Polski Ład bardziej dotkliwy dla przedsiębiorców niż w zapowiedziach
"Przykre zaskoczenie", "najbardziej agresywne posunięcie podatkowe w historii III RP", "wzrost podatków dla milionów obywateli" - to tylko niektóre z komentarzy przedstawicieli organizacji przedsiębiorców po zaprezentowaniu przez Ministerstwo Finansów projektu ustawy, która ma zreformować system podatkowy w ramach rządowego programu Polski Ład. Rozczarowanie jest duże, a zamiast rozwiązań, które miały złagodzić negatywny wymiar zmian dla samozatrudnionych i małych firm, w projekcie ustawy można liczyć gwoździe do fiskalnej trumny przedsiębiorców.
W poniedziałek resort finansów przedstawił projekt ustawy nowelizującej przepisy podatkowe w ramach Polskiego Ładu. Kręgosłup rządowej propozycji pozostał bez zmian - podwyższenie kwoty wolnej od podatku do 30 tys. złotych, drugi próg podatkowy od 120 tys. złotych, składka zdrowotna w wysokości 9 proc. od podstawy opodatkowania dla przedsiębiorców. Mimo wcześniejszych zapowiedzi, że rząd rozważy rozwiązania łagodzące dolegliwość tej ostatniej dla samozatrudnionych, w projekcie znalazło się kilka ulg, a oprócz tego dodatkowe obciążenia. Wszystko w duchu społecznego podatkowego "fair play", jak określa cel reformy ministerstwo.
- Niestety projekt ustawy o Polskim Ładzie jest przykrym zaskoczeniem. To absolutnie nie jest ustępstwo wobec przedsiębiorców. Nie zauważyliśmy żadnej zmiany w stosunku do pierwotnych założeń reformy, które były ogłaszane na konferencjach prasowych. Co gorsza, jest dużo rozwiązań, o których absolutnie nie było mowy na wcześniejszych etapach prezentacji Polskiego Ładu, które pogarszają sytuację przedsiębiorców w istotnym stopniu - mówi Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich.
Suchej nitki na rządowej propozycji nie zostawiają też inne organizacje biznesu. - To najbardziej agresywne posunięcie fiskalne w historii III RP i mam nadzieję, że nie uzyska większości parlamentarnej - mówi Interii Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. - To drastyczna podwyżka podatków tylko dla małych polskich firm - podkreśla. I dodaje, że reforma dotyczy tylko małych polskich firm, bo korporacje, które nie płacą podatków, nie zostały zauważone przez Ministerstwo Finansów.
"Propozycje w zakresie opodatkowania i finansowania składki zdrowotnej, przedstawione w Polskim Ładzie oznaczają wzrost podatków dla milionów obywateli. Więcej zapłacą przedsiębiorcy i pracownicy najbardziej zaangażowani w rozwój gospodarczy, najlepsi specjaliści i konkurencyjne firmy" - wskazuje w swoim stanowisku Konfederacja Lewiatan.
Jakie dodatkowe elementy pojawiły się w projekcie ustawy? - Podatnicy na ryczałcie, którzy do tej pory mogli mieć nadzieję, że zmiany nie dotkną ich w dużym stopniu, ponieważ niektóre stawki ryczałtu miały być obniżone o 3 punkty procentowe, będą płacić składkę zdrowotną wyliczaną w sposób proporcjonalny do przychodów. Ta stawka składki zdrowotnej będzie wynosiła jedną trzecią stawki podatku ryczałtowego i dla wielu jest to rozwiązanie niekorzystne - ocenia Kozłowski.
Jak wyjaśnia, jeżeli ktoś prowadzi działalność gospodarczą na bardzo małą skalę, to może to być dla niego rozwiązanie lepsze niż stawka obliczana kwotowo, natomiast dla dużej części ryczałtowców to zmiana niekorzystna, która powoduje, że ryczałt niekoniecznie będzie dobrą alternatywą dla innych form opodatkowania działalności gospodarczej.
- Jest to najwyższa w historii podwyżka podatków dla mikrofirm i małych firm - wskazuje Kaźmierczak. - Jest to uderzenie np. we fryzjerów, kosmetyczki, którym drastycznie, bo o 30 proc. rosną podatki na ryczałcie ewidencjonowanym. To jest prawie pół miliona przedsiębiorców i temu pół milionowi przedsiębiorców, którzy byli na ryczałcie ewidencjonowanym, podnosi się podatki w sposób drastyczny i niespotykany do tej pory - ocenia.
Zapowiadane przez rząd obniżenie stawek ryczałtu od przychodów ewidencjonowanych obejmie jedynie osoby wykonujące zawody medyczne (stawka 14 proc.) plus niektóre przychody związane ze świadczeniem usług w obszarze IT (stawka 12 proc.).
Zmiany dotkną również osoby prowadzące działalność gospodarczą w obszarze najmu mieszkań. - Te osoby będą mogły korzystać tylko z ryczałtu od przychodów ewidencjonowanych i zostanie zlikwidowana amortyzacja budynków mieszkalnych w przepisach podatkowych - wskazuje Kozłowski.
Co to oznacza w praktyce? - To kompletnie zmienia biznesplany osób, które inwestowały w mieszkania na wynajem. I to zmiana naprawdę rewolucyjna. Jeśli ktoś rozliczał koszty wynajmu mieszkania i ta działalność była częściowo finansowana kredytem, a odsetki od kredytu były wliczane w poczet kosztów uzyskania przychodów, to nowe przepisy są dla niego zdecydowanie niekorzystne - tłumaczy główny ekonomista FPP. Jego zdaniem oznacza to duże zmiany dla rynku najmu - zarówno dla osób, które mają jedno czy dwa mieszkania, które wynajmują w ramach działalności gospodarczej, jak i dla dużych podmiotów, które inwestują w mieszkania na wynajem. Ich opodatkowanie istotnie wzrośnie. Rykoszetem dostać mogą również najemcy w sytuacji, gdy stratni wynajmujący - bez możliwości wrzucenia rat kredytu za zakup mieszkania pod najem w koszty - podniosą stawki najmu.
Kolejny element zmian to leasing operacyjny. Sprzedaż środka leasingu, na przykład samochodu, po zakończeniu leasingu, będzie opodatkowana. - To spowoduje, że atrakcyjność leasingu dla przedsiębiorców zmaleje - uważa Kozłowski.
W praktyce dochodzi też do likwidacji karty podatkowej. - Ta forma opodatkowania praktycznie zostanie wyeliminowana - ocenia ekonomista. Zgodnie z rządowym projektem, opodatkowania w tej formie nie będą mogli bowiem wybrać nowi podatnicy.
Pojawią się też dodatkowe obowiązki w zakresie rachunkowości. - Wzrosną koszty prowadzenia księgowości działalności gospodarczej, ponieważ będzie trzeba wysyłać JPK [jednolity plik kontrolny - red.] nie tylko, jeżeli chodzi o rozliczenia po stronie VAT-u, ale trzeba będzie wysyłać w formie JPK także księgi rachunkowe i podatkowe. To powoduje, że firmy rachunkowe będą chciały inwestować w księgowe systemy IT, które będą miały taką funkcjonalność, a przez to ceny usług rachunkowych dla przedsiębiorstw wzrosną - wskazuje Kozłowski.
- To wszystko pokazuje, jak dużo przedsiębiorcy będą musieli zapłacić za to, co rząd pokazuje jako korzyści płynącego z Polskiego Ładu, np. wyższą kwotę wolną od podatku. To są rozwiązania, które kosztują 70 mld złotych. Ok. 8 mld złotych zostanie w kieszeniach podatników, czyli z jednej strony rząd daje podatnikom 70 mld złotych, ale od razu zabiera 62 mld złotych - wylicza Kozłowski. I dodaje, że to zmiany tak szeroko zakrojone, że ogromna część przedsiębiorców w Polsce w momencie wejścia w życie ustawy, będzie musiała zastanowić się nad dalszą formułą prawną prowadzenia działalności gospodarczej.
Przykładowe wyliczenia związane z Polskim Ładem przygotowała Konfederacja Lewiatan. I tak inżynier świadczący usługi na podstawie umowy B2B, opodatkowany podatkiem liniowym, uzyskujący dochód po odliczeniu składek na ubezpieczenia społeczne (1 457,49 zł) w wysokości 15 000 zł płaci obecnie 2 850 zł podatku. Po zmianach będzie to 4 200 zł, tj. o 1 350 zł więcej. Rocznie zapłaci więcej 16 200 zł.
Do reformy podatkowej dorzucą się nie tylko przedsiębiorcy, ale i lepiej zarabiający pracownicy na etacie z uwagi na brak możliwości odliczenia od podatku składki zdrowotnej.
Z wyliczeń Konfederacji Lewiatan wynika, że po wprowadzeniu Polskiego Ładu straty dotkną zatrudnionych na etacie z dochodem wynoszącym ok. 8 000 zł netto i więcej miesięcznie. Osoba zarabiająca 13 000 zł brutto miesięcznie straci w skali roku ponad 350 zł.
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
- Korzyści z Polskiego Ładu odnoszą osoby niepracujące, czyli emeryci, bezrobotni, osoby wykonujące prace dorywcze plus osoby najmniej zarabiające, czyli pracownicy etatowi zarabiający w okolicach płacy minimalnej. Takie osoby mogą zarobić 120 zł netto miesięcznie więcej na tych zmianach - wskazuje główny ekonomista FPP. Przy wyższych zarobkach "zyski" z reformy podatkowej topnieją.
Zdaniem organizacji pracodawców, reforma proponowana przez rząd, nie rozwiązuje problemów. Zmiany są głębokie, ale wciąż obracają się wokół tej samej logiki systemowej. - Jeśli myślimy o tak szerokiej reformy, to zmiany powinny iść w kierunku budowania systemu na nowo, a nie dokładania do niego nowych klocków, które wykrzywiają jego funkcjonowanie. To największy problem z Polskim Ładem, który wpisuje się w logikę łatek i korekt - wskazuje Kozłowski.
Krytyka dotyczy również dwutygodniowego okresu konsultacji publicznych projektu, który zdaniem ekspertów jest absurdalnie krótki. - To wpisuje się w niechlubną praktykę stosowaną przy niektórych ustawach. Niektóre są procedowane normalnie, ale jak rząd wie, że grzeszy, to wtedy robi tego typu rzeczy - ocenia Kaźmierczak.
- Tylko w przypadkach wyjątkowych dopuszczalne jest skrócenie okresu konsultacji, który standardowo wynosi miesiąc. Tutaj nie mamy do czynienia z takim uzasadnionym przypadkiem, ponieważ to nie jest tak, że mamy do wykonania jakieś orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, albo jesteśmy spóźnieni z implementacją dyrektywy unijnej. To inicjatywa rządu i rząd powinien planować swoje prace w taki sposób, aby nie konsultować projektu w pośpiechu, bo zmiany będą gigantyczne i dostosować do nich będą musieli się wszyscy - podsumowuje Kozłowski.
Dominika Pietrzyk