Na GPW jak w Nowym Jorku. Wall Street przyspiesza bardziej niż gospodarka USA
Liczba miejsc pracy w USA wzrosła w maju skromniej niż się spodziewano. Ta jedna informacja utwierdziła inwestorów giełdowych w przekonaniu, że amerykańska polityka pieniężna nie będzie zaostrzana. Głównie z tego powodu Nasdaq piątkową sesję zakończył wzrostem o 1,5 proc., a Dow Jones i S&P500 też poszły w górę. Zielono było również na głównych giełdach Europy Zachodniej. Niemiecki DAX ustanowił rekord wszech czasów. Wzrostom indeksów na GPW sprzyjają prognozy, że RPP nie podwyższy w czerwcu stóp procentowych.
Miejsc pracy w sektorach pozarolniczych w Stanach Zjednoczonych w zeszłym miesiącu było o 559 tysięcy więcej niż w kwietniu. Spodziewano się jednak wzrostu o 660 tysięcy. Członkowie Rezerwy Federalnej (Fed) decydujący o amerykańskiej politycy pieniężnej wielokrotnie w ostatnich tygodniach deklarowali, że dla gospodarki wychodzącej z kryzysu nic nie jest tak ważne, jak ożywienie na rynku pracy. Stąd piątkowa fala optymizmu na Wall Street, bo inwestorzy uznali, że nie będzie ani rychłej podwyżki stóp procentowych, ani ograniczenia przez Fed programu skupu aktywów.
Wszystkie najważniejsze indeksy nowojorskiej giełdy bardzo zbliżyły się do historycznych rekordów z przełomu kwietnia i maja. Pytanie, czy hossa podsycana przez łagodną politykę monetarną będzie kontynuowana? Niektórzy eksperci mają wątpliwości. - Obecnie wyceny wskaźnikowe są nadmuchane do granic możliwości. To kiedyś musi się skończyć, rynek ostudzi się. Nie wieszczę krachu, ale zanosi się na odwrócenie trendu. Ten balon będzie powoli wypuszczał powietrze. Sądzę, że w latach 20. XXI wieku zarabianie na amerykańskim rynku akcji będzie bardzo utrudnione - prognozuje Rob Arnott, szef Research Affiliates.
Na dłuższą metę jeden fakt z życia ekonomicznego USA nie powinien być ignorowany - inflacja jest najwyższa od 13 lat. W kwietniu wyniosła 4,2 proc., a 10 czerwca ogłoszony zostanie wskaźnik majowy i zdaniem wielu ekonomistów wzrośnie do 4,6 proc. W Polsce scenariusz wzrostu cen jest bardzo podobny - inflacja od kwietnia do maja zwiększyła się z 4,3 proc. do 4,8 proc.
W piątek w Warszawie indeks WIG osiągnął wartość zbliżoną do 67 tysięcy punktów. Wskaźnik jest bardzo blisko rekordowego poziomu z 2018 roku (67 773 punkty). Z kolei indeksowi mniejszych spółek (sWIG80), który osiągnął pułap 20 920 punktów do rekordu wszech czasów brakuje mniej niż tysiąc punktów. Wielu analityków uważa, że dobrą stroną tegorocznej warszawskiej hossy jest umiar uczestników rynku. - Inwestorzy nie są pazerni. Indeksy nie rosną codziennie w szybkim tempie, nie wspinają się na ścianę strachu - komentuje Łukasz Wardyn z CMC Markets.
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
Narodowy Bank Polski - podobnie jak Fed - stoi na stanowisku, że wysoka inflacja ma charakter przejściowy i zewnętrzny i że nie zależy od działań podejmowanych w ramach krajowej polityki pieniężnej. Jednak nasza prawie 5-procentowa dynamika cen lokuje się znacznie powyżej celu inflacyjnego banku centralnego, który w wersji maksymalnej zamyka się na poziomie 3,5 proc. Co gorsza, wielu ekspertów zakłada, że polska inflacja w najbliższych miesiącach przyspieszy, bo będzie podsycana przez pieniądze z Funduszu Odbudowy UE i przez ujawniający się popyt konsumencki dotychczas tłumiony z powodu pandemii.
W kończącym się tygodniu rynki walutowe - przekonane, że narastająca fala inflacji zmusi NBP do podwyżek stóp procentowych- wzmocniły złotego. Od kilku dni za dolara, euro, franka i funta płaci się najmniej od 3-4 miesięcy. Za przejaw pewnego zaostrzenia przez NBP polityki pieniężnej trzeba uznać przebieg ostatniego przetargu obligacji, kiedy to bank centralny w ogóle nie kupował papierów skarbowych, a ograniczył się do obligacji BGK i PFR.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
Zdaniem wielu ekonomistów, szybko traci na znaczeniu argument, którym posługuje przede wszystkim prezes NBP Adam Glapiński, że polityka monetarna musi być łagodna, bo trzeba pomagać gospodarce wychodzącej z kryzysu. Eksperci podkreślają, że już teraz mamy radykalną poprawę koniunktury, a świadczy o tym chociażby najświeższy wskaźnik PMI dla polskiego przemysłu, który osiągnął historycznie wysoki poziom 57,2 punktu.
Optymistyczne perspektywy przed polską gospodarką rysują także analitycy Banku Pekao SA. Podnieśli właśnie prognozę wzrostu PKB w 2021 roku z 4,5 do 5,5 proc., a w przyszłym roku spodziewają się ruchu w górę o 5,6 proc. Ich zdaniem, koniunkturze sprzyjać będą Fundusz Odbudowy UE oraz rządowy “Polski Ład". Pekao SA zakłada, że średnioroczny wzrost cen w 2021 roku ukształtuje się na poziomie 4 proc., a w 2022 roku spadnie do 3,8 proc.
W nadchodzącym tygodniu zbierze się Rada Polityki Pieniężnej. Niektórzy jej członkowie opowiadają się za niewielką podwyżką stóp procentowych dla zakotwiczenia oczekiwać inflacyjnych. Do tej grupy należą przede wszystkim: Eugeniusz Gatnar, Łukasz Hardt i Jerzy Żyżyński. W dodatku, o konieczności normalizacji polityki pieniężnej wypowiadali się ostatnio Grażyna Ancyparowicz I Rafał Sura. Jednak Konrad Białas, główny ekonomista TMS Brokers jest przekonany, że parametry polskiej polityki monetarnej nie zmienią się do końca tego roku. Przypuszcza też, że wydźwięk komunikatu po przyszłotygodniowym posiedzeniu RPP może być negatywny dla złotego.
Także ekonomiści Banku Pekao SA, są przekonani, że RPP pozostawi w czerwcu stopy procentowe bez zmian i będzie czekała na kolejne projekcje inflacyjne. "Wysoki poziom inflacji oraz bardziej dynamiczne od oczekiwanego odbicie koniunktury powodują, że gospodarka coraz mniej potrzebuje wsparcia ze strony polityki pieniężnej. Banki centralne w regionie (Węgry, Czechy) przygotowują się do rozpoczęcia cyklu podwyżek stóp jeszcze w tym roku. W najbliższych miesiącach będzie rosła presja na NBP, a w RPP rozpocznie się bardziej ożywiona dyskusja na temat potrzeby podniesienia stóp procentowych" - czytamy w raporcie Pekao SA.
Jacek Brzeski
***