mediator Centrum Alternatywnego Rozwiązywania Sporów Uniwersytetu Jagiellońskiego - w wypadku sporów konsumenckich.
- Jeżeli przedsiębiorca chce uwzględnić reklamację, naprawić szkodę, bo rzeczywiście uważa, że zrobił źle albo dba o swój PR, to i tak załatwi ją pozytywnie. Natomiast w sytuacji, w której przedsiębiorca nie chce zgodzić się na uznanie roszczenia konsumenta, to idzie do sądu (...) bo nie ma interesu, żeby korzystać z polubownych metod rozstrzygania sporu, a może ciągnąć sprawę bardzo długo - podnosił Cyrol. Jak mówił, przedsiębiorcy nie lubią też zawierania ugód, bo konkretny pracownik boi się pretensji ze strony szefa i oskarżeń, że niepotrzebnie ustąpił.
Jako receptę wskazał edukację społeczeństwa, jednak nie w sensie zwiększania wiedzy, co do przysługujących poszczególnym stronom praw, a zmiany mentalności.
- Trzeba zachęcać społeczeństwo do mediacji, do rozmów. (...) Mówić im: +Lepiej się dogadać, niż walczyć+. Druga rzecz, powinniśmy także edukować przedsiębiorców przy pomocy kija i marchewki. (...) Pokazać im, że klient jest jego skarbem - podkreślał.
- Obok tworzenia rozsądnego, dobrego prawa, musimy jeszcze myśleć o tym, co jest w naszych głowach i charakterach (...) i rozpocząć wieloletnią kampanię - dodał.
Z tymi argumentami zgodzili się w dyskusji także pozostali uczestnicy debaty. Jak mówił Paweł Zagaj z UOKiK, sceptycyzm ze strony przedsiębiorców co do polubownego rozwiązywania sporów potwierdziły konsultacje przy opracowaniu ustawy.
Według Zagaja, podczas rozmów Urzędu np. z reprezentantami branży turystycznej potwierdziło się, że nie zależy im na stworzeniu silnego arbitra branżowego, bo bardziej opłacalne wydaje im się przeciąganie sporów w sądzie.
Z kolei Karolina Mania z Uniwersytetu Jagiellońskiego wyraziła przekonanie, że nowe przepisy mogą jednak przyczynić się do zmiany mentalności i pomóc w upowszechnieniu mediacji.
- Mój poziom optymizmu jest odwrotnie proporcjonalny do poziomu realizmu, niezależnie od tego, jakie są statystyki. Mam przekonanie, że zmiany pomogą wesprzeć alternatywne metody rozwiązywania sporów - mówiła.