PGE planuje budowę do 2020 roku farm wiatrowych o łącznej mocy 421 MW

- PGE planuje do 2020 roku budowę farm wiatrowych o łącznej mocy 421 MW, a po 2020 roku spółka planuje budowę farm na morzu o mocy 1000 MW - poinformował podczas środowego posiedzenia komisji energii i skarbu wiceprezes PGE Ryszard Wasiłek.

- Nasze plany dotyczące elektrowni wiatrowych zakładają, że do 2020 roku będzie wykonanych 421 MW, a po 2020 roku przymierzamy się do budowy farm na morzu o mocy 1000 MW - powiedział Wasiłek.

Z kolei obecni na posiedzeniu komisji energii i skarbu przedstawiciele zarządów Energi i Tauronu poinformowali, że nie mają planów rozbudowy energetyki wiatrowej. Prezes Enei Mirosław Kowalik uzależnia plany inwestycyjne spółki w tym obszarze od kształtu regulacji prawnych, w tym zapisów w ustawie o OZE.

Kowalik poinformował, że do tej pory Enea bazowała na zakupie gotowych projektów wiatrowych. Enea analizuje projekty pozostawione przez poprzedni zarząd, w tym znajdujący się na zaawansowanym etapie projekt kupna 36 MW. (PAP)

Reklama

- - - - -

Resort energii nie chce preferencji dla energetyki wiatrowej. W Sejmie trwają prace nad tak zwaną ustawą "wiatrakową", która może ograniczyć powstawanie nowych instalacji.

Wiceminister energii, Andrzej Piotrowski powiedział dziś w Sejmie, że przygotowywana regulacja nie zagrozi działalności istniejących instalacji wiatrowych. Minister przypomniał, że regulacja w obecnym kształcie zakłada kontrolę już działających instalacji. Te, które są sprawne, będą dopuszczone do użytku. Przedstawiciel resortu dodaje jednocześnie, że ustawa stanowiłaby dużą barierę dla powstawania nowych elektrowni wiatrowych.

Za cztery lata 15 procent zużywanej energii musi pochodzić z odnawialnych. Blisko jedna piąta elektrowni wiatrowych w Polsce należy do czterech największych grup energetycznych.

Ministerstwo energii udzielił dziś w Sejmie informacji o perspektywach działalności spółek energetycznych ze szczególnym naciskiem na energetykę wiatrową. (IAR)

- - - - - -

Strona społeczna przeciwko zmianom proponowanym ws. wiatraków

Pozbawienie samodzielności gmin w polityce przestrzennej, czy budowa monopolu państwa kosztem prywatnych inwestorów - to zagrożenia jakie - zdaniem przedstawicieli gmin oraz energetyki - niesie ze sobą projekt ustawy ws. minimalnej odległości wiatraków od zabudowań.

W środę w Warszawie odbyła się konferencja prasowa na temat zagrożeń, jakie niesie ustawa dla samorządów i energetyki; tego dnia sejmowa komisja infrastruktury rozpatrywała sprawozdanie Podkomisji nadzwyczajnej o poselskim projekcie ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych.

Zgodnie z przygotowanym przez posłów PiS projektem, farmy wiatrowe nie będą mogły powstawać w mniejszej odległości od budynków mieszkalnych, niż wynosi dziesięciokrotność ich wysokości wraz z wirnikiem i łopatami. W praktyce oznacza to 1,5-2 km.

Edward Trojanowski ze Związku Gmin Wiejskich RP podkreślił podczas konferencji, że obecnie ok. 1/3 gmin w Polsce inwestuje w rozwój energetyki odnawialnej na swoim terenie, w tym w energetykę wiatrową. Wskazał też, że OZE powstaje często w byłych, biednych po PGR-owskich samorządach, dla których m.in. siłownie wiatrowe stanowią istotny element budżetu tych samorządów.

- Wstrzymana jest ustawa prosumencka, jest zasadnicza zmiana ustawy o wiatrakach. Chcemy, aby to społeczności lokalne decydowały o swoim rozwoju na swoim obszarze - podkreślił Trojanowski.

Ocenił, że konsekwencją możliwej odległości wiatraków od zabudowań, czyli dziesięciokrotnej odległości w stosunku do wysokości wiatraka, będzie ograniczenie zabudowy mieszkaniowej na terenach gmin. - Jeżeli już istnieją farmy wiatrowe to w odległości ok. 2 km nie będzie można budować nowych budynków, gdzie obecnie można to robić w odległości kilkuset metrów. Na przestrzeni ok. 4 km nie będzie rozwoju budownictwa, co ograniczy możliwości rozwojowe gmin. Pozbawi też właścicieli gruntów realizacji ich planów - zauważył.

Tomasz Koprowiak ze Stowarzyszenia Gmin Przyjaznych Energii Odnawialnej dodał, że energia wiatrowa jest obecnie najtańszą energią odnawialną, a połączenie wiatru i wykorzystania potencjału biogazowni w gminach powoduje ich samodzielność energetyczną. "Na tym buduje się też bezpieczeństwo kraju" - podkreślił.

Wiceprezes Polskiej Izby Gospodarczej Energetyki Odnawialnej i Rozproszonej Tomasz Podganiak zwrócił uwagę, że w uzasadnieniu do projektu oceniono, że dochody podatkowe dla gmin po wprowadzeniu nowych przepisów wzrosną.

- To jest oczywiście nieprawda, bo skutek będzie zupełnie odwrotny. Jeżeli nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze. Energetyka wiatrowa wyprodukowała w zeszłym roku 11 TWh energii elektrycznej. W stosunku do zużycia finalnego to 11 proc, czyli 11 proc. "tortu" został przez energetykę zabrany. Część z tych instalacji należy do dużych spółek, ale to mniej niż 1/3. Większość tych inwestorów to inwestorzy niepubliczni, którzy reinwestują te pieniądze, czyli rozpowszechnia się energetyka niekontrolowana przez duże korporacje energetyczne. Ito jest główny powód tego ataku - ocenił Podganiak.

Jak dodał, w Szwecji gdzie 50 proc. prądu jest produkowane z OZE, hurtowe ceny energii na rynku to 80 zł za MWh, w Niemczech (ok. 30 proc. OZE) - to 140 zł, w Polsce - 160 zł, a na Litwie blisko 200 zł za MWh. - Rezygnując z tańszej energii odnawialnej i stawiając na węgiel, którego wydobycie będzie coraz droższe doprowadzimy do tego, że gospodarka załamie się pod wpływem cen energii - zaznaczył ekspert.

Uczestnicy konferencji wskazywali ponadto, że tak ważna ustawa powinna być skonsultowana społecznie i nie powinna być tak szybko procedowana.

Na ten aspekt zwrócił uwagę prawnik i przedstawiciel Koalicji Klimatycznej Wojciech Kukuła, który wskazał, że poselski projekt jest bardzo szybko procedowany, a przez to, że nie został przygotowany przez rząd, nie był konsultowany, nie wskazano w nim także skutków regulacji, czyli wpływu projektowanych zmian na gospodarkę.

- Przepisy są też dyskryminujące wobec innych podmiotów np. energetyki konwencjonalnej. Tutaj wprowadzane są zasady ogólne dot. lokalizowania inwestycji (wiatrowych), a w przypadku energetyki jądrowej specustawa przewiduje ułatwienia inwestycyjne, a nie obostrzenia. Takich ograniczeń lokalizacyjnych nie ma też w przypadku energetyki konwencjonalnej - dodał prawnik. (PAP)

KOMENTARZ INTERII

Wejście PGE w energetykę wiatrową jest zaskakujące. Nie dlatego, że jest to energetyczny gigant i powinien szukać swoich szans w różnych źródłach. Dlatego, że rząd PiS-u wyraźnie stawia na ratowanie górnictwa, szczególnie węgla kamiennego. Rozwój energetyki wiatrowej i pozyskiwanie tą drogą prądu może obniżyć zapotrzebowanie na węgiel, będzie ekologicznie uzasadnione i dobre dla ogółu obywateli. Niedobre jednak dla branży górniczej... Gdzieś te kursy się przetną.

Krzysztof Mrówka

Sprawdź: PROGRAM PIT 2015

PAP/IAR
Dowiedz się więcej na temat: 1000 | PGE Polska Grupa Energetyczna SA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »