Giełdy. Czarne chmury nad GPW

Warszawskie indeksy giełdowe od kilkunastu dni spadają niemal codziennie. WIG20 wrócił do poziomu z lipca tego roku, WIG do wartości z sierpnia, a mWIG40 cofnął się do notowań z początku października. Od połowy listopada słabną też DAX we Frankfurcie, CAC w Paryżu i główne wskaźniki w Nowym Jorku. Spadki na tych kluczowych rynkach mogą dodatkowo zaszkodzić koniunkturze na GPW.

BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami

Wczoraj WIG20 stracił prawie 1 proc., WIG spadł o 0,7 proc., a mWIG40 cofnął się o 0,1 proc. Indeksom, w których skład wchodzą duże spółki najbardziej zaszkodziły: CD Projekt ze spadkiem o 7,2 proc., Asseco przeceniony o 5,2 proc. i Allegro, które po stracie 6,7 proc. zbliżyło się do historycznego minimum z 12 listopada.

Czytanie wykresów

Duży wpływ na giełdową zadyszkę w Polsce miały zapewne podwyżki stóp procentowych przeprowadzone w październiku i listopadzie przez NBP oraz kolejny taki ruch, do którego ma dojść w grudniu. Inwestorzy giełdowi na całym świecie negatywnie reagują na cykliczne zaostrzanie polityki monetarnej.

Reklama

Zdaniem wielu analityków, giełdy rynków wschodzących - w tym polska GPW - są w tej chwili ofiarami silnego dolara. Amerykańska waluta wzmacnia się, bo inwestorzy spodziewają się, że Fed podniesie stopy procentowe szybciej niż Europejski Bank Centralny, choć zrobi to prawdopodobnie dopiero w połowie przyszłego roku.

Analityk Piotr Kuczyński na początku listopada w komentarzu dla iWealth napisał, że na wykresie WIG20 pierwsze wsparcie jest w okolicy 2 363 punktów, a zejście poniżej tego poziomu może być początkiem dalszego poważnego regresu. Po sesji środowej znaleźliśmy się dużo poniżej tej krytycznej wartości (2 239 punktów).

Analitycy BM BNP Paribas twierdzą, że z technicznego punktu widzenia dla indeksu WIG20 pierwszym wsparciem jest teraz poziom 2 200 punktów. Po jego przełamaniu sprzedający staraliby się powrócić do okolic 2 100 punktów, czyli do lokalnych ekstremów ze stycznia tego roku. Z kolei zejście poniżej tego poziomu oznaczałoby zmianę trendu na spadkowy.

Wielu ekspertów jest zdania, że w wypadku szerokiego indeksu WIG kluczowy może być poziom 68 tysięcy punktów (w środę zanotowano spadek do 69 124). W lipcu tego roku doszło do uformowania się szczytu na wysokości 68 148 punktów i poziom ten może stać się magnesem dla trwającej korekty. Tym bardziej, że długoterminowe wsparcie wynikające ze szczytów hossy z 2018 roku także przebiega w okolicy 68 tysięcy punktów. W przypadku mWIG40 znawcy analizy technicznej pierwsze ważne wsparcie wyznaczają na poziomie 5 100 punktów, czyli w okolicach ekstremum z początku 2018 roku. Środową sesję indeks zakończył na poziomie 5 421 punktów.

Słabe ogniwa giełdy

Ostatnie dni na giełdzie w Warszawie potwierdziły starą tezę, że na GPW "bez banków nie ma hossy". Indeks WIG-Banki wczoraj co prawda poszedł w górę o 0,5 proc., ale wcześniej regularnie spadał począwszy od 5 listopada. Prawdopodobnie liczni inwestorzy realizowali zyski. Na spółkach z tej branży można było porządnie zarobić. Od początku stycznia 2021 roku WIG-Banki zyskał 90 proc., podczas gdy WIG w tym samym czasie poszedł w górę o 20 proc.

Analitycy podkreślają, że listopadowa przecena banków nie była spowodowana wynikami finansowymi za trzeci kwartał 2021 roku, gdyż te były bardzo dobre. W najbliższej przyszłości powinny być jeszcze lepsze, gdyż bankom przysłużą się najnowsze podwyżki stóp procentowych.

Sytuację niektórych polskich spółek komplikuje decyzja ministrów spraw zagranicznych krajów Unii Europejskiej, którzy przyjęli nowe sankcje wobec Białorusi. Odzieżowa firma LPP ma w tym kraju 10 sklepów. Akcje spółki podrożały od początku roku o ponad 80 proc., ale od połowy listopada LPP jest na etapie dynamicznej korekty.

Spółka budowlana Unibep z siedzibą w Bielsku Podlaskim realizuje wiele projektów na Białorusi. Firma wybudowała między innymi czterogwiazdkowy hotel "Victoria" w Mińsku. Unibep od początku roku podrożał o prawie 30 proc., jednak w tym miesiącu stracił znaczną część tej nadwyżki.

Niektóre spółki prawdopodobnie padną ofiarą rządowej "tarczy antyinflacyjnej". Dotyczy to zwłaszcza Orlenu i Lotosu, dla których przygotowywane jest ustawowe ograniczenie marż. Lotos podrożał wczoraj o ponad 3 proc., ale kilka wcześniejszych sesji zakończył na dużym minusie. Z kolei PKN Orlen regularnie tanieje od połowy października.

Problemem może być też sytuacja pandemiczna w Europie, która staje się na tyle groźna, że kolejne kraje zapowiadają wprowadzanie lockdownów. Na taki krok zdecydowała się Austria, a zwolenniczką narodowego lockdownu jest także ustępująca kanclerz Niemiec Angela Merkel. Jednak nowa koalicja rządząca w Berlinie odrzuciła jej wniosek, by "zamknąć gospodarkę".

Lockdowny mogą być niebezpieczne dla polskich spółek mających sklepy za granicą, takich jak CCC i wspomniane już LPP. CCC wczoraj podrożało o 3,5 proc., ale nastąpiło to po kilku tygodniach poważnej przeceny.

WIG20

2 194,06 +16,03 0,74% akt.: 22.11.2024, 17:15
  • Otwarcie 2 182,92
  • Max (czas) 2 197,57(22.11.2024 14:24)
  • Min (czas) 2 143,82(22.11.2024 10:40)
  • Wartość odniesienia 2 178,03
  • Suma obrotów 993 525 110,79
  • Liczba akt. instr. 20/20
  • Waga akt. instr. % 100,00
  • Poziom indeksu ZAMKNIĘCIE
Zobacz również: WIGind WIG.MS-ECM WIGmed

Zła prognoza dla Wall Street

Analitycy Morgan Stanley są zdania, że giełdowe rynki wschodzące (należy do nich GPW), a także Wall Street są w tej chwili mniej atrakcyjne od zachodnioeuropejskich i japońskiego. Akcje w strefie euro i w Kraju Kwitnącej Wiśni charakteryzują się “bardziej rozsądnymi wycenami", a w dodatku w tych miejscach mniejsze jest ryzyko związane z ustawodawstwem i wyższymi podatkami.

Eksperci Morgan Stanley prognozują, że notowania S&P500 spadną z obecnych 4 700 do 4 400 punktów. Ich zdaniem, stanie się tak, mimo że Fed wstrzyma się z podwyżką stóp procentowych i ostatecznie nie podniesie ich aż do początku 2023 roku. Takie będzie następstwo naturalnego spadku inflacji na rynkach rozwiniętych, do którego dojdzie w 2022 roku z powodu normalizacji łańcuchów dostaw.

Liczni inni analitycy też są zdania, że polityka monetarna w USA nie będzie zbyt szybko zaostrzana. Wskazują na decyzję prezydenta Joe Bidena o pozostawieniu Jerome'a Powella na stanowisku szefa Fedu i wyborze Lael Barinard na jego zastępczynię. Zarówno Powell, jak i Brainard to "gołębie" przywiązane do niskich stóp procentowych.

Jacek Brzeski


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »