Hossa na giełdach zaczyna się rozpędzać
Chociaż na początku 2012 r. sytuacja gospodarcza w Polsce wyróżniała się pozytywnie na tle kłopotów finansowych części państw strefy euro, dla wielu obserwatorów hossa na GPW była mało realnym scenariuszem. Końcówka roku pokazuje, że pomimo wielu przeciwności sentyment do ryzykownych aktywów pozostawał dość silny.
Na skutek niestabilnej sytuacji w Europie i poszukiwania przez zagranicznych inwestorów "bezpiecznych przystani", bardzo wysokie, dwucyfrowe zyski przyniosły również obligacje. Czego mogą spodziewać się inwestorzy w 2013 roku?
W 2012 r. rentowności polskich papierów dłużnych spadły do najniższych poziomów
w historii. Co godne odnotowania, na tle lat poprzednich dynamika ruchu w dół była niebywale wysoka, sprowadzając rentowność polskich obligacji 10-letnich z 5,90 proc.
w styczniu poniżej 3,70 proc. w grudniu. - Wobec tak wysokich poziomów cen, z jakimi mamy obecnie do czynienia, mało prawdopodobne jest, by na obligacjach w 2013 r. udało się zarobić tak dobrze, jak w 2012 r. Mimo to, biorąc pod uwagę czynniki makroekonomiczne, w tym roku polskie papiery dłużne powinny dać inwestorom dodatni wynik - mówi Dariusz Lasek, dyrektor inwestycyjny ds. papierów dłużnych Union Investment TFI.
Polska znajduje się obecnie w cyklu spadającej dynamiki wzrostu gospodarczego. Coraz niższe odczyty PKB to wpływ m.in. pogarszającej się konsumpcji prywatnej. Z drugiej strony jednak niższa konsumpcja przekłada się na niższe oczekiwania inflacyjne. Jeśli taki stan rzeczy się utrzyma, to w pierwszym półroczu 2013 r. istnieje szansa na spadek inflacji poniżej 2 proc., co stwarza dodatkową przestrzeń do kolejnych obniżek stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej. Ważnymi argumentami dla rady mogą być również m.in. zatwierdzona obniżka cen gazu o 10 proc. oraz rosnące bezrobocie.
Wydaje się, że obniżka o kolejne 25 punktów bazowych na najbliższym, styczniowym posiedzeniu jest już przesądzona. Pytanie, czy wobec dość istotnego spowolnienia ruch ten nie będzie nawet bardziej radykalny. Niezależnie od skali cięć, które zapewne zostały już w większej części uwzględnione w cenach obligacji, z pewnością będzie to pozytywny impuls do kontynuacji hossy na rynku długu.
Do pozytywnych informacji z kraju należy zaliczyć także fakt, że Ministerstwo Finansów dotychczas sfinansowało już 25 proc. potrzeb pożyczkowych Polski na ten rok, dzięki czemu nie jest zmuszone przeprowadzać emisji obligacji o nieatrakcyjnym, wysokim oprocentowaniu.
Polskie obligacje są ostatnimi czasy bardzo dobrze postrzegane przez zagranicznych inwestorów, których udział w naszym długu pozostaje obecnie najwyższy w historii.
Z jednej strony to bardzo dobra wiadomość, z drugiej strony rodzi się pytanie, co stanie się, gdy zagraniczni inwestorzy przestaną kupować nasze obligacje albo część z nich zechcą spieniężyć. - Póki co to mało prawdopodobny scenariusz, jednak należy mieć świadomość, że z punktu widzenia stabilności ekonomicznej Polski jest to dość niebezpieczna perspektywa - argumentuje Dariusz Lasek.
Uwzględniając sprzyjające czynniki zewnętrzne, wydaje się, że Międzynarodowy Fundusz Walutowy przedłuży Polsce dostęp do elastycznej linii kredytowej (FCL), co może odegrać ważną rolę w utrzymaniu zaufania inwestorów oraz zapewnić istotne zabezpieczenie przed niekorzystnymi wpływami zewnętrznymi.
Budowaniu pozytywnego klimatu dla polskiego długu sprzyja również sytuacja w USA. Tamtejszy bank centralny deklaruje utrzymanie niskich stóp procentowych do 2015 r.,
a dla rozwoju sytuacji gospodarczej ważna jest także widoczna wola współpracy polityków w celu uniknięcia tzw. klifu fiskalnego. Pomimo sporej różnicy zdań między demokratami a republikanami i tymczasowych problemów z wypracowaniem ostatecznego kompromisu wydaje się, że zagrożenie to zostanie zażegnane.
Sytuacja rynków długu w regionie Nowej Europy prezentuje się podobnie jak w Polsce, bowiem również tam inwestorzy z zagranicy ulokowali sporo kapitału. Różnica polega na tym, że rentowności na tychże rynkach znajdują się na wyższych poziomach, w związku z czym w przypadku zrealizowania się pozytywnego scenariusza zyski mogą być wyraźnie wyższe niż z polskich papierów.
W segmencie obligacji korporacyjnych, po problemach spółek budowlanych mających miejsce w 2012 r., obserwujemy zastój. Nowe emisje przeprowadzają obecnie niemal wyłącznie duże spółki, głównie z sektora energetycznego i finansowego. Sytuacja ta może ulec zmianie w momencie, gdyby ceny obligacji skarbowych przestały być dla inwestorów wystarczająco atrakcyjne. Wówczas można się spodziewać, że wzrośnie zainteresowanie bardziej ryzykownymi, ale jednocześnie bardziej zyskownymi papierami emitowanymi przez przedsiębiorstwa.
Gdyby analizować zachowanie rynków zgodnie z regułami "normalnych czasów", można by stwierdzić, że wskaźniki rentowności polskich obligacji znajdują się obecnie na niskim poziomie i szanse na dalsze ich spadki (wzrosty cen) są niewielkie. Czasy mamy jednak "ciekawe" i, jak pokazują różne przykłady na świecie, nie jest to wcale przesądzone. Jeśli jednak rentowności zaczną rosnąć, może dojść do rozczarowania i dość gwałtownego odpływu kapitału zagranicznego z Polski, którego skutki byłyby negatywne.
Po reakcjach zagranicznych inwestorów widać też, że zainteresowanie polskim długiem studzą informacje o możliwym przyjęciu przez Polskę unijnej waluty. Polska finansuje się zdecydowanie taniej niż Słowacja, która przystąpiła do strefy euro. W interesie zarówno państwa, jak i inwestorów byłoby zatem, gdyby do momentu ustabilizowania się sytuacji w Europie nasz kraj utrzymał własną walutę. Wydaje się, że opinia ta jest podzielana przez polskie władze.
Eksperci są zgodni, że w 2013 r. największe szanse na atrakcyjne stopy zwrotu będą oferować fundusze akcyjne. - Szacujemy, że na koniec przyszłego roku najlepsze fundusze akcji będą legitymować się stopami zwrotu na poziomie kilkunastu procent. Liczby te powinny więc pozostać zbieżne z tegorocznymi. Jeżeli pierwsze półrocze przyszłego roku upłynie pod znakiem wzrostów w okolicach 6-7 proc., będzie to jasny sygnał, że ludzie patrzą w kierunku agresywnych inwestycji coraz chętniej, a sytuacja z 2008 r., która dotychczas tkwiła w głowach wielu inwestorów, poszła w zapomnienie - mówi Tomasz Matras, zarządzający funduszami akcji Union Investment TFI.
Przesłanek do wzrostów na rynku akcji w 2013 r. jest co najmniej kilka, choć nie należy się spodziewać, że wzrosty te staną się gwałtowne. Ważnym czynnikiem jest fakt, że akcje notowane na polskiej giełdzie pozostają relatywnie tanie. Dodatkowo, sądząc po odczytach makroekonomicznych, powoli zbliżamy się do dołka cyklu koniunkturalnego, czyli końca spowolnienia gospodarczego. Podobnie jak w przypadku obligacji, zagraniczni inwestorzy interesują się także akcjami polskich spółek - szczególnie tych największych. Spółki te zachęcają ich dobrymi na tle trudnej sytuacji gospodarczej wynikami oraz stabilną kondycją finansową.
Trend wzrostowy w dalszym ciągu może być również wspierany przez zakup akcji przez OFE. W ich portfelach wciąż jest bowiem sporo miejsca. W listopadzie udział akcji w OFE wynosił przeciętnie 34,3 proc., wobec maksymalnego limitu na poziomie 45 proc.. Dodatkowo od przyszłego roku limit ten wzrośnie do 47,5 proc.. W obliczu poprawy sytuacji gospodarczej, wsparciem dla rynku akcji mogą stać się też niemal zerowe podstawowe stopy procentowe. W poszukiwaniu zysku inwestorzy będą bowiem poszukiwać alternatywnych miejsc do inwestycji.
Na wzrost atrakcyjności akcji wpływ będą miały również wydarzenia na świecie. Istotną kwestią w kontekście rynku akcji jest to, kiedy administracja prezydenta Baracka Obamy upora się z problemem klifu fiskalnego. - Porozumienie z pewnością jeszcze bardziej poprawiłoby klimat wokół akcji. Co prawda nie jesteśmy w stanie przewidzieć, kiedy dokładnie i na jakich warunkach ono nastąpi, jednak spodziewamy się, że do ostatecznego kompromisu dojdzie jeszcze w pierwszym kwartale tego roku. Wstępne porozumienie osiągnięte 1 stycznia 2013 roku przybliża definitywne rozwiązanie problemu - zauważa Robert Burdach, zarządzający funduszami akcji Union Investment TFI.
Dodaje też, że ważnym czynnikiem wspierającym może okazać się również globalna zmiana struktury inwestycji. - Zakładamy, że coraz większa grupa inwestorów w wielu miejscach na świecie będzie przenosiła aktywa w kierunku akcji i funduszy akcji - mówi Robert Burdach.
Spodziewane wzrosty na GPW najprawdopodobniej nie odbędą się bez sektora finansowego. Gdyby zgodnie z przewidywaniami w przyszłym roku polska (również światowa) gospodarka odnotowała "dołek", dobrze powinny zachowywać się spółki sektora medialnego, przede wszystkim te mniejsze, gdzie potencjał wzrostu jest duży. Poprawa sytuacji gospodarczej może spowodować wzrost cen energii. W takim scenariuszu pozytywnie mogą zaskoczyć spółki energetyczne. Branżą wyróżniającą się "in plus" na tle rynku może być sektor przemysłowy. Z kolei w przypadku sektora rafineryjnego wydaje się, że potencjał wzrostów powoli się wyczerpuje i przyszły rok może już nie przynieść tak wysokich stóp zwrotu.
Ciekawą opcją będą akcje krajów tzw. Nowej Europy. Szczególnie atrakcyjnym w tym kontekście kierunkiem powinny być dla inwestorów Turcja i Rosja. Pierwszy z krajów od zmiany rządu w 2002 r. z roku na rok prężnie się rozwija, zyskując tym samym zaufanie światowych rynków. W ciągu minionych 10 lat Turcji udało się m.in. ograniczyć hiperinflację sięgającą kilkudziesięciu procent oraz zwiększyć PKB o 60 proc.. Zdaniem zarządzających Union Investment TFI kraj ten ma duży potencjał wzrostu także w ciągu najbliższych 3-5 lat.
W regionie Nowej Europy atrakcyjne zyski powinny przynieść również akcje spółek rosyjskich. Wysokie ceny surowców oraz bardzo duże zużycie m.in. ropy i gazu
w porównaniu ze stosunkowo niskimi wycenami rosyjskich spółek sprawiają, że inwestorzy powinni coraz chętniej patrzeć w kierunku tego kraju. - W mijającym roku rosyjski parkiet osłabił się wobec innych giełd, głównie za sprawą inwestorów grających pod osłabienie koniunktury gospodarczej. W tym roku spodziewamy się zmiany tego sentymentu - wyjaśnia Robert Burdach.
- Perspektywy funduszu UniSystem FIZ na 2013 r. są w bardzo małym stopniu związane z kierunkiem zmian cen na rynku akcyjnym, obligacyjnym czy surowcowym - wyjaśnia dr Robert Ślepaczuk, szef strategii ilościowych Union Investment TFI.
- Dynamika tych zmian powinna stać się znacznie lepszym prognostykiem stóp zwrotu UniSystemu, które będą również zależały od pewnych specyficznych parametrów systemów inwestycyjnych (takich np. jak zmienność implikowana, zrealizowana, długość
i stabilność trendów, struktura terminowa cen i zmienności itp.). Czynniki w praktyce warunkują generowanie sygnałów i wpływają na alokację w ramach portfela zarządzanego przez model inwestycyjny opracowany dla funduszu UniSystem - mówi Robert Ślepaczuk.
- Poszczególne systemy modelu inwestycyjnego powinny w różny sposób dopasowywać się do zmian cen aktywów, tak aby w rezultacie niezależnie od panującej koniunktury generować dodatnie wyniki dla posiadaczy certyfikatów inwestycyjnych. Niezależnie od przyszłych warunków rynkowych model inwestycyjny funduszu UniSystem FIZ umożliwia lepszą kontrolę ryzyka poprzez uwzględnienie procesu zarządzania ryzykiem zarówno na etapie konstrukcji systemów inwestycyjnych, jak i późniejszego monitoringu ryzyka wraz ze zmieniającą się sytuacją rynkową. W 2013 r. oczekujemy stopy zwrotu z funduszu na poziomie ok. 20% - podsumowuje zarządzający Union Investment TFI.