Wojna jak pandemia. Firmy trzymają pieniądze na czarną godzinę
Małe firmy szykują się na zaciskanie pasa. Zmniejszenie wartości składanych zamówień, prośba o dłuższe terminy płatności na fakturach, rezygnacja z planowanych zleceń - średnio co trzeci właściciel firmy doświadcza tego ze strony kontrahentów - wynika z badania Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej.
Pomagajmy Ukrainie - Ty też możesz pomóc!
Wiele z tych zjawisk nie ma podłoża ekonomicznego, a psychologiczne, zapewniają eksperci i przypominają, że podobne reakcje biznesu obserwować można było na początku pandemii.
Nic nie wskazuje na to, by wojna za naszą wschodnią granicą miała szybko dobiec końca. Tymczasem przedłużający się konflikt na Ukrainie odciska coraz większe piętno nie tylko na polskiej gospodarce, ale również na polskich firmach. I to niezależnie od tego, czy prowadzą one interesy na Wschodzie Europy, czy też nie.
Jak pokazuje badanie "Biznes a Ukraina" przeprowadzone pod koniec marca 2022 r. przez TGM Research na zlecenie Krajowego Rejestru Długów BIG, 38 proc. właścicieli firm z sektora MŚP uważa, że wojna rosyjsko-ukraińska ma lub będzie miała negatywny wpływ na ich działalność.
Skłania to przedsiębiorców do podejmowania decyzji mających na celu lepszą ochronę własnych interesów. Jednak zdaniem ekspertów, to nieuzasadnione obawy - większość z nich nie ma pokrycia w rzeczywistości. W praktyce natomiast takie działania przynoszą tylko szkodę mniejszym i słabszym partnerom biznesowym.
- wstrzymywanie płatności za produkty lub usługi,
- opóźnianie płatności za produkty lub usługi,
- prośba o dłuższe terminy płatności na fakturach,
- rezygnacja z zaplanowanych projektów lub zleceń,
- odraczanie zaplanowanych projektów lub zleceń
i zmniejszenie wartości składanych zamówień.
Już średnio co trzeci przedsiębiorca doświadczył ze strony kontrahenta każdego z tych zjawisk:
Czy Państwa firma doświadcza następujących zachowań ze strony kontrahentów tłumaczonych przez nich wojną na Ukrainie?
Najwięcej, bo 44 proc. badanych przedsiębiorców, uskarża się na zmniejszenie wartości składanych zamówień przez kontrahentów. Tamci z kolei wstrzymują się z większymi wydatkami, argumentując swoje decyzje niestabilną sytuacją ekonomiczno-gospodarczą naszego kraju i związaną z tym rosnącą inflacją.
- Z rozmów z naszymi klientami wynika, że firmy decydują się tylko na konieczne zakupy, akumulując środki finansowe i czekając na lepsze warunki do inwestowania. Stanowi to poważny problem dla dostawców, którzy dotychczas zbywali większe ilości towarów, a teraz, na skutek decyzji kontrahentów, muszą je magazynować lub szukać nowych możliwości zbytu. Zmniejszenie wolumenu sprzedaży oznacza dla przedsiębiorstwa również mniejszy zysk i gotówkę zamrożoną w niesprzedanym towarze - tłumaczy Dariusz Szkaradek, prezes firmy faktoringowej NFG, na co dzień obsługującej sektor MŚP.
Jak łatwo się domyślić, największe wskazania w tym zakresie pochodzą od firm z branży handlowej - 57,4 proc., ale i budowlanej - 56,13 proc. Zjawisko to występuje najczęściej w firmach średnich - 47 proc. (zatrudniających od 50 do 249 osób) i zlokalizowanych w regionie północnym (kujawsko-pomorskie, pomorskie, warmińsko-mazurskie) - 78,7 proc.
Ale nie tylko mniejszy zysk jest problemem. Wielu przedsiębiorców uskarża się na utracone kontrakty. Negatywną konsekwencją takiej sytuacji może być utrata płynności finansowej, a także brak dostępu do szybkiego finansowania.
- Według badania KRD, blisko 30 proc. przedsiębiorców z sektora MŚP spotkało się z odraczaniem zaplanowanych projektów lub zleceń przez kontrahentów, a 35 proc. z całkowitą rezygnacją z nich. W efekcie takie przedsiębiorstwa znalazły się bez zleceń i bez pieniędzy. Zostały też nagle pozbawione możliwości szybkiego finansowania chociażby w postaci faktoringu, bo nie mogą przecież wystawić faktury za projekt, którego de facto nie zrobili. Płynność finansowa tych firm zawisła na włosku - komentuje Dariusz Szkaradek, prezes Zarządu firmy faktoringowej NFG.
W największym stopniu problem ten dotyczy firm z branży handlowej i zlokalizowanych w południowo-zachodniej części kraju (woj. dolnośląskie i opolskie). Zdecydowanie częściej przedsiębiorcy skarżą się na całkowitą rezygnację z zaplanowanych wcześniej projektów, aniżeli na ich odraczanie.
Kolejnym problemem przedsiębiorców jest opóźnianie płatności bądź całkowite wstrzymywanie zapłaty przez kontrahentów. Z tym pierwszym zjawiskiem musi się mierzyć 33 proc. przedsiębiorców, a z drugim - 30 proc. Są to przeważnie firmy budowlane i transportowe.
Zdaniem ekspertów, takie zachowanie to nic innego jak kredytowanie swojej działalności kosztem innych podmiotów na rynku.
- W pierwszych miesiącach pandemii mieliśmy do czynienia z podobną "reakcją obronną" firm, która w istocie nie miała podłoża ekonomicznego, a psychologiczne. 27 proc. badanych przez nas wtedy przedsiębiorców przyznawało wprost, że choć ma pieniądze, to nie płaci, bo woli je trzymać na czarną godzinę, a 65 proc. ankietowanych podejrzewało o to swoich kontrahentów. Dziś z podobnym problemem mierzy się co trzeci badany. Oczywiście trudno znaleźć wytłumaczenie dla tak nieetycznych zachowań, zwłaszcza, że jak pokazała rzeczywistość, wstrzymywanie płatności działa na niekorzyść całej gospodarki, nakręcając przy tym spiralę zatorów płatniczych i przyczyniając się do spadku poziomu zaufania wśród firm - tłumaczy Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów.
Ale są też tacy kontrahenci, którzy najpierw próbują się dogadać. Stąd 38,43 proc. właścicieli firm spotkało się z prośbą o wydłużenie terminu płatności na fakturze "z powodu wojny na Ukrainie". To głównie firmy średnie i z branży budowlanej.
W tym wypadku przyczyny takich próśb mogą być zarówno ekonomiczne, jak i psychologiczne. A z podobnymi zjawiskami mieliśmy do czynienia również w pandemii.
- Wówczas przedsiębiorcy bardzo często potrzebowali więcej czasu na zgromadzenie środków niezbędnych do uregulowania należności, bo ich kontrahenci mieli problem z wypłacalnością i sygnalizowali opóźnienia. Dużym problemem były też zerwane łańcuchy dostaw, co wstrzymywało ich własne kontrakty. Dziś łańcuchy dostaw wciąż stanowią realny problem, a do tego doszły wysokie ceny materiałów, surowców, komponentów, podzespołów. Ponadto firmy chcą zyskać na czasie, aby dłużej obracać pieniędzmi i być fair w stosunku do swojego dostawcy - wyjaśnia Adam Łącki, prezes KRD.
Firmy z sektora MŚP najczęściej odraczają swoim klientom termin płatności o 14 i 30 dni, ale robią to niechętnie i nierzadko kosztem własnej płynności finansowej.
- Pierwszy kwartał był wyjątkowy, jeśli chodzi o wartość faktur, które przedsiębiorcy przekazali do finansowania faktoringiem. W skali całego rynku to 105 mld zł, czyli około jedna trzecia więcej niż w pierwszych trzech miesiącach ubiegłego roku. A brak pieniędzy od kontrahentów był i jest nadal jednym z głównych powodów, dla którego mikro i małe przedsiębiorstwa sięgają po to źródło finansowania. Z jednej strony wojna i inflacja wzmogły obawy, że podzespołów i półproduktów będzie brakowało, a ich cena będzie rosła. Z drugiej wielu klientów zwlekało z zapłatą. MŚP szuka więc sposobu, żeby i utrzymać płynność finansową, i zapewnić sobie materiały do produkcji czy świadczenia usług - podsumowuje Dariusz Szkaradek, prezes NFG.
Ogólnopolskie badanie "Biznes a Ukraina" przeprowadzone na zlecenie Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej SA w marcu 2022 r. przez TGM Research na grupie 320 firm z sektora mikro, małych i średnich przedsiębiorstw, metodą CAWI.