Największy polski bank stara się jeszcze szybciej rosnąć
Dla banków nadszedł najlepszy czas na udzielanie kredytów. A zwłaszcza kredytów konsumentom. Wszystkie instytucje walczą o tę część rynku i to właśnie od konsumentów zależą teraz ich wyniki. Największy, PKO Bank Polski, osiągnął po trzech kwartałach najlepsze wyniki w całym sektorze i odrobinę lepsze niż rok wcześniej.
Od dawna było wiadomo, że zeszłoroczne wyniki będzie bankom bardzo trudno poprawić. A to dlatego, że w zeszłym roku cały sektor zarobił dodatkowe 2 mld zł na sprzedaży akcji europejskiego wystawcy kart kredytowych Visa. Wiadomo też było, że ten rok będzie dla banków trudny, choć prawda jest taka, że od wielu lat się mówi, iż najbliższy rok będzie trudny, a kolejny - jeszcze trudniejszy. Dlaczego ten miał być trudny?
Bo po raz kolejny wzrosły opłaty ponoszone przez banki. W tym roku zmieniły się zasady wnoszenia opłat na bezpieczeństwo całego polskiego systemu finansowego, czyli na Bankowy Fundusz Gwarancyjny. Tegoroczne opłaty na BFG nie były wprawdzie znacząco wyższe niż rok wcześniej, ale dużą część z nich banki musiały wpłacić na samym początku roku, w I kwartale.
Podatek bankowy w zeszłym roku obowiązywał dopiero od lutego, a więc przez 11 miesięcy. W tym roku banki muszą go zapłacić za całe 12 miesięcy. A to oznacza koszty większe o dodatkowe przynajmniej 300 mln zł.
Do tego dochodzi jeszcze to, co banki boli najbardziej - najniższe w historii stopy procentowe. Na aktualnym poziomie są od marca 2015 roku. Spadek stóp (oraz upadłość SK Banku w Wołominie) spowodowały, że zyski banków w 2015 roku skurczyły się do 11,2 mld zł z 15,9 mld zł rok wcześniej. Kiedy stopy są wysokie bank ma większą szansę manewru i na ustalenie oprocentowania depozytów i kredytów w taki sposób, by jak najlepiej na tym zarabiać. Kiedy są niskie tak, jak obecnie, pole manewru jest znacznie mniejsze.
Jedyne, co banki mogą zrobić, to udzielać jak najwięcej kredytów. Ale z tym mają kłopot, bo przedsiębiorstwa wciąż mało inwestują i z zaciąganiem długów się nie spieszą.
W tej sytuacji banki stawiają na czarnego konia - kredyty konsumpcyjne dla gospodarstw domowych - i starają się ich jak najwięcej sprzedać. Sytuację komplikuje to, że polscy konsumenci po kryzysie też wcale nie są tak chętni jak przed nim, czyli na przykład 10 lat temu, do zaciągania kredytów. Niemniej wzrost płac, program 500+ wspomagający konsumpcję i poprawiający zdolność kredytową, a także rekordowa poprawa nastrojów konsumentów powodują, że zobowiązania zaciągają coraz częściej. Coraz częściej korzystają też z kart kredytowych.
Kredyty konsumenckie są dla banków ważne także z tego powodu, że osiągają na nich marże (a więc zyski na pożyczonych pieniądzach) przekraczające 7 proc., podczas gdy na kredytach mieszkaniowych czy korporacyjnych jest to zaledwie 1,5-2 proc.
Na koniec września zadłużenie polskich gospodarstw domowych w kredytach konsumpcyjnych przekroczyło 160 mld zł, co znaczy, że od początku roku wzrosło o niemal 10 mld zł, podczas gdy w zeszłym roku przez trzy kwartały wzrost ten wyniósł niespełna 8 mld zł - podaje Komisja Nadzoru Finansowego. Nie jest to jeszcze żaden boom kredytowy ale wzrost już na tyle duży, że pozwala tym, którzy potrafią zdobyć większy kawałek tortu, znacząco poprawiać swoją zyskowność.
Równocześnie gospodarstwa domowe regulują swoje zobowiązania z coraz mniejszymi problemami. Ostatnie badanie Konferencji Przedsiębiorstw Finansowych i Instytutu Rozwoju Gospodarczego SGH pokazuje, że grupa gospodarstw domowych obsługujących je bezproblemowo wciąż się zwiększa i jest to już 81,4 proc., podczas gdy kwartał wcześniej było to jeszcze 72,1 proc.
Taki odsetek niemających problemu ze spłatą kredytów czy innych rachunków jest najwyższy od 11 lat, odkąd prowadzone jest badanie. W ciągu jednego kwartału o niemal połowę (z 5,8 do 3 proc.) spadł odsetek gospodarstw domowych przyznających, że spłacają zobowiązania z dużymi problemami albo nie spłacają ich wcale.
Ryzyko pożyczania pieniędzy na zakup pralki, telewizora czy nawet samochodu jest więc mniejsze i dlatego walka o rynek kredytów konsumenckich stała się dla banków kluczowa. PKO BP przyznaje, że to głownie temu segmentowi zawdzięcza poprawę zysków po trzech kwartałach.
Poprawa zysków udała się jednak nielicznym bankom. Najlepiej wśród nich wypadł ING BŚK, którego zysk po trzech kwartałach był wyższy o 3,8 proc. niż rok wcześniej. Na drugim miejscu uplasował się PKO BP poprawiając go o 0,1 proc.
- Kluczem do wyniku były wolumeny kredytowe. Lepiej sprzedawaliśmy kredyty konsumpcyjne, nasz udział w rynku tych kredytów poprawił się w III kwartale - powiedział na konferencji prasowej wiceprezes banku Bartosz Drabikowski.
Równocześnie PKO BP zwiększył dystans do drugiego największego banku - Pekao, który w tym roku kupiło PZU od włoskiego UniCreditu. Wyniki Pekao wypadły znacznie słabiej - po trzech kwartałach jego zysk spadł o ponad 20 proc. w porównaniu z rokiem poprzednim. Bank wprawdzie tłumaczy to tym, że "w warunkach porównywalnych" (czyli gdyby nie było zdarzeń takich, jak na przykład sprzedaż Visy, czy podatku bankowego od początku roku) osiągnięte przez niego 1,4 mld zł zysku netto oznaczałoby wzrost w porównaniu z poprzednim rokiem o 6,2 proc. Ale przyjmując takie założenia zysk BZ WBK byłyby o ponad 15 proc. lepszy, a Millennium - o 31,8 proc.
PKO BP zaznacza, że lepsze wyniki osiąga dzięki temu, że udziela więcej kredytów, sprzedaje więcej kart kredytowych, a nie wskutek podnoszenia ceny kredytów lub obniżania oprocentowania depozytów. Średnie oprocentowanie depozytów nie zmieniło się w nim od ubiegłego roku, a średnie oprocentowanie kredytów wzrosło zaledwie o 0,2 punktu proc.
- Rentowny wzrost organiczny, selektywne przejęcia i inwestycje w technologie, jak Zencard, Blik. Na tym zarabiamy - powiedział Dariusz Drabikowski.
- Rekordowy wynik kwartalny w ostatnich czterech latach potwierdza, że właściwie zdefiniowaliśmy strategię i właściwie ją realizujemy - dodał.
Największy polski bank chce rosnąć organicznie, ale także dokonywać przejęć, gdy nadarzy się dobra okazja. W ten sposób w zeszłym roku kupił Raiffeisen Leasing, a niedawno podpisał umowę o przejęciu KBC Asset Management, firmy zarządzającej 4 mld zł aktywów. Zamierza zwiększyć kredytowanie większych małych i średnich firm, a dzięki innowacyjny systemom oceny ryzyka planuje także rozwinąć swoją ofertę dla najmniejszych przedsiębiorstw.
Jacek Ramotowski
Sprawdź bieżące notowania PKO BP na stronach BIZNES INTERIA.PL