Analityk: Panika na rynku nie wiadomo dokąd zaprowadzi
- Na rynku króluje panika i trudno powiedzieć dokąd może ona zaprowadzić. Zbiegły się dwa czynniki - obawy o przyszłość gospodarki z powodu koronawirusa i wojna cenowa OPEC z Rosją o ceny surowca - pisze w poniedziałek analityk BM Mbanku Rafał Sadoch.
Niemiecki DAX traci wobec piątkowego zamknięcia blisko 7 proc., a notowania kontraktów terminowych na amerykańskie indeksy zostały zawieszone z powodu zbyt dużych wahań - wskazał analityk. "Wszczęcie wojny cenowej pomiędzy kartelem OPEC oraz Rosją w normalnych czasach spowodowałoby wzrost awersji do ryzyka i załamanie cen ropy. Niestety, zbiegły się obecnie dwa czynniki. Paniczny odwrót od akcji motywowany jest bardziej dalszym narastaniem obaw o przyszłość światowej gospodarki w sytuacji, gdy koronawirus będzie się rozprzestrzeniał. Północ Włoch i region Lombardii do początku kwietnia jest odcięty od świata. (...)Rynki finansowe panicznie boją się, że analogiczna sytuacja może powtarzać się na innych obszarach" - napisał w poniedziałkowym komentarzu.
W jego opinii, w skrajnym scenariuszu globalna gospodarka może w pierwszym półroczu 2020 się załamać, gdyby kolejne regiony praktycznie zawieszały aktywność gospodarczą.
"Rynek najbardziej boi się rozwoju takiego scenariusza w USA, co mogłoby przecenić indeksy o kolejne 20 proc." - przekonuje, dodając, że takiego rozwoju wypadków nie można wykluczyć, zważywszy np. na komunikat Apple, który zaczął zachęcać pracowników do pracy zdalnej.
Kliknij i sprawdź notowania na światowych giełdach
"Problem w tym, że najskuteczniejsza walka z koronawirusem, którego jak na razie nie dało się powstrzymać, będzie polegać na wygaszeniu aktywności, w czym nie pomoże ani polityka monetarna ani fiskalna. Jakiekolwiek impulsy wspierające wzrost gospodarczy mogą przyczynić się tylko do szybszego odbudowania aktywności, gdy największe zagrożenie minie, a produkcja stopniowo zacznie być odbudowywana. Perspektywa spadku popytu dodatkowo dołuje również notowania ropy, która w przypadku WTI znalazła się dziś poniżej 30 USD za baryłkę po raz pierwszy od początku 2016 roku, kiedy kartel OPEC oraz Rosja rozpoczęły politykę ograniczeń produkcji" - zauważył.
Sadoch przypomniał, że ubiegłotygodniowe rozmowy w Wiedniu pomiędzy kartelem, a Rosją załamały się i obecnie rozpoczyna się wojna cenowa o udział w rynku. Rosja nie wywiązywała się z limitów, do których się zobowiązała i nie była skłonna zadeklarować dalszych redukcji wydobycia. Obecne cięcia wygasają z końcem kwietnia. Arabia Saudyjska chciała, aby całość dodatkowych ograniczeń wyniosła 1,5 miliona baryłek dziennie, z czego kartel OPEC miałby opowiadać za 1 mln, a resztę inni producenci z nim współpracujący na czele z Rosją.
"W odpowiedzi Arabia Saudyjska, posiadająca najniższe koszty produkcji, przystąpiła do obniżki ceny dla swoich odbiorców. Nie wykluczone jednak, że w obecnej sytuacji rynkowej strony ponownie zasiądą do rozmów, aby uratować sytuację na rynku ropy naftowej przed dalszymi spadkami w kierunku 20 dol., co niosłoby za sobą druzgocące skutki dla wszystkich producentów. Załamanie notowań czarnego złota wywołało ruchy sejsmiczne również na walutach surowcowych" - napisał analityk.