GPW rozwija się pomimo wielu trudności
Dokładnie 25 lat temu, 12 kwietnia 1991 roku podpisano akt założycielski Giełdy Papierów Wartościowych. Wtedy jeszcze nikt nie przypuszczał, że GPW będzie największą giełdą w regionie Europy Środkowo-Wschodniej. Interia zapytała analityków i ekspertów rynkowych przed jakimi wyzwaniami - z perspektywy kolejnych 25 lat - stoi warszawska giełda dzisiaj?
Pierwsza sesja giełdowa na warszawskim parkiecie odbyła się 16 kwietnia. Mało kto dzisiaj pamięta, że wtedy papierami wartościowymi handlowano tylko raz w tygodniu, a kolejne dni sesyjne były dopiero systematycznie dodawane w następnych latach (do 1994 roku włącznie).
Na początku notowanych było pięć spółek: Tonsil, Próchnik, Krosno, Kable, Exbud. Dzisiaj są to już 483 spółki na rynku regulowanym i 420 w alternatywnym systemie obrotu NewConnect (powstały w 2007 r.). Rozwijany jest także rynek instrumentów dłużnych Catalyst, giełda towarowa, a także agencja ratingowa, czyli Instytut Analiz i Ratingu. Kolejne lata przynosiły coraz więcej nowości. Dzisiaj mamy szereg indeksów, w tym: WIG będący zwierciadłem rynku, WIG20, czyli indeks cenowy w skład którego wchodzi dwadzieścia największych i najpłynniejszych spółek, całą gamę indeksów sektorowych (WIG-Energetyka, WIG-Banki, WIG-Budownictwo, etc.), a nawet indeks narodowościowy (WIG-Ukraina). Powstał indeks zarówno małych (sWIG80), jak i średnich spółek (mWIG40).
- Dwadzieścia pięć lat temu mieliśmy wizję jak rynek kapitałowy w Polsce powinien wyglądać. Zarówno pod względem infrastruktury, obsługi klienta, firm notowanych i uczestników rynku osiągnęliśmy poziom satysfakcjonujący, odpowiadający bardziej rynkom rozwiniętym, a nie - jak mogłoby się wydawać - ciągle rozwijających się. Dotyczy to zarówno Krajowego Depozytu Papierów Wartościowych (instytucji rozliczającej), Komisji Nadzoru Finansowego (instytucji nadzorującej), a także samej Giełdy Papierów Wartościowych - czyli instytucji wyceniającej - mówi w rozmowie z Interią Jacek Socha, wiceprezes PwC a wcześniej minister skarbu państwa w rządzie Marka Belki.
Przez dwadzieścia pięć lat giełda przeszła istotną zmianę zarówno pod względem technologicznym, jak i wizerunkowym. Pojawiały się coraz nowsze instrumenty finansowe, rodzaje zleceń, a rozwój techniczny szedł w parze z rozwojem i za potrzebami całego rynku.
Przez okres 25 lat wzrosło istotnie także znaczenie całego rynku kapitałowego w Polsce, który w opinii wielu rynkowych komentatorów i analityków odegrał ważną rolę przy wsparciu wzrostu gospodarczego. Giełda to także miejsce, gdzie z sukcesem finansowanie znalazło setki spółek, w tym nie tylko krajowych, ale także zagranicznych.
O sukcesie giełdy świadczy systematycznie rosnąca kapitalizacja spółek krajowych notowanych na GPW, osiągając coraz większy udział w PKB kraju (czym większy udział w PKB, tym większe znaczenie giełdy w gospodarce danego kraju). W 1999 r. kapitalizacja przekroczyła pierwszy raz w historii 20 proc. udział w PKB kraju. Poziom ten uzależniony jest z jednej strony od koniunktury na rynku (kapitalizacja spada podczas bessy i wzrasta podczas hossy), czego przykładem może być rok 2008, gdy kapitalizacja spadła o prawie 50 proc. (tym samym udział w PKB obniżył się z 43 proc. do 21 proc.). Od tego czasu jednak stosunek ten systematycznie wzrasta, by osiągnąć poziom niecałych 37 proc. w 2015 r.
O rozwoju giełdy świadczy także ilość IPO, czyli ofert pierwotnych. Dynamika wzrostu była największa w pierwszych latach działania giełdy (ilość debiutów), pod względem kwotowym był to natomiast rok 2011.
Nie można zapominać także o alternatywnym systemie obrotu, czyli NewConnect, który wystartował w 2007 r. Rządzi się on łagodniejszymi i uproszczonymi zasadami dopuszczenia do obrotu. Został stworzony z myślą o małych, innowacyjnych firmach, które mogłyby się rozwijać przy wsparciu pozyskanego finansowania z rynku, ale także uczyć dobrych praktyk rynkowych z myślą o przejściu w przyszłości na rynek regulowany.
Dużą rolę przy tworzeniu rynku kapitałowego w Polsce odegrały Otwarte Fundusze Emerytalne. - Nie można zapominać o OFE - mówi w rozmowie z Interią dr Mariusz Staniszewski, prezes Noble Funds TFI. - Dzisiaj wyraźnie widać, że OFE są traktowane przez ekipy rządzące bynajmniej nie w sposób strategiczny czy sztandarowy. Nawet jeśli jeszcze fundusze emerytalne działają, to trzeba się zastanowić kto miałby przejąć ich rolę, jeśli miałyby w przyszłości całkowicie zniknąć z rynku? - konstatuje Staniszewski.
Trudno będzie - w opinii wielu analityków i ekonomistów - utrzymać przez giełdę istotnej funkcji w finansowaniu gospodarki i wspieraniu wzrostu gospodarczego, jeśli zabraknie OFE, a ich miejsca nikt nie wypełni. - Ostatnie 15 lat były dla polskiej giełdy całkiem dobre. Byliśmy jedną z prężniej rozwijających się giełd w regionie CEE, byliśmy też liderem IPO. Jest to zasługa OFE, które dawały kapitał - komentuje Staniszewski.
Na istotną rolę inwestora jakim są fundusze emerytalne zwraca także uwagę prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC i członek Narodowej Rady Rozwoju przy prezydencie Andrzeju Dudzie. - Stała się rzecz niedobra, która zaburzyła pracę giełdy. Reforma rządu Donalda Tuska dotycząca OFE wciąż odbija się szerokim echem. Zmniejszono dopływ środków krajowych na rynek. O wiele ważniejsza jest jednak powstała niepewność odnośnie do przyszłości tego inwestora. Pojawiła się możliwość, że kolejne rządy przejmą część kapitałową i zaczną sprzedawać akcje notowanych spółek. Jest to wystarczająca presja, by giełda nie mogła się normalnie rozwijać - zauważa Stanisław Gomułka.
Efekt zmian emerytalnych wciąż odbija się szerokim echem na rynku kapitałowym w Polsce. Obecne warunki nie pozwalają optymistycznie patrzeć w najbliższą przyszłość. Rok 2015 był jednym z najgorszych - indeksy księgowały niespotykane od lat spadki. - Mamy sytuacje trochę patową. Wyraźnie widoczny jest wzrost awersji do ryzyka wśród inwestorów indywidualnych, i to zarówno tych inwestujących samodzielnie, jak i poprzez fundusze. Rynek stracił swoje zaufanie. Potrzeba sporo czasu, żeby ludzie na nowo zaczęli inwestować - podkreśla Staniszewski.
Jeśli kolejne ekipy rządzące zdecydują się na ich likwidację, to jedynym dostawcą kapitału i źródłem zmian na rynku będzie instytucjonalny inwestor z Zachodu. Możliwe jednak, że on także na koniec z polskiego rynku zniknie bądź mocno ograniczy swoje inwestycje.
- Zawirowania polityczne mają wbrew pozorom czy niektórym opiniom bardzo duży wpływ na rynek kapitałowy, jak i całą gospodarkę. Polska nie egzystuje w próżni, w związku z czym - wszelkie negatywne opinie w dłuższym terminie źle wpływają na ogólny poziom inwestycji, w tym na rynku kapitałowym - ocenia Staniszewski.
Chęć stworzenia centrum finansowego w Warszawie miał już pierwszy prezes giełdy Wiesław Rozłucki. Co jakiś czas pojawiały się propozycje umiędzynarodowienia giełdy, ściągnięcia inwestora strategicznego, realizacji strategii przejęć mniejszych rynków czy fuzji z giełdą wiedeńską. Ostatecznie nie doszło do żadnej z nich, a giełda postawiła na rozwój organiczny odwołując się do roli, którą spełnia na rodzimym rynku.
- GPW miała dobry okres ekspansji i bardzo szybkiego wzrostu. To się już jednak skończyło. Nie będzie więcej ogromnych prywatyzacji spółek Skarbu Państwa, które promowały giełdę i ściągały inwestorów zarówno instytucjonalnych, jak i indywidualnych. Prywatyzacja nie została wykorzystana w odpowiedni sposób do promocji giełdy, jako miejsca odpowiedniego dla inwestycji i pomnażania pieniędzy. Jest wiele przykładów na świecie, gdzie podobnej wielkości giełdy radzą sobie lepie. Przykładowo w Malezji, która od lat uwiarygadnia giełdę i swój rynek kapitałowy działa giełda praktycznie dwa razy większa od warszawskiej i jest w stanie skutecznie konkurować z rynkiem singapurskim - ocenia sytuację w rozmowie z Interią prof. Leszek Pawłowicz, wiceprezes w Instytucie Badań nad Gospodarką Rynkową.
Przykładów jest znacznie więcej, gdzie giełdy spełniały swoją rolę i radziły sobie z środowiskiem konkurencyjnym, silniejszym niż w Europie, znacznie lepiej.
- Po okresie zdecydowanego rozwoju i ogólnego entuzjazmu, umacniania pozycji w regionie i wzrostu (zarówno pod względem liczby notowanych spółek, jak i oferowanych instrumentów czy kapitalizacji), GPW stoi przed poważnymi wyzwaniami. Trzeba sobie uczciwie powiedzieć, że pracy do wykonania jest sporo i nie będzie to zadanie proste. Trudno będzie dalej w takim tempie jak do tej pory zyskiwać jako centrum finansowe, głównie wskutek zamieszania politycznego - zwraca uwagę Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI.
- Jest jednak szansa, że politycy w końcu dostrzegą potencjał drzemiący w polskim rynku kapitałowym. Myśleć trzeba w kategoriach korzyści nie tylko dla poszczególnych spółek, gotowych pozyskiwać finansowanie na rynku, ale przede wszystkim całej gospodarki. Na razie tego nie widać - dodaje Buczek.
Jak jednak podkreśla prezes Quercus TFI - nie jest źle, a część negatywnych dla rynku pomysłów, które pojawiały się w ostatnim czasie, nie zostały ostatecznie przyjęte. - Wykonano kilka ruchów, które były pozytywne dla GPW. Pojawiały się przecież liczne czynniki ryzyka: opodatkowanie funduszy inwestycyjnych czy wprowadzenie podatku transakcyjnego (Tobina). Nie powinniśmy sobie sami nakładać pętli na szyję i przyjmować regulacje niekorzystne z punktu widzenia rozwoju rynku, które dodatkowo mogłyby zmarginalizować naszą giełdę w relacji do innych finansowych ośrodków w Europie - konstatuje Buczek.
Nie można także zapominać, że giełda na przestrzeni ostatnich lat spełniła wiele dobrego. Z perspektywy polityków firmy notowane na giełdzie są dobrej jakość, transparentne i płacą podatki.
LD