Duchy w akcjonariacie
Wśród akcjonariuszy giełdy są firmy, które nie istnieją. Stało się tak, ponieważ zbankrutowały, zamknęły działalność albo zostały wchłonięte przez inne podmioty.
Największym akcjonariuszem warszawskiej giełdy jest Skarb Państwa. Kontroluje 98,8% walorów. Wśród pozostałych udziałowców jest 37 instytucji, w tym banki, domy maklerskie, a także spółki giełdowe. Co ciekawe, wśród nich są też firmy, które nie istnieją.
W rejestrze wciąż widnieje Pomorski Bank Kredytowy, który został wchłonięty przez Pekao. "Nie zostały jeszcze zakończone formalności związane z przeniesieniem akcji na giełdowy bank, ale procedury trwają" - mówi Dariusz Marszałek z działu PR warszawskiej giełdy.
To jednak nie jedyny taki przypadek. Zmiany własnościowe nastąpiły też wśród biur maklerskich. BDM PKO BP wchłonął niedawno DM Broker. Ten ostatni wciąż jednak jest akcjonariuszem. Podobnie jest w przypadku DM Elimar, który wszedł w struktury DM BOŚ.
Nieco inaczej wygląda sytuacja w przypadku ABN AMRO Securities. Trwa likwidacja tego biura maklerskiego. "Co stanie się z akcjami zależy od syndyka. Może je np. sprzedać" - twierdzi D. Marszałek.
Najbardziej może jednak dziwić obecność w akcjonariacie giełdy Miejskiego Domu Maklerskiego, a także Sur5net, który w atmosferze skandalu zakończył działalność. Klienci tego biura stracili dziesiątki milionów złotych. Obydwaj brokerzy nie istnieją już od kilku lat. Giełda mogłaby umorzyć akcje tych podmiotów. Pozwala na to jej statut. "Akcje trzeba by wycenić i odkupić. Tak stało się np. w przypadku walorów należących do Animeksu" - tłumaczy D. Marszałek. Firma została jednak wchłonięta przez Smithfield Foods. Swego czasu była notowana na GPW. "Trudno byłoby przeprowadzić ten proces z podmiotami, których nie ma" - mówi D. Marszałek.
Giełda postanowiła pozostawić te firmy w akcjonariacie. Nie mają one żadnego wpływu na jej działalność. "Problem dotyczy pojedynczych akcji, więc nie ma znaczenia, czy te firmy są naszymi akcjonariuszami, czy nie" - komentuje D. Marszałek.
Łukasz Wójcik