"Metro": Łupkowe eldorado? Byle nie u nas!
Nie interesują nas obietnice gazowego dobrobytu. Chcemy mieć spokój - stwierdzili mieszkańcy Niestkowa koło Ustki. Jeśli ich protest podchwycą inne miejscowości, mogą zablokować plany wydobycia gazu łupkowego w Polsce, twierdzi "Metro".
Wstępne szacunki określają wielkość polskich zasobów tego gazu między 1,5 a 3 bln m. sześc. Mogłyby pokryć krajowe zapotrzebowanie na gaz ziemny przez 100 lat, bo roczne zużycie w Polsce to ok. 14 mld m. sześc.
Pobierz: program do rozliczeń PIT
- Jesteśmy zdeterminowani, aby wydobycie gazu łupkowego w Polsce stało się faktem - stwierdził w zeszłym tygodniu premier Donald Tusk. Poszukiwanie własnych źródeł energii uznał za priorytet dla Polski.
Mieszkańcy okolic, w których występuje gaz łupkowy, mogą uniemożliwić lub bardzo utrudnić realizację tych planów. Ludzie z Niestkowa, Bydlina, Charnowa i pobliskich wiosek zebrali się i uchwalili, że żadnego wydobycia sobie nie życzą. Powody: "infrastruktura oszpeci nam krajobraz", "turyści nie przyjadą do Ustki", "gaz się będzie ulatniał i zanieczyści powietrze".
Zgodnie z prawem geologicznym, wydanie koncesji na wydobycie gazu rząd musi uzgodnić z samorządami. - Gmina w uchwale może zablokować wydobycie na jej terenie, potwierdza Mirosław Rutkowski, rzecznik Państwowego Instytutu Geologicznego.
Inflacja, bezrobocie, PKB - zobacz dane z Polski i ze świata w Biznes INTERIA.PL