Karczemna awantura w polskich Tatrach

Władze powiatu tatrzańskiego obawiaja się masowych żądań górali zwrotu ziem, które zabrano im, gdy budowano kolejkę na Kasprowy Wierch, a potem tworzono park narodowy.

Powiat Tatrzański mówi "nie" sprzedaży nieruchomości PKL firmie spoza Polski. Sprawa już od kilku tygodni pod Tatrami budzi ogromne emocje.

Samorządy opiniują wniosek nowego właściciela Polskich Kolei Linowych, który chce formalnie stać się właścicielem działek i budynków należących do kolei linowych. Tak jest m.in. w Tatrach, gdzie urzędnicy nie zgadzają się na to, aby budynki kolei linowej na Kasprowy Wierch i działki, na których stoją, przejął fundusz z Luksemburga.

Andrzej Gąsienica Makowski, starosta tatrzański tłumaczy, że taka zmiana może spowodować masowe żądania górali zwrotu ziem, które zabrano im, gdy budowano kolejkę, a potem tworzono park narodowy.

Reklama

Tymczasem radni, którzy od początku sprzeciwiali się sprzedaży PKL w obce ręce, teraz nie kryją satysfakcji z rozwoju sytuacji. Jan Gąsienica Walczak podkreśla, że od dawna zwracał uwagę na to, że radni niewiele wiedzą o firmie, którą założyło przecież miasto Zakopane.

Górale również coraz częściej przyznają, że są rozczarowani brakiem nowych inwestycji w koleje i wyciągi narciarskie, które obiecywał nowy właściciel PKL-u. Co prawda kilka miesięcy temu przedstawił plany rozwoju Gubałówki, ale ze względu na kłopoty własnościowe trudno spodziewać się szybkiej realizacji tych planów.

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

IAR/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Tatry | ziem | Polskie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »