Wygrałem z Goliatem - apelacja ZAiKS oddalona
Sąd apelacyjny we Wrocławiu oddalił apelację Stowarzyszenia Autorów ZAiKS w sprawie przeciwko Marcinowi Węgrzynowskiemu, fryzjerowi z Wałbrzycha, który nie zgodził się na uregulowanie 922,50 zł za odtwarzanie muzyki z radia w prowadzonym przez niego salonie. Czy precedens przetrze szlaki innym małym przedsiębiorcom?
Sprawa Marcin Węgrzynowski kontra Stowarzyszenie Autorów ZAiKS znana jest w całej Polsce, przede wszystkim dzięki uporowi fryzjera z Wałbrzycha, który podjął wyzwanie walki o 922,50 zł - czyli dokładnie tyle, ile żądano od niego za publiczne odtwarzanie muzyki z radia w jego salonie.
Realizowana w salonie Węgrzynowskiego kontrola ZAiKS wykazała, że ten publicznie odtwarza muzykę, mimo niewykupionej licencji - właściciel salonu odmówił także uiszczania tantiem na rzecz Stowarzyszenia. Węgrzynowski podjął również ciekawą taktykę prewencyjną, tj. wywiesił w salonie komunikat, zgodnie z treścią którego klienci przebywający w salonie proszeni byli o niesłuchanie radia. Ba, tym, którzy mimo ostrzeżenia nie mogli się powstrzymać, Węgrzynowski rozdawał nawet zatyczki do uszu.
Unikanie opłat nie mogło jednak trwać w nieskończoność, więc w styczniu tego roku sprawa trafiła przed oblicze Sądu Okręgowego w Świdnicy. Skarżący ZAiKS domagał się zapłaty zaległych należności wysokości wspomnianych 922,50 zł. W ramach dowodu świadczącego na korzyść pozwanego, Węgrzynowski zebrał nawet 272 oświadczenia klientów swojego zakładu fryzjerskiego, w którym ci deklarowali, że muzyki w salonie nie słuchają. Fryzjer przedstawił także wykaz dochodów uzyskiwanych w salonie, co potwierdzało, że przedsiębiorca uzyskuje podobne zyski w okresach, w których w salonie działało radio, jak i tych, w których klienci zakładu pozbawieni zostali odtwarzanej w tle muzyki. To z kolei pozwoliło na wsparcie linii obrony art. 24 ust. 2 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych z dnia 4 lutego 1994 r. w brzemieniu: "Posiadacze urządzeń służących do odbioru programu radiowego lub telewizyjnego mogą za ich pomocą odbierać nadawane utwory, choćby urządzenia te były umieszczone w miejscu ogólnie dostępnym, jeżeli nie łączy się z tym osiąganie korzyści majątkowych".
Odnosząc się do w/w, w kwietniu tego roku Sąd Okręgowy w Świdnicy orzekł, że celem wizyty u fryzjera nie jest słuchanie radia, a muzyka grająca w salonie nie jest faktorem decydującym o wyborze konkretnego zakładu przez jego potencjalnych klientów. Dodatkowo wskazano, że radio to nie tylko odtwarzana dzięki niemu muzyka, ale także wiadomości, a dostępu do nich nie można bronić ani pracownikom, ani klientom salonu.
Oddalona w Świdnicy sprawa trafiła ostatecznie w liczącej 21 stron apelacji do Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu. Ten jednak przychylił się do wcześniejszego wyroku i apelację ZAiKS oddalił potwierdzając, że fakt odtwarzania muzyki z radia nie wpłynął na osiągnięcie przez Węgrzynowskiego dodatkowych dochodów.
Czy ZAiKS może więc obawiać się zrywania umów przez salony fryzjerskie, dentystów i innych przedsiębiorców, w których zakładach / gabinetach / salonach grało opłacone ZAiKS'em radio? Zapewne nie, a to przede wszystkim dlatego, że sprawa pana Marcina wymagała od niego dużej wytrwałości i uporu, a na ten mali przedsiębiorcy po prostu nie mają czasu.
To oczywiście precedens, jednak na tym nie opiera się polskie prawo, więc każda potencjalnie kolejna sprawa tego typu rozpatrywana będzie jako odrębny przypadek w odniesieniu do przedstawionych sądowi dowodów, a nie bazując na wygranej sprawie fryzjera z Wałbrzycha.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze