Obligacje korporacyjne: Niewiele zagrożeń dla hossy?
Ostatnie tygodnie wskazują, że nasz dynamicznie rozwijający się rynek papierów dłużnych firm wchodzi w fazę hossy, biorąc pod uwagę popyt na oferowane emisje.
Nie przenosi się ona jednak na Catalyst, na którym nie występuje zjawisko windowania cen obligacji do nieracjonalnych poziomów. Nie widać zbyt wielu zagrożeń, które mogłyby rodzić niebezpieczeństwo załamania koniunktury.
Choć nasz młody wciąż rynek obligacji korporacyjnych zdążył już doświadczyć okresów wzlotów i upadków, daleko mu jeszcze do znacznie bogatszych doświadczeń, znanych z krajów o znacznie dłuższej historii jego funkcjonowania. Niektóre zjawiska, typowe dla zmian cyklów koniunktury gospodarczej i kierunków polityki pieniężnej, nie miały okazji na nim się pojawić ze względu na zbyt krótki czas jego funkcjonowania, część zaś z powodu jego specyfiki.
W tej drugiej kwestii chodzi głównie o mocno ograniczoną aktywność inwestorów na rynku wtórnym, czyli niską płynność handlu oraz o nietypową dla rozwiniętych rynków obligacji, dominację papierów o zmiennym oprocentowaniu. Te dwie cechy nie pozwalają na ujawnienie się wielu mechanizmów, w tym także związanych z ryzykiem, takich jak choćby niedawne zawirowania na amerykańskim rynku papierów wysokodochodowych, spowodowanych z jednej strony załamaniem cen ropy naftowej, z drugiej zaś zaostrzeniem polityki pieniężnej przez Fed.
W naszych warunkach, w ograniczonym zakresie mieliśmy okazję doświadczyć negatywnych skutków pogorszenia się warunków prowadzenia biznesu w branży deweloperskiej i budowlanej. O ile w przypadku tej pierwszej, problemy emitentów, a co za tym idzie także inwestorów, miały miejsce w związku z trudną sytuacją, będącą pokłosiem kryzysu, to paradoksalnie, firmy budowlane popadły w poważne kłopoty w okresie obfitości zleceń i dużych kontraktów infrastrukturalnych.
W ostatniej, obejmującej okres od połowy 2012 do połowy 2013 r. fazie silnego spowolnienia gospodarczego, polski rynek obligacji korporacyjnych nie doznałby prawdopodobnie tak dużego uszczerbku, gdyby nie był zdominowany przez wspomnianą budowlankę. Choć więc generalnie doświadczenia związane z dekoniunkturą nasz rynek ma jeszcze przed sobą, to niewiele wskazuje na to, że będzie miał okazję się z nimi zetknąć w najbliższych latach, pod warunkiem, że nie dojdzie do kolejnego globalnego kryzysu.
Obecnie obserwowane zagrożenia związane są głównie z sektorem górnictwa węglowego, które na szczęście nie dotykają szerokiego grona inwestorów. Ewentualne przeniesienie napięć na duże koncerny energetyczne, z tego samego powodu, załamaniem rynku raczej nie grozi. Podobnie jest w przypadku banków, które choć również mają przed sobą niełatwy okres, to trudno spodziewać się niewypłacalności ich przedstawicieli. Z dobrej koniunktury gospodarczej bez większych przeszkód powinny w najbliższych latach korzystać małe i średnie firmy, głównie przetwórstwa przemysłowego, a także eksporterzy oraz przedstawiciele szeroko rozumianych nowoczesnych technologii. Choć przypadki niewypłacalności częściej mogą zdarzać się w segmencie mniejszych emitentów, to generalnie ta grupa charakteryzować się będzie mniejszym poziomem ryzyka biznesowego. Zdecydowanie niewielkie ryzyko dla rynku wiąże się z zaostrzeniem polityki pieniężnej, prowadzącym do wzrostu kosztów finansowania, mogącego wywołać problemy z wypłacalnością emitentów. Perspektywa niskich stóp procentowych, w połączeniu ze stosunkowo krótkim okresem zapadalności większości emisji, dominującym szczególnie w grupie mniejszych firm, powoduje, że większych zagrożeń nie należy się spodziewać.
W przypadku niewielkiej części emitentów o słabszej kondycji płynnościowej, szczególnie często korzystających z refinansowania zadłużenia poprzez kolejną emisję obligacji, czyli popularnego rolowania, zagrożenie może stanowić spadek popularności obligacji wśród inwestorów.
Dopóki jednak utrzymywać się będzie tak duża jak obecnie różnica między oprocentowaniem lokat bankowych i obligacji skarbowych, a wysokością odsetek oferowanych przez firmy, do tego typu sytuacji może dojść jedynie w przypadku poważniejszego załamania zaufania do rynku papierów dłużnych, czyli spektakularnych niewypłacalności większej grupy emitentów oraz wyraźnego i trwałego wzrostu atrakcyjności innych form inwestowania.
W tym drugim przypadku w grę wchodzi w praktyce jedynie rynek akcji, oferujący długoterminową perspektywę wysokich i stabilnych zysków, co w kontekście skomplikowanej sytuacji na globalnych rynkach finansowych jest w najbliższym czasie raczej mało prawdopodobne. Dopóki taki potencjał się nie ujawni, znacznie większe możliwości inwestycyjne przy umiarkowanym poziomie ryzyka, powinien dawać rynek obligacji firm, charakteryzujący się zarówno znacznie mniejszą zmiennością, jak i odpornością na światowe zawirowania.
Piotr Dziura
Członek Zarządu Gerda Broker