Strony muszą być aktywne
Sąd tylko wyjątkowo będzie mógł pomóc słabszej stronie procesu, która nie zgłasza dowodów. Jeśli strony nie zgłoszą dowodów w wyznaczonym terminie, potem nie będą mogły ich powołać. Sąd będzie mógł wydać wyrok zaoczny, jeśli na wezwanie pozwany nie odpowie.
Do Sejmu trafił projekt nowelizacji kodeksu postępowania cywilnego, który ogranicza kompetencje sądu do przeprowadzania dowodów z urzędu tylko do szczególnie uzasadnionych przypadków. Strony we wniosku dowodowym będą musiały wyraźnie określić środki dowodowe oraz fakty, które dowodzą.
- Umożliwi to sądowi ustalenie, czy dany dowód powołany został na okoliczności istotne dla rozstrzygnięcia sprawy czy też jedynie dla zwłoki - uzasadnia Piotr Matczuk z Ministerstwa Sprawiedliwości.
- Zawężenie możliwości działania sądu z urzędu nie jest jednak prawidłowym rozwiązaniem. Nie można przewidzieć wszystkich sytuacji, w których taka konieczność może się pojawić - podkreśla prof. Lech Gardocki, pierwszy prezes Sądu Najwyższego.
Obowiązek wskazania wszystkich dowodów obciąży całkowicie strony, i to one będą musiały wykazać swoje racje (zasada kontradyktoryjności).
- Jestem za realizacją tej zasady w procesie, bo sąd powinien być arbitrem w sprawie. Powinno to jednak nastąpić tylko przy poszerzeniu dostępu do bezpłatnej profesjonalnej pomocy prawnej dla osób ubogich - mówi sędzia Waldemar Żurek ze Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia.
- Te zmiany ograniczają rolę sądu w dążeniu do prawdy obiektywnej w procesie. To przejaw do formalizowania obowiązków stron i wiązania aktywności sądu - ocenia Teresa Romer, sędzia Sądu Najwyższego w spoczynku.
Koncentracja dowodów
Sąd będzie mógł w toku rozprawy zakreślić każdej stronie termin do powołania wszelkich twierdzeń, zarzutów i dowodów pod rygorem utraty prawa skorzystania z nich na dalszym etapie. Jeżeli pozwany na wezwanie sądu nie udzieli odpowiedzi na pozew, sąd wyda wyrok zaoczny. Sąd będzie mógł zobowiązać strony do złożenia innych pism procesowych.
- Przyjęcie takiego trybu w sposób oczywisty przyspieszy rozpoznanie sprawy. Sąd już przed wyznaczeniem pierwszego terminu rozprawy pozna stanowiska obu stron oraz towarzyszące im wnioski dowodowe - argumentuje Piotr Matczuk.
- Idea przyspieszenia postępowania zasługuje na aprobatę, jednak obowiązek pozwanego, by już w odpowiedzi na pozew powołał wszelką argumentację prawną, wszystkie dowody i fakty pod rygorem ich pominięcia, to nadmierne sformalizowanie czynności sądowych - odpowiada Joanna Agacka-Indecka, wiceprezes Naczelnej Rady Adwokackiej.
Sąd winien mieć uprawnienia do dyscyplinowania uczestników procesu, jednak sam pozew jest często pismem zbyt lakonicznym, by udzielić wymaganej odpowiedzi. Sąd winien raczej dążyć do wyjaśnienia sprawy przez wymianę pism procesowych - dodaje mecenas Joanna Agacka-Indecka.
Ryzykowne przyspieszenie
Eksperci wskazują, że nie zawsze przyspieszenie powinno być priorytetem.
- Celem procesu cywilnego jest głównie wydanie sprawiedliwego wyroku. Można zatem przyjąć, że spóźnione zarzuty i wnioski dowodowe mogą być powoływane w dalszym toku sprawy, jeśli nie doprowadzi to do przedłużania postępowania - uważa prof. Lech Gardocki.
- Zasada pełnej kontradyktoryjności ma sens w postępowaniu gospodarczym. Jednak przenoszenie jej na grunt innych spraw, zwłaszcza z udziałem pracowników, oznacza pozostawienie słabszej strony samej sobie - mówi sędzia Romer.
- Restrykcyjność tego rozwiązania nie łączy się z przymusem adwokacko-radcowskim - zauważa prof. Lech Gardocki.
Zdaniem sędziego Waldemara Żurka prawdą jest, ze pisma procesowe stron w trakcie procesu mogą spowalniać postępowanie, za to profesjonalne pierwsze pismo ze wskazanymi wnioskami dowodowymi może je ustawić na korzyść strony.
- Mimo to przyspieszenie nie powinno następować kosztem niesprawiedliwych orzeczeń, a zasada kontradyktoryjności może do tego prowadzić - mówi sędzia Waldemar Żurek.
- Niezasadne jest dopuszczenie dowodu z urzędu, gdy strona może go przeprowadzić samodzielnie lub gdy dowód nie ma żadnego znaczenia dla rozstrzygnięcia. W uzasadnionych sytuacjach sąd jednak może i powinien przeprowadzić dowód niewnioskowany przez stronę - uważa Joanna Wysocka, radca prawny z kancelarii Lecha Obary w Olsztynie.
Bezradna strona
Od 1 lipca 1996 r. sąd nie ma już obowiązku z ustawy, by dążyć do wszechstronnego zbadania wszystkich okoliczności sprawy. W tym celu mógł z urzędu uzupełniać materiał i dowody stron. Od lipca 2004 r. sąd nie ma obowiązku pouczania stron o skutkach prawnych czynności procesowych i skutkach ich zaniedbań.
- Sąd nie jest już zobowiązany dążyć do ustalenia prawdy obiektywnej. Orzeka na podstawie dowodów przedstawionych przez strony, na które przerzucony został obowiązek dowodzenia wraz z odpowiedzialnością za wynik procesu - wyjaśnia mecenas Joanna Wysocka.
Zdaniem prof. Tadeusza Erecińskiego skreślenie tego obowiązku sądu nie narusza jego funkcji w zakresie prawidłowego przebiegu postępowania.
- Rolą sądu nie jest wykonywanie obowiązków, które ciążą na stronach. Przed nowelizacją bierni uczestnicy postępowania celowo mogli ukrywać okoliczności sprawy tylko po to, by później nie dopuścić do uprawomocnienia się orzeczenia - uważa prof. Tadeusz Ereciński.
- Jeśli strony nie złożą wniosku dowodowego, powinny się spodziewać, iż poniosą skutki jego braku. Powstaje pytanie, czy nie jest to sprzeczne z konstytucyjną zasadą sprawiedliwości. Sąd Najwyższy orzekł jednak inaczej - mówi mecenas Joanna Wysocka.
- Państwo nie może przed sądem cywilnym prowadzić obywatela za rękę. Jeśli strony są zainteresowane sporem, powinny w aktywny sposób dbać o swoje prawa - argumentuje prof. Tadeusz Ereciński.
- Warto wskazać, że gdy sąd opowie się po jednej ze stron, narazi się na zarzut stronniczości - mówi sędzia Żurek.
- Jednak działanie sądu z urzędu może stanowić uchybienie procesowe tylko wówczas, gdyby pozbawiało strony możności udziału w istotnej części postępowania lub wypowiedzenia się co do tych czynności sądu - podsumowuje mecenas Joanna Wysocka.
Piotr Trocha