Ceny polskiego węgla szybują, dalsze losy niepewne. "To się po prostu nie opłaca"

Krajowy węgiel jest nadal drogi. Ceny surowca wykorzystywanego w ciepłownictwie spadły w porównaniu z zeszłym rokiem, ale są trzy razy wyższe niż w 2021 roku. W takich warunkach jego wykorzystanie w ciepłownictwie coraz mniej się opłaca - uważa prezes ciepłowni w Gliwicach. "Sektor górniczy jest pod presją, ja nie mam problemu, żeby powiedzieć: od dzisiaj nie będzie do nas dostarczać" - mówi Krzysztof Szaliński.

Krajowy węgiel jest dużo droższy niż na światowych rynkach. Węgiel dla elektrowni jest nawet droższy niż z ubiegłym roku. Surowiec dla ciepłowni jest co prawda tańszy niż w trakcie ubiegłorocznego kryzysu energetycznego, ale i tak trzeba za niego zapłacić dwa razy więcej niż za węgiel w portach Amsterdam-Rotterdam-Antwerpia (ARA). 

- Tak wysokie ceny krajowego surowca sprawiają, że jego wykorzystanie w ciepłownictwie po prostu się nie opłaca - uważa Krzysztof Szaliński, prezes ciepłowni w Gliwicach. Jeśli nie węgiel, to co powinno być źródłem ciepła?

Reklama

Ceny węgla w Polsce biją rekordy

Cena węgla krajowego dla elektrowni wyniosła we wrześniu 741,22 zł za tonę - wynika z najnowszych danych Agencji Rozwoju Przemysłu. Surowiec dla ciepłowni kosztował 934,75 zł za tonę. Ten drugi rodzaj węgla podrożał w ciągu miesiąca o 12,9 procent. Węgiel ciepłowniczy był z kolei tańszy niż rok temu o tej porze i to aż o 38,1 proc.

We wrześniu 2022 roku w Polsce trwał szczyt kryzysu węglowego, kiedy cały kraj zastanawiał się, czy wystarczy surowca na zimę. Od tego czasu sytuacja się unormowała. W 2023 roku okazało się chociażby, że wielu gminom nie udało się sprzedać całego węgla kupionego na sprzedaż interwencyjną dla gospodarstw domowych, o czym pisaliśmy m. in. tutaj. W porównaniu z analogicznym okresem 2021 roku węgiel ciepłowniczy jest obecnie ponad trzy razy droższy. We wrześniu dwa lata temu krajowy surowiec dla ciepłowni kosztował 309,72 zł za tonę.

Węgiel używany w elektrowniach był wtedy także trzy razy tańszy. Ten rodzaj surowca jest obecnie jeszcze droższy niż rok temu (kiedy kosztował 628,2 zł za tonę). I, co za tym idzie, najdroższy w historii. 

Węgiel za granicą dużo tańszy niż rok temu

Tymczasem zagraniczny węgiel jest sporo tańszy niż w trakcie kryzysu energetycznego. 8 listopada tona węgla kosztowała w portach ARA 122,50 dolarów. 6 listopada 2022 roku cena surowca wynosiła w holenderskich portach 193 dolary.  

Ceny na poziomie ok. 120-125 dolarów oznaczają też, że węgiel ten jest sporo tańszy niż krajowy. 8 listopada tona węgla w holenderskim porcie kosztowałaby w przeliczeniu na złote około 500 złotych. Różnica jest więc spora.

Szef gliwickiej ciepłowni o cenie węgla: Też mi się nie podoba

Z takiego poziomu cen węgla nie jest zadowolony Krzysztof Szaliński, prezes zarządu Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej (PEC) Gliwice. Szaliński był gościem konferencji EuroPOWER i OZE POWER 2023.

- Nie będę mówił o konkretnej cenie, ale też ona mi się nie podoba. My mamy 2450 metrów taśmociągu bezpośredniego z kopalni, więc o przetargu możemy zapomnieć. Jesteśmy związani tą pępowiną szczęścia od przeszło 51 lat - odpowiedział na pytanie o to, jaką cenę węgla zaoferowała ciepłowni KWK Sośnica. 

Mimo dużej różnicy między cenami krajowego i zagranicznego węgla, zdaniem Szalińskiego "perspektywa na 2024 rok jest pozytywna z punktu widzenia odbiorców ciepła".

- W tym wypadku Polska Grupa Górnicza, do której należy Sośnica, nie ma innego wyjścia niż te ceny po prostu redukować. Jeżeli popatrzymy na światowe rynki to jesteśmy dziś gdzieś w okolicach około 120 dolarów za tonę w portach w Amsterdamie. W związku z tym (polski - red.) sektor górniczy jest pod presją - wskazał Szaliński.

- Te rozmowy zostały przeprowadzone stosownie wcześniej. Jest dobra perspektywa - nie powiem może, żeby te ceny było dużo niższe, ale żeby były w miarę zbliżone do cen rynkowych i w porcie, które w tej chwili obserwujemy - zapewnił.

Polski węgiel. W ciepłownictwie "to się po prostu nie opłaca"

- Trzeba wziąć pod uwagę, że te 950 zł za tonę jest jeszcze obniżoną ceną. To znaczy obniża się tę cenę poprzez funkcjonującą umowę społeczną, bo do każdej tony dorzucić. A wiadomo, że interes się nie opłaca - dodawał o czynnikach ekonomicznych skłaniających do transformacji. - To nie jest moda. Jest po prostu schyłek zasilania ciepła systemowego - i nie tylko - węglem kamiennym - dodawał Szaliński.

W podobnej sytuacji jest nie tylko ciepłownia w Gliwicach. Takie zakłady stoją nie tylko przed wyzwaniem ekonomicznym - jak poradzić sobie z cenami surowca - ale także z coraz bardziej wymagającym otoczeniem regulacyjnym. Do tego dochodzi po prostu kwestia wyczerpywania się zasobów kopalni.

- Chyba nie ma mocniejszego argumentu czy dopingu do przeprowadzania transformacji w naszym przypadku - i także szerzej w Polsce - niż umowa społeczna dotycząca zamykania kopalń węgla kamiennego. W naszym przypadku w Gliwicach to jest rok 2029. W związku z tym naturalnym jest, że my nie walczymy w tej chwili o przetrwania, żeby utrzymać się na wodzie, tylko inwestujemy w rozwiązania, które dadzą nam możliwość zdywersyfikowania paliwowego na tym poziomie, aby całkowicie w roku 2029-2030 pozbyć się węgla na pokładzie - mówił na konferencji szef gliwickiej ciepłowni.

Jak dodawał, chodzi też o utrzymanie klientów: - To oczywiście nie jest jedyny argument. Mamy swoje zobowiązania dotyczące utrzymania odbiorców. Czyli jeżeli popatrzymy na raportowanie ESG, jeżeli popatrzymy na dyrektywę OED, jeżeli popatrzymy na zeroemisyjne budynki, to jeżeli chcemy utrzymać odbiorców, musimy mieć efektywny system ciepłowniczy. Jak nie jesteśmy efektywnym systemem ciepłowniczym, to możemy tak naprawdę zwinąć interes i trzymać się tylko kurczowo tego, co jest. A z roku na rok klienci będą po prostu rezygnować z dostaw ciepła systemowego. 

Jak nie węgiel, to co?

Dużo łatwiej będzie odejść od węgla poza ciepłownictwem systemowym - wskazywali paneliści konferencji. Wykorzystanie pomp ciepła czy nawet mniej emisyjnego gazu ma swoją cenę, ale na potrzeby budynku jednorodzinnego łatwo je przeprowadzić. Z ciepłownictwem systemowym jest dużo trudniej. Zwłaszcza, że w Polsce większość ciepła sieciowego wytwarza się właśnie z węgla 

Szaliński opowiadał, jak radzi sobie z tym PEC Gliwice. - Przede wszystkim skupiamy się na wykorzystaniu tego, że PEC Gliwice funkcjonuje na lokalnym rynku gliwickim. Wykorzystujemy i chcemy wykorzystywać potencjał miasta. To ciepło odpadowe ze ścieków, instalacje termicznego przekształcania odpadów, możliwości wykorzystania ciepła z wód dołowych kopalni, która będzie się zamykała - mówił o strategii  ciepłowni. 

Jak dodawał, wcześniej w Gliwicach przez około 10 do 12 lat inwestycje związane z ochroną środowiska były prowadzone w kierunku poprawy jakości powietrza, zanieczyszczanego przez spalanie węgla. - Były to instalacje odazotowania czy odsiarczania. Pochłonęły mnóstwo nakładów inwestycyjnych. Ale w pewnym momencie nie należy dalej iść drogą nie prowadzącą do sukcesu. Odbiorcy będą bowiem po prostu szukali rozwiązań lokalnych (czyli odchodzili od korzystania z ciepła systemowego - red.) - mówił Szaliński. 

Martyna Maciuch

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: węgiel | energetyka | ciepłownictwo | ceny energii
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »