Bioton weźmie Osocze?
Jeszcze w tym roku powinno dojść do licytacji Laboratorium Frakcjonowania Osocza (LFO) - poinformowała w poniedziałek syndyk masy upadłościowej LFO Anna Brzozowska. Prawo pierwokupu ma firma Bioton należąca do Ryszarda Krauzego.
Na razie biegli pracują przy wycenie zakładu. Jedna ekspertyza jest już gotowa, gdy tylko będę miała komplet dokumentów oraz zgodę wyrazi rada wierzycieli i sąd, ogłoszę licytację" - powiedziała Brzozowska.
Na podstawie umowy dzierżawy niedokończonej budowy Laboratorium Frakcjonowania Osocza w Mielcu (Podkarpackie), firma Bioton płaci 80 tys. zł miesięcznie.
"To była jedyna całościowa oferta jaką otrzymaliśmy. Zgłosiła się też druga firma, ale chciała ona wynająć tylko pojedynczy budynek. Dla wierzycieli oferta Biotonu była korzystna" - stwierdziła w rozmowie z PAP Anna Brzozowska.
Dodała, że dzierżawione budynki to puste hale, w których nie ma praktycznie żadnego sprzętu.
"Specjalistyczne aparatury, które kupiła spółka LFO, znajdują się w magazynach celnych, gdyż nie opłacono należnego podatku VAT" - dodała.
Według Brzozowskiej umowa dzierżawy przewiduje, że cena zakupu przez Bioton nie będzie niższa od tej, którą oszacują biegli. Umowa ma obowiązywać 10 lat.
Bioton wyjaśnia w przesłanym PAP w poniedziałek oświadczeniu, że umowa została zawarta "zgodnie z przepisami prawa upadłościowego po uzyskaniu zgody sędziego komisarza na prowadzenie przedsiębiorstwa upadłej spółki przez okres dłuższy niż trzy miesiące, jak również po opublikowaniu przez syndyka niezbędnych ogłoszeń".
Spółka deklaruje zapłatę ceny obiektu w Mielcu, która zostanie ustalona w drodze przetargu publicznego.
"Ocenia się, że uruchomienie produkcji w kraju oznaczałoby dla budżetu oszczędności" - czytamy w oświadczeniu podpisanym przez dyr. zarządu Bioton Renatę Ożarowską.
W 1997 r. spółka Laboratorium Frakcjonowania Osocza zaciągnęła 32 mln dolarów kredytu, a jego gwarancji w 60 procentach udzielił rząd Włodzimierza Cimoszewicza. Spółka jako jedyna w kraju miała produkować leki z osocza krwi.
Banki wypłaciły 32 mln dolarów pożyczki, z czego wykorzystano 21 mln dol. Zamiast fabryki wybudowano jednak tylko dwie hale. Produkcja nigdy nie ruszyła, a spółka kredytu nie spłaciła. Banki wyegzekwowały już od Skarbu Państwa prawie 61 mln zł.
Prokuratura w Tarnobrzegu od października 2001 r. prowadzi dwa śledztwa w sprawie LFO. Jedno dotyczy głównego podejrzanego Zygmunta N. Drugie - kilku spotkań, na których miały być naciski ze strony osób z otoczenia b. prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, aby Ministerstwo Zdrowia kontynuowało współpracę z LFO, wbrew merytorycznym przesłankom.
Prokuratura postawiła N. dziewięć zarzutów, m.in. wyłudzenia 21 mln dolarów kredytów z różnych banków na budowę LFO, przywłaszczenia 8 mln dolarów i ponad miliona euro na szkodę spółki, usiłowania wyłudzenia 11 mln dolarów kredytów oraz poświadczenia nieprawdy w dokumentach.
O naciskach osób z otoczenia b. prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego miał mówić podczas przesłuchania w grudniu 2004 r. b. minister zdrowia Mariusz Łapiński. Według niego, w spotkaniach tych miał uczestniczyć m.in. Marek Ungier - b. szef gabinetu prezydenta Kwaśniewskiego, Marek Wagner - b. szef kancelarii premiera Leszka Millera i Zbigniew Siemiątkowski - b. szef Agencji Wywiadu, a wcześniej Urzędu Ochrony Państwa. Na chwilę na spotkanie miał także "wpaść" prezydent.
W sprawie LFO postawiono już zarzuty kilku osobom, m.in. jednemu z udziałowców spółki Włodzimierzowi W. i byłej podsekretarz stanu w Ministerstwie Finansów, Halinie W.-T. Oskarżonym jest Wiesław Kaczmarek. 2 października ub.r. przed warszawskim sądem zaczął się jego proces. Tarnobrzeska prokuratura oskarżyła go w maju 2005 r. o to, że jako minister gospodarki w rządzie Włodzimierza Cimoszewicza wydał nierzetelną opinię, która zdecydowała o przyznaniu spółce LFO poręczenia Skarbu Państwa, mimo braku podstaw co do celowości udzielenia takiej gwarancji. Grozi mu do 5 lat więzienia.