Bagdadzka gorączka

Informacje o wkroczeniu wojsk USA do Bagdadu wywołały silne wzrosty na światowych giełdach. Zyskiwał też dolar, taniała ropa i złoto. Inwestorzy cieszą się, choć na szybki koniec wojny raczej trudno liczyć.

Informacje o wkroczeniu wojsk USA do Bagdadu wywołały silne wzrosty na światowych giełdach. Zyskiwał też dolar, taniała ropa i złoto. Inwestorzy cieszą się, choć na szybki koniec wojny raczej trudno liczyć.

Amerykańskie indeksy rozpoczęły tydzień od silnych wzrostów - Dow Jones zyskał na otwarciu 2,6 proc., a Nasdaq - 3,2 proc. Wcześniej, przez cały dzień, rosły indeksy giełd europejskich, które z kolei kontynuowały zwyżki z pierwszych godzin handlu w Azji.

Stolica nasza

Wczorajsze wzrosty nie były jednak zwykłą kontynuacją zwyżek z końca ubiegłego tygodnia. W poniedziałek nad ranem czasu polskiego na rynki dotarły bowiem nowe informacje - według doniesień reporterów wojska USA, po zdobyciu bagdadzkiego lotniska, wjechały do irackiej stolicy. Późniejsze doniesienia były jeszcze lepsze dla wojsk koalicji. Amerykanie informowali, że ich czołgi wdarły się do stolicy Iraku, co miało dowieść, że zdobycie miasta jest możliwe. W zdobytym przez marines tzw. nowym pałacu Saddama Husajna urządzono punkt zatrzymań irackich jeńców wojennych. Agencje donosiły także o znalezieniu dowodów na posiadanie przez Irak broni masowego rażenia - tych informacji źródła wojskowe nie potwierdziły.

Reklama

Podobnie nie potwierdzone przez dowództwo operacji pozostały doniesienia wojsk brytyjskich - poddani Elżbiety II twierdzą, że w pełni kontrolują już Basrę, największe i kluczowe miasto na południu Iraku. Inwestorów szczególnie ucieszyła jednak informacja o rzekomym znalezieniu w Basrze zwłok rezydującego tam irackiego generała. Ali Hassan al-Majid, kuzyn Saddama Husajna, znany był jako "Chemiczny Ali" - to on pod koniec lat 80. prowadził akcję eksterminacji ludności kurdyjskiej przy użyciu broni chemicznej.

Ostrożność? Nigdy!

Inwestorzy jakby uwierzyli, że koniec wojny jest bliski. Mimo że przeczą temu tak Irakijczycy, jak i Amerykanie.

- W Bagdadzie nie ma żadnych Amerykanów - oświadczył na zwołanej naprędce konferencji Mohammed Saeed al-Sahhaf, iracki minister informacji.

- To nie zdobycie Bagdadu, to tylko demonstracja naszej siły I możliwości. Dowódcy na froncie sami decydują, czy zostają w stolicy, czy się wycofują - zaciemniał obraz gen. Vincent Brooks z dowództwa koalicji.

Nikt go jednak nie słuchał.

- Bagdad zdobyty to jedyne hasło, które było dziś słychać na parkiecie. Trudno, żeby nie było euforii - tłumaczył jeden z maklerów na Wall Street.

Sukcesy wojsk USA i wzrosty na giełdach przyniosły najsilniejsze od dwóch tygodni umocnienie dolara - za euro trzeba było zapłacić mniej niż 1,06 USD. Spadały z kolei ceny ropy - na giełdzie w Londynie nawet poniżej 24 USD za baryłkę, podczas gdy w Nowym Jorku majowe kontrakty potaniały o 89 centów - do 27,73 USD za baryłkę.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: wzrosty | wojska USA | wojny | wojsko | USA | inwestorzy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »