TVP grozi paraliż?

Jak zamieszanie z wymianą członków rady nadzorczej wpływa na TVP? Teoretycznie życie toczy się dalej. Tylko teoretycznie... Decyzja Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji (KRRiT) o powołaniu nowego członka rady nadzorczej Telewizji Polskiej (TVP) nie miała bezpośredniego wpływu na codzienne funkcjonowanie telewizji publicznej: odbyło się posiedzenie zarządu, spotkała się rada nadzorcza.

Niby wszystko działa...

- Zarząd podejmuje decyzje, kieruje filmy do produkcji, pięć programów pracuje non stop - mówi Jarosław Szczepański, rzecznik TVP. Tyle tylko, że przed posiedzeniami zarządu pojawia się zawieszony w obowiązkach wiceprezes Ryszard Pacławski, chcąc uczestniczyć w spotkaniach, a dziewięcioosobowa rada nadzorcza na razie liczy dziesięciu członków. Część prawników uznaje ważność mandatu jej szefa Marka Ostrowskiego, część - Krzysztofa Czeszejko-Sochackiego. Trudno się spodziewać, by w takiej sytuacji zarząd i rada podejmowały kluczowe dla działania spółki decyzje. TVP zwleka na przykład z podjęciem decyzji o przyłączeniu się (lub nie) do Polskiego Operatora Telewizyjnego (POT), z inicjatywy Polsatu i TVN założonego do budowy telewizji cyfrowej. Nie ma też strategii dla TV Polonia (miała być gotowa do końca maja) ani strategii programowej. Zarząd nie realizuje też strategii restrukturyzacji telewizji publicznej, o której mówił "PB" niedawno Jan Dworak, prezes TVP. Zresztą wstrzemięźliwy zwykle w wypowiedziach szef Telewizji Polskiej przyznał na czwartkowym posiedzeniu sejmowej komisji skarbu, że działania Krajowej Rady prowadzą do destabilizacji sytuacji w TVP i obniżenia jej rangi jako nadawcy publicznego.

Reklama

...ale jak długo jeszcze

Przedłużający się stan zawieszenia i niepewności może doprowadzić do dalszego bezwładu organizacyjnego w TVP. Naprawdę katastrofalne skutki może mieć decyzja sądu. Jeżeli 6 lipca bądź na kolejnej rozprawie uzna, że mandat Marka Ostrowskiego jednak wygasł i - jak chciałaby tego część rady nadzorczej TVP - uchwały podejmowane z jego udziałem były nieważne, nagle może to przekreślić działalność spółki od września 2004 r.

- Państwo z KRRiT wyjęli jeden kamyczek, ale zadziałali na szkodę całej instytucji. Gdyby uchwała w sprawie Ryszarda Pacławskiego okazała się nieważna, to samo dotyczyłoby sprawozdania spółki, powołania dyrektorów. A to oznaczałoby paraliż TVP - komentuje Juliusz Braun, były przewodniczący KRRiT.

Wszystkiemu jest winna polityka. Przynajmniej tak twierdzi prawa strona. - Prawdopodobnie lewica uznała, że musi mieć instrument medialny do podciągnięcia się w sondażach poprzez uprawianie nachalnej propagandy partyjnej - twierdzi związany z prawicą Jarosław Sellin, do niedawna członek krajowej rady.

Magdalena Wierzchowska

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: paraliż | Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji | TVP | rada nadzorcza
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »