Koniec hossy na obligacjach!
Trwa hossa na rynku papierów dłużnych. Wiele jednak wskazuje na to że paliwo się kończy. Stopy procentowe prędzej czy później pójdą w górę, a ceny obligacji spadną. Na polskim rynku pojawiły się już możliwości zarabiania na spadkach obligacji dostępne nawet dla drobnych inwestorów.
Klasyczna obligacja to dłużny instrument finansowy, gdzie emitent zobowiązuje się spełnić określone świadczenia wobec obligatariusza. Najczęściej jest to wypłata nominału obligacji na koniec ustalonego okresu, a w trakcie jej życia wypłata kuponów o określonej wysokości. Jeśli zatem kupimy obligację po cenie równej wartości jej nominału i poczekamy do momentu jej wykupu to zarobimy tyle ile wynoszą jej kupony.
Często jednak inwestorzy sprzedają obligację przed terminem jej wykupu. Jej bieżąca wycena to nic innego jak obecna wartość przyszłych płatności (kuponów i nominału), które ta obligacja przyniesie. Owa bieżąca wartość będzie tym większa im niższa będzie stopa dyskontowa (rynkowa stopa procentowa, za pomocą której obliczamy obecną wartość pieniędzy, które otrzymamy w przyszłości). Jeśli zatem stopy procentowe na rynku spadają (a tak się właśnie obecnie dzieje) to ceny obligacji o stałym oprocentowaniu rosną.
A teraz wyjaśnijmy na przykładzie jaki wpływ na cenę obligacji ma zmiana stóp procentowych. Przyjmijmy, że 10-letnia obligacja rządu niemieckiego z kuponem 2,25 proc. kosztuje 100,6 proc. nominału, czyli za 100 euro (które otrzymamy) za 10 lat oraz roczne kupony w wysokości 2,25 euro dziś musimy zapłacić 100,62 euro. Rentowność takiej obligacji wynosi 2,18 proc. Innymi słowy jeśli 100,62 euro zainwestujemy po stopie 2,18 proc. to co roku będziemy mogli wypłacić sobie odsetki w wysokości 2,25 euro a po 10 latach otrzymamy dodatkowo kwotę 100 euro.
Załóżmy teraz, że w ciągu pół roku 10-letnia stopa procentowa rośnie o 1 proc. z 2,18 do 3,18 proc. (taki poziom rentowności 10-letnich niemieckich obligacji mieliśmy jeszcze w kwietniu 2010). Cena obligacji spadnie wówczas do poziomu 93,5 euro, czyli papier straci na wartości ponad 7 proc. Odwrotnie zareaguje obligacja, gdy stopa procentowa spadnie o 1 proc. Cena papieru wzrośnie w takich okolicznościach do poziomu 110,67 euro, czyli o 10 proc.
Widać zatem jak zmiany stóp procentowych na rynku wpływają na ceny obligacji o stałym oprocentowaniu. Wpływ ten jest tym większy im obligacja jest dłuższa oraz im kupony są niższe i rzadziej płatne. Przybliżoną wartość zmiany ceny obligacji na skutek zmian stóp procentowych obrazuje wskaźnik duration. Analizowana powyżej obligacja ma wskaźnik duration na poziomie 9, czyli nagły wzrost stopy procentowej o 1 proc. oznacza spadek ceny tej obligacji o ok. 9 proc. Im wyższy ów wskaźnik, tym obligacja będzie bardziej podatna na zmiany rynkowych stóp procentowych. Wskaźnik ten jest podawany także przez fundusze obligacji dzięki temu inwestor może się dowiedzieć jak portfel funduszu będzie reagował na zmianę rynkowych stóp procentowych.
Widzimy teraz dlaczego w ciągu ostatnich miesięcy mamy hossę na obligacjach. Stopy procentowe na rynku mocno spadły, co istotnie wpłynęło na wzrost wycen obligacji i funduszy obligacyjnych. Ceny papierów niemieckich sięgają historycznych szczytów. Nawet 4-letnie obligacje niemieckie dadzą zarobić mniej niż 1 proc. rocznie jeśli dotrzymamy je do wykupu! Ci, którzy kupują te papiery muszą więc zakładać, że średnioroczna inflacja w tym kraju w ciągu najbliższych 4 lat będzie poniżej 1 proc. W przeciwnym razie na takiej inwestycji poniosą realną stratę. Pozostaje zadać pytanie jak długo mogą utrzymać się tak niskie stopy procentowe i jak nisko mogą jeszcze spaść?
Na rynku pojawia się jednak coraz więcej informacji o możliwych podwyżkach stóp procentowych przez banki centralne i o ryzyku wzrostu inflacji. Dla przykładu w Stanach Zjednoczonych główna stopa FED jest obecnie na poziomie 0,25 proc. a średnio historycznie oscylowała wokół 4 proc. Podwyżki będą miały istotny wpływ na rynek obligacji - ceny spadną. Oczywiście zarządzający funduszami o tym wiedzą i będą się bronić przed spadkiem wartości jednostki uczestnictwa choćby poprzez zmianę składu portfela i zakup papierów o krótszym terminie wykupu mniej wrażliwych na ryzyko stopy procentowej. Nie zmienia to jednak faktu, że ceny obligacji odreagują, a czym dłuższa obligacja tym reakcja będzie silniejsza. A skoro tak, to jak na tym zarobić?
Nie ma w Polsce funduszy pozwalających zarabiać na spadkach cen obligacji. Takie możliwości dają jednak platformy transakcyjne m.in. City Index. Po założeniu bezpłatnego rachunku musimy wyszukać odpowiedni instrument. Wybieramy zakładkę "obligacje", gdzie znajdujemy kontrakty CFD zależne od zmian cen kontraktów terminowych na różne obligacje (niemieckie, amerykańskie, brytyjskie, czy japońskie). Dla przykładu instrument CFD Euro Bund odzwierciedla notowania kontraktu terminowego na 10-letnie niemieckie obligacje notowanego na giełdzie EUREX we Frankfurcie. Sprzedając ten kontrakt zarobimy, gdy jego cena spadnie, a stanie się to wówczas, gdy ceny niemieckich obligacji pójdą w dół.
Jest kilka zalet zawierania transakcji poprzez CFD na rynku niemieckich obligacji. Po pierwsze, nie trzeba zakładać rachunku maklerskiego u naszych zachodnich sąsiadów. Po drugie, koszty transakcyjne są zdecydowanie niższe niż w przypadku transakcji na giełdzie. Po trzecie, wartość kontraktu CFD jest 10-krotnie mniejsza niż wartość kontraktu terminowego notowanego na giełdzie niemieckiej, co daje możliwość zawierania transakcji drobnym inwestorom. Ma to bezpośredni wpływ na wartość depozytu zabezpieczającego, gdyż transakcja jest lewarowana jak w przypadku kontraktów terminowych na indeks WIG20 notowanych na GPW. Depozyt zabezpieczający to 1,5 proc. wartości kontraktu CFD Euro Bund. Przy cenie kontraktu na poziomie 134,20 wartość kontraktu wynosi 13420 euro, a wartość depozytu 201,3 euro, czyli ok. 800 złotych.
Jeśli podzielamy opinię, że ceny obligacji są wysokie i spodziewamy się ich spadku, wówczas sprzedajemy kontrakt CFD Euro Bund, jeśli jesteśmy przeciwnego zdania - kupujemy. Dla zawarcia tej transakcji wystarczy nam ok. 800 zł depozytu. Pamiętajmy jednak, że wykorzystujemy instrumenty z dźwignią finansową i nie powinniśmy ograniczać się do inwestowania kwoty równiej wymaganemu depozytowi. Czym więcej pieniędzy zdeponujemy na rachunku tym mniejsza dźwignia i mniejsze ryzyko automatycznego zamknięcia pozycji przez platformę. Gdybyśmy jednak chcieli inwestować za pomocą tego kontraktu bez dźwigni wówczas trzeba by wpłacić na rachunek kwotę o równowartości owego kontraktu CFD (aktualnie w przybliżeniu 54 tys. zł), co nie dla wszystkich inwestorów byłoby możliwe.
Drobny inwestor może bez problemów kupić jednostki uczestnictwa funduszy obligacji i zarabiać na wzroście tych papierów. Obligacja jednak to nie zawsze "zysk bez ryzyka". Gdy na rynku tworzy się bańka spekulacyjna a ceny obligacji pną się mocno w górę pojawia się ryzyko spadku cen. Kontrakty CFD pozwalają wykorzystać taką sytuację i zarobić na spadających cenach obligacji.
Michał Kowalski, Wealth Solutions