Grupa trzymająca akcje
Pakiet 6,5 proc. akcji Próchnika, którego sprzedaż tak wystraszyła inwestorów, pozostaje podobno ciągle pod kontrolą tej samej grupy.
Kurs akcji Próchnika, jednego z największych krajowych producentów okryć wierzchnich, spadał podczas piątkowej sesji momentami nawet o ponad 20 proc. To efekt paniki, jaką wśród graczy wywołała informacja o sprzedaniu 650 tys. walorów łódzkiej spółki (6,5 proc. kapitału) przez Elżbietę Sjšblom.
Roszady właścicielskie są głównym czynnikiem, który od dłuższego czasu decyduje o rynkowej wycenie Próchnika. Kiedy na początku lutego Elżbieta Sjšblom poinformowała o nabyciu akcji, kurs wystrzelił z poziomu 86 groszy osiągając 2,59 zł. Gracze uwierzyli, że ktoś postanowił wejść do spółki, by wyprowadzić ją z bardzo poważnych kłopotów finansowych. Sprzedaż pakietu została więc odebrana jako zwykła spekulacja, dzięki której inwestor zarobił okrągły milion, wykorzystując naiwność drobnych graczy.
- Rozmawiałem z grupą akcjonariuszy związanych z tymi walorami, którzy zapewnili mnie, że nic się nie zmieniło i nadal mamy pracować tak jak dotąd - mówi Tomasz Gansner, członek rady nadzorczej Próchnika, kojarzony właśnie z Elżbietą Sjšblom.
Twierdzi, że nie wie, gdzie dokładnie trafił osławiony pakiet akcji, ale wszystko wskazuje na to, że pozostał pod kontrolą tej samej grupy.
- Zapewniono mnie, że żadnych zmian w radzie nadzorczej nie będzie. Zbierze się ona w tym samym składzie 30 marca, aby uzgodnić program mający na celu wyprowadzenie Próchnika na prostą - tłumaczy Tomasz Gansner.
Jego zdaniem, mimo wysokich strat jest to jak najbardziej realne.