GPW poszła śladem zagranicznych parkietów

Koszmar jaki śnił się giełdowym inwestorom od kilkunastu tygodni, wreszcie znalazł swoje potwierdzenie także na jawie.

Koszmar jaki śnił się giełdowym inwestorom od kilkunastu tygodni, wreszcie znalazł swoje potwierdzenie także na jawie.

Jak można było oczekiwać, ogromne spadki, jakie przetoczyły się przez amerykańskie rynki na zakończenie minionego tygodnia nie mogły pozostać bez echa na krajowej giełdzie, która do tej pory z dosyć sporą rezerwą podchodziła do wydarzeń w Stanach Zjednoczonych. Tym razem jednak miarka się przebrała, a skutki tego były naprawdę szokujące.

Nowy tydzień zaczął się tak niedobrze, że naprawdę trzeba daleko sięgnąć pamięcią by przypomnieć sobie, kiedy ostatni raz warszawska giełda zanotowała równie spektakularną przecenę. Było to chyba w 1994 roku, w okresie największej bessy na rodzimym parkiecie. Wtedy jednak było wielu sprawców odnotowanej w tamtym czasie korekty. Teraz, praktycznie jest tylko jeden winny. A jest nim oczywiście sektor nowoczesnych technologii, który jeszcze do niedawna rozpalał myśli inwestorów mamiąc wizjami kokosowych zysków. Ale jak każda bajka, tak i ta musiała się wreszcie skończyć.

Reklama

Trudno jednoznacznie powiedzieć, czy to, z czym mieliśmy wczoraj do czynienia, to dopiero początek głębszej korekty, czy też jej kulminacja. Z jednej bowiem strony dotychczasowe ceny firm internetowych były w większości oderwane od rzeczywistości, co skłaniało giełdowych graczy do realizacji zysków, z drugiej jednak, na rynku coraz to pojawiają się nowe wyceny, uzasadniające tak wysokie poziomy wyceny firm TMT. To z kolei pozwala przypuszczać, że wraz z poprawą koniunktury, sektor high-tech ponownie znajdzie się w centrum zainteresowań. Ale chyba nauczeni doświadczeniem, teraz gracze będą prowadzić znacznie ostrożniejszą strategię inwestycyjną.

Nad rozlanym mlekiem nie należy ronić łez - tak mówi mądrość ludowa. Z każdej bowiem sytuacji, nawet najgorszej można wyciągnąć pouczające wnioski, a także znaleźć i jej jasne strony. Wczorajsza przecena, jak się wydaje stanowić będzie dla wielu, doskonały moment do zakupu walorów i przewartościowania posiadanych portfeli inwestycyjnych. Gwałtowne i tak drastyczne spadki jak podczas wczorajszego fixingu gwarantują równie oczywistą korektę w górę. Prawa fizyki głoszą bowiem zasadę, że jak jest akcja, to musi i nastąpić reakcja. W naczyniu połączonym, jakim jest współczesna gospodarka, tak jak w przyrodzie - nic nie ginie. Są tacy co tracą, ale i tacy którzy na tym zarabiają.

Wczoraj najwięcej stracili posiadacze akcji spółek IT, ale także przegranymi mogą czuć się udziałowcy banków, spółek budowlanych oraz spożywczych. Świadczą o tym ogromne spadki giełdowych indeksów. WIG obniżył swoją wartość o 8,1 proc., zaś WIG 20 aż o 8,5 proc. Zdecydowanie najlepiej na tle rynku wypadł Farm Food, który zwyżkował o maksymalny dopuszczalny przedział po ogłoszeniu wysokości parytetu wymiany akcji z Sokołowem. Jeśli i jego nie dosięgnie bessa, są szanse, że kurs spółki wzrośnie nawet do 30 zł.

Notowania ciągłe niewiele zmieniły przedpołudniowy trend. Rynek w dalszym ciągu spadał, jednak dało się zauważyć większy spokój, co zdaniem analityków może świadczyć o powolnym wygasaniu paniki. Po osiągnięciu dołka, co nastąpiło parę minut po 13-tej, giełda zaczęła powoli się odbijać i odrabiać straty. Czasu jednak nie starczyło by wyjść przynajmniej na zero.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: GPW | koszmar
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »