Kolejne rocznice marcowych krachów giełdowych roku 1994 i 2000

Marzec wielu polskim inwestorom będzie się kojarzyć - pewnie nawet do końca życia - z dramatycznym wzlotem i upadkiem 1994 roku.

Marzec wielu polskim inwestorom będzie się kojarzyć - pewnie nawet do końca życia - z dramatycznym wzlotem i upadkiem 1994 roku.

Mija właśnie rocznica ustanowienia ówczesnego rekordu przez indeks WIG (8 III 1994 r. - 20 760,3). Na jego pobicie przyszło nam czekać do 2000 roku, do szczytu histerycznej gorączki internetowej, która przyszła do nas z USA. 10 III 2000 r. Nasdaq sięgnął 5132,5 pkt, a 27 marca nowy historyczny rekord (na poziomie 22 868,4 pkt.) ustanowił WIG. Za szaleństwa 1994 i 2000 roku inwestorzy zapłacili bardzo wysoką cenę.

W obu przypadkach wszystko zaczynało się tak sympatycznie. Po kiepskim starcie w 1991 roku nasz parkiet potrzebował kilkunastu miesięcy na prawdziwe rozkręcenie się. W 1993 roku ceny akcji w Warszawie rosły w tempie szalonym. Gorączka narastała. Papierów było niewiele, a apetyty na zbicie szybkiej fortuny w dopiero co kleconym kapitalizmie - olbrzymie. Naród uwierzył (bo chciał), że giełda to cudowna maszyna, która w błyskawicznym tempie pozwoli pomnożyć czasem bardzo skromne oszczędności. Pod koniec roku biura maklerskie nie były w stanie obsłużyć wszystkich chętnych. Apogeum szaleństwa nastąpiło w momencie sprzedaży akcji prywatyzowanego Banku Śląskiego. Histeria inwestycyjna sięgnęła zenitu na początku marca. I nagle, z siłą adekwatną do wcześniejszych euforycznych zwyżek, rynek zawalił się, rujnując jego świeżo upieczonych entuzjastów. Rewolucja pożarła własne dzieci. Kolejne miesiące 1994 i 1995 roku były czasem leczenia wielkiego kaca.

Reklama

Irracjonalna gorączka na warszawski parkiet miała powrócić kilka lat później. A to za sprawą rozbudzonych na całym świecie nadziei związanych z często mitologizowaną e-gospodarką. Szaleństwo internetowe i naiwna wiara w możliwość zaprzeczenia prawidłom ekonomii pchała inwestorów w coraz bardziej ryzykowne, wielce kosztowne, a czasem wręcz absurdalne projekty. Wielu z nich zachłysnęło się tezami piewców nowej rewolucji technologicznej. Kursy spółek internetowych i komputerowych osiągały niebotyczne poziomy. To właśnie głównie euforia technologiczna, wsparta znakomitą sytuacją gospodarki amerykańskiej, pozwoliła na zwielokrotnienie wartości indeksu Nasdaq.

Warszawa, choć daleko w tyle za tempem wzrostów w Stanach Zjednoczonych, zdołała pobić swój historyczny rekord z marca 1994 r. Towarzyszył temu wysyp nowych projektów internetowych, z których, niestety, wiele miało się okazać kompletną bzdurą.

A potem? Cóż, potem - tak jak po marcu 1994 r. - przyszedł wielki ból. Z portfeli inwestorów wyparowały papierowe miliardy. Globalny niepokój i wewnętrzna zapaść gospodarcza sprawiły, że wielu inwestorów nie zauważyło nawet, że od ubiegłorocznego minimum tuż poniżej poziomu 970 pkt. na WIG20 warszawski parkiet zyskał już około 40%.

Parkiet
Dowiedz się więcej na temat: rocznice | WIG
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »