Polski Cukier zarobi
Nie do wiary! Polski Cukier, który powstał na życzenie polityków, zaczyna zarabiać. Co nie znaczy, że jego zarząd spocznie na laurach.
- Nie zmieniamy programu restrukturyzacji - mówi Krzysztof Kowa, prezes Krajowej Spółki Cukrowej Polski Cukier (KSC) - firmy, kontrolowanej przez skarb państwa i powstałej kilka lat temu na życzenie polityków.
To najważniejsze przesłanie dla banków, do których KSC wystąpiła o kredyt na tegoroczną kampanię produkcyjną. W tym roku potrzeba na to aż 1 mld zł.
Argumenty dla bankiera
Prezes przyznaje, że o kredyt nie będzie łatwiej niż rok temu, kiedy spółka starała się o 600 mln zł, mając poręczenie skarbu państwa. Dostała tylko 400 mln zł.
- W 2004 r. koszty kampanii są większe, bo wzrosła cena surowca. Nie mamy gwarancji rządowych, ale pojawiły się nowe elementy, mogące zwiększyć zaufanie banków: UE gwarantuje np. cenę interwencyjną, zapewniającą minimalną cenę sprzedaży cukru. Jeśli jego sprzedaż się nie powiedzie, nadwyżki ma obowiązek skupić agencja rolna. Jest jeszcze jeden argument dla banków - KSC się restrukturyzuje - mówi Krzysztof Kowa.
Powiew optymizmu
Po ostrych protestach przeciwko likwidacji cukrowni porozumienie podpisali pracownicy zakładu Sokołów. Dobiegają końca rozmowy z pracownikami zamykanego Żnina. Do kampanii w tym roku nie przystąpią cztery zakłady. Poza Żninem ponad 300 pracowników zgodziło się już na odprawy. W ramach dobrowolnych odejść i emerytur w ciągu roku KSC opuściło już 1,5 tys. osób. Spółka wypłaciła im ponad 10 mln zł.
- Po 80 mln zł straty we wrześniu 2003 r. ten rok obrotowy zamkniemy z kilkunastoma milionami złotych nad kreską. Na koniec maja mieliśmy 10 mln zł zysku. Wynik byłby lepszy, ale utworzymy rezerwy na odprawy. Spłaciliśmy też 50 z 200 mln zł starych długów i obsługujemy bieżące kredyty. Wszystko wskazuje na to, że w kolejnym roku zarobimy 70-100 mln zł - zapowiada Krzysztof Kowa.
W dużej części poprawa wyników związana jest z wyższymi cenami cukru. Ale zysków nie będzie bez ograniczenia kosztów...