Obligacje firm: Samemu czy z funduszem?
Jeśli inwestor indywidualny ma czas i umiejętności, może inwestować w obligacje firm samodzielnie. Ale może też kupić czas i umiejętności zarządzających funduszem obligacji. Które rozwiązanie jest lepsze?
W odróżnieniu od funduszy akcji, gdzie potencjał wzrostu wartości jednostek uczestnictwa jest teoretycznie niczym nieograniczony, skala zysków z inwestycji w obligacje korporacyjne ma ograniczenia i to wyraźne. Pomijając transakcje o spekulacyjnym charakterze (a więc także o podwyższonym ryzyku), fundusz obligacji korporacyjnych zarobi w przybliżeniu tyle, ile otrzyma wypłaconych odsetek.
W warunkach stabilnej inflacji oscylującej w niewielkim odchyleniu od celu inflacyjnego Rady Polityki Pieniężnej (2,5 proc. plus minus 1 pkt proc.), będzie to wartość jednocyfrowa i tym niższa, im bezpieczniejszych emitentów fundusz będzie wybierał do portfela. W tej sytuacji przeznaczenie np. 2 proc. na wynagrodzenie dla funduszu za zarządzanie aktywami, oznacza, że jego wynagrodzenie pochłonie ponad 20 proc. wypracowanego zysku. Co otrzymamy za tą cenę?
Za te pieniądze inwestor kupuje wiedzę zarządzających na temat spółek emitujących obligacje oraz taką konstrukcję portfela, która przyniesie maksymalne dochody przy jednoczesnym ograniczeniu ryzyka. Zarządzający będzie się więc starał wybrać nie tylko wiele różnych spółek, ale także dokona podziału portfela pod kątem branż (żadna nie może być reprezentowana zbyt licznie).
W praktyce żaden inwestor detaliczny nie będzie w stanie skonstruować własnego portfela jakościowo tak dobrze, jak zarządzający funduszem. Wynika to choćby z samej dywersyfikacji, gdzie udział żadnego pojedynczego emitenta w całym portfelu nie powinien przekraczać 2 proc. aktywów. Oznacza to konieczność podziału portfela na minimum 50, a najlepiej około 80-100 emitentów.
Amatorom byłoby trudno monitorować tak wiele inwestycji w jednym czasie. Bowiem obok analizy spółek przed zakupem obligacji dochodzi konieczność analizy bieżących wyników finansowych - co daje z grubsza liczbę ponad 300 analiz, które trzeba wykonywać w ciągu roku. Taka dywersyfikacja byłaby trudna do osiągnięcia również z innego powodu: środków potrzebnych do budowy tak szerokiego portfela, składającego się z tak wielu emitentów.
Nie znaczy to oczywiście, że inwestor detaliczny nie może uzyskiwać wyników lepszych niż fundusz inwestycyjny. Przeciwnie - biorąc pod uwagę, jak dużą część zysków pochłania opłata za zarządzanie, zadanie to nie jest wcale tak trudne do wykonania. Oczywiście pod warunkiem, że wiemy jak to zrobić.
Niemniej, inwestorowi indywidualnemu zawsze będzie towarzyszyło wyższe ryzyko wynikające choćby z samej tylko niższej dywersyfikacji. Nie bez znaczenia ma tu też wielkość inwestowanego kapitału. Ktoś, kto inwestuje setki tysięcy złotych, być może nie przejdzie obojętnie nad obniżeniem potencjalnego zysku o kilkadziesiąt tysięcy złotych w skali roku, które może zarobić sam, jeśli tylko wykona pracę domową. Ale ktoś, kto dysponuje kwotą np. 10 tys. zł, zapłaci efektywnie 200 złotych rocznie za wykonanie ponad 300 analiz w roku i wyciągnięcie z nich wniosków.
Warto natomiast pamiętać o innym aspekcie tego dylematu. Jednym z najbardziej przyjemnych momentów inwestowania w obligacje firm, jest otrzymywanie odsetek w stałych przedziałach czasowych. Odsetki trafiają na konta inwestora co kwartał lub co pół roku (zwykle firmy wypłacają je w takich właśnie przedziałach czasowych), nawet jeśli posiadacz obligacji nie podejmuje żadnych decyzji. Na Catalyst liczba notowanych serii obligacji jest na tyle duża, że ktoś, kto miałby dość determinacji mógłby skonstruować portfel, z którego odsetki otrzymywałby niemal codziennie (każdego dnia z innej serii).
Tymczasem większość funduszy wypracowuje zyski w formie wzrostu wartości jednostki uczestnictwa. Innymi słowy, aby skasować choć część zysków, trzeba wykazać odrobinę woli działania i złożyć zlecenie umorzenia jednostek. Pojawiły się jednak i takie fundusze (np. Obligacji Plus zarządzany przez Open TFI), które co kwartał przekazują inwestorom odsetki uzyskane z zakupionych obligacji, zatem i pod tym kątem korzyści z samodzielnej inwestycji przestają być oczywiste.