PKO BP zamknęło biura Kredobanku w Kijowie i Lwowie, a XTB w Kijowie
Należący do grupy PKO BP ukraiński Kredobank zamknął swoje placówki w Kijowie i Lwowie, a dom maklerski XTB zamknął przedstawicielstwo w Kijowie - poinformowano w środę.
"Ze względu na bezpieczeństwo klientów i pracowników Kredobank (ukraińska spółka w grupie PKO Banku Polskiego) czasowo zamknął dwie ze 130 placówek: jedną w Kijowie (na Majdanie) i jedną we Lwowie (w rejonie pikiet). Klienci kierowani są do najbliższych placówek w bezpiecznych rejonach. Przywrócenie pracy zamkniętych placówek uzależnione jest od rozwoju sytuacji w rejonach konfliktu" - wyjaśniło PKO BP w komunikacie. Kredobank działa na rynku ukraińskim od 1990 r. Do PKO BP należy ponad 99,57 proc. akcji banku.
Bartosz Białkowski, dyrektor spółki xDirect, ukraińskiego przedstawicielstwa Domu Maklerskiego XTB poinformował, że biuro w Kijowie w środę jest nieczynne z powodu niebezpieczeństwa wynikającego z zaostrzającego się konfliktu i komunikacyjnego paraliżu miasta.
- Większość instytucji zdecydowało się na ten krok i ich pracownicy pozostają w domach. Obserwujemy dalszy rozwój sytuacji - powiedział Białkowski.
Od wtorku sytuacja w Kijowie eskaluje. W nocy z wtorku na środę demonstranci Majdanu usiłowali odgrodzić się od otaczającej ich milicji ścianą ognia z płonących barykad, jednak nad ranem milicja dokonała kolejnego ataku. Według stanu na godz. 5 rano czasu polskiego w starciach antyrządowych demonstrantów z siłami MSW w Kijowie śmierć poniosło 25 osób. Liczbę rannych szacuje się od kilkuset do 1000.
Kliknij i pobierz darmowy program PIT 2013
- - - - -
Polska jest piątym dostawcą towarów na Ukrainę; swoje wyroby i usługi sprzedaje tam od 3 do 4 tys. naszych firm; około 1,5 tys. z nich kieruje tam znaczą część eksportu. Zaostrzenie się sytuacji może wpływać na nasz biznes, który na razie obserwuje sytuację.
Polska nie jest dla Ukrainy najważniejszym, ale dość ważnym partnerem gospodarczym. Dane naszego resortu gospodarki pokazują, że największym dostawcą towarów na Ukrainę jest Rosja (z udziałem 27,9 proc.), kolejne miejsca zajmują Chiny (11,3 proc.), Niemcy (9,3 proc.) oraz właśnie nasz kraj (5,3 proc.).
Według Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej, liczba polskich firm eksportujących na Ukrainę wynosi 3-4 tysiące; połowa z nich istotną część swojej sprzedaży kieruje do naszego wschodniego sąsiada. GUS oszacował, że w 2013 r. nasz eksport tam wyniósł ponad 18 miliardów zł.
Dmitrij Schmidt z Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej ocenia, że trwające od prawie trzech miesięcy protesty i ostatnia eskalacja przemocy w Kijowie miały ograniczony wpływ na naszych przedsiębiorców. - Nie można powiedzieć, że polskie firmy się przestraszyły i kompletnie wygasiły swoją współpracę z Ukrainą - powiedział PAP.
Przyznał jednak, że w tym momencie część firm, które zastanawiały się nad rozpoczęciem lub rozszerzeniem współpracy postanowiły przeczekać, aż sytuacja na Ukrainie się uspokoi. - Przedsiębiorcy mają świadomość, że prędzej, czy później ten kryzys się skończy i trzeba będzie dalej zajmować się przede wszystkim kwestiami gospodarczymi - ocenił Schmidt.
Po załamaniu z 2009 roku nasza wymiana handlowa z Ukrainą od kilku lat rosła. W 2012 r. nasz eksport zwiększył się o 12 proc.; w ciągu pierwszych 11 miesięcy 2013 r. było to 6 proc. Na razie nie ma dostępnych danych, które pokazywałby wpływ wydarzeń na majdanie na naszą wymianę handlową.
Są jednak przykłady, które pokazują że biznes obawia się strat wynikających z gwałtownego przebiegu protestów. W środę swoje oddziały w rejonach konfliktu postanowił zamknąć należący do naszego PKO BP Kredo Bank.
- Część firm, które znajduje się w Kijowie może być zamknięte, ale głównie ze względu na bezpieczeństwo ich pracowników i całego majątku, które się znajduje w tych placówkach - zaznaczył Schmidt.
Są też jednak przykłady aktywniejszego działania w związku z tym, co się dzieje na majdanie. - PZU Ukraina wydało jednoznaczne oświadczenie z deklaracją swojego wsparcia dla ubezpieczonych, którzy odniosą jakiekolwiek szkody w związku z tymi działaniami - podkreślił Schmidt.
Jego zdaniem, firmy, które eksportują konkretne produkty, a nie usługi, działają de facto normalnie. Zwrócił uwagę, że protesty obejmują centra większych miast obwodowych, a w pozostałych dzielnicach i miastach życie toczy się normalnie.
Schmidt nie obawia się też, że ewentualne sankcje unijne będą miały negatywny wpływ na polski biznes na Ukrainie. Polacy nie należą do czołówki, jeśli chodzi o lokowanie kapitału w tym kraju, zajmujemy jednak 12 miejsce na liście największych inwestorów zagranicznych. Według danych Państwowej Służby Statystyki Ukrainy, do 1 sierpnia 2013 r. polskie przedsiębiorstwa zainwestowały na terenie Ukrainy 945,3 mln dol.
- Unia mówi na razie tylko i wyłącznie o sankcjach politycznych, wymierzonych w konkretnych przedstawicieli obecnej elity politycznej, jak również sankcjach ekonomicznych wymierzonych w tę elitę - zauważył Schmidt.
Jego zdaniemm nie ma mowy o sankcjach ekonomicznych dotyczących szeroko rozumianego ukraińskiego biznesu, bo nie byłoby to na rękę UE. Uderzenie sankcjami w przedsiębiorców ukraińskich oznaczałoby odwrócenie się prounijnych sympatii w ich środowisku - ocenił.
- - - - -
- W związku z sytuacją na Ukrainie Europejski Bank Inwestycyjny zawiesił swoją aktywność w tym kraju - poinformował w środę w Brukseli prezes EBI Werner Hoyer. Podkreślił, że EBI nie będzie współpracował z Ukrainą "dopóki nie zatrzyma się ta krwawa przemoc".
- Teraz sytuacja jest tak okrutna, że byłoby politycznie złym sygnałem, ale także byłoby nieodpowiedzialnie względem ludzi, których prosimy o wykonanie pracy, by być aktywnym (teraz) w biznesie na Ukrainie - mówił.
Według niego, złym sygnałem ze strony jego banku byłoby postępowanie na zasadzie "business as usual", podczas gdy ludzie w Kijowie giną.
- Sytuacja jest bardzo poważna i wyrażamy nasze kondolencje ofiarom niezwykłej przemocy, jaką widzimy na ulicach Kijowa i nie tylko tam. Na razie zatrzymaliśmy naszą aktywność, ponieważ jest ważne by poczekać, jakie będą dalsze wydarzenia gospodarcze i polityczne w tym kraju - powiedział Hoyer. Dodał, że w tej kwestii EBI będzie działał w pełnej zgodzie z europejską dyplomacją, i że bank jest częścią jednego "europejskiego głosu" ws. Ukrainy.
Hoyer powiedział, że obecnie EBI jest zaangażowany w przedłużenie linii metra Dnipropetrovsk, modernizację urządzeń kontroli ruchu powietrznego i ma otwartą linię kredytową na 220 mln euro na finansowanie projektów małych i średnich firm. EBI wypłaciło już Ukrainie ok. 500 mln euro różnych pożyczek.
- Nie jesteśmy aktywni z dalszymi projektami, bo musimy wiedzieć, jakie będzie polityczne otoczenie - zaznaczył szef banku.
EBI ma biuro w Kijowie. - Upewniamy się, że nasi ludzie żyją w bezpiecznych warunkach - mówił. Stwierdził jednocześnie, że pracownicy banku nie podróżują po Ukrainie i nie negocjują projektów. Dopytywany przez PAP powiedział, że EBI będzie czekać na "zielone światło" ze strony europejskiej dyplomacji ws. przywrócenia aktywności na Ukrainie.
Na Ukrainie od listopada trwają masowe protesty wywołane decyzją rządu, który przerwał przygotowania do podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską.
P.o. ministra zdrowia Ukrainy Raisa Bohatyriowa poinformowała w środę, że do 26 wzrosła liczba ofiar śmiertelnych starć w Kijowie, do których doszło we wtorek i w nocy na środę między antyrządowymi demonstrantami a siłami MSW. 16 zabitych to manifestanci. Liczbę rannych szacuje się na kilkaset do nawet tysiąca.
Europejski Bank Inwestycyjny jest własnością państw UE. Bank pozyskuje środki finansowe na rynkach kapitałowych i pożycza je, naliczając niskie oprocentowanie, z przeznaczeniem na projekty służące poprawie infrastruktury, dostaw energii lub spełnianiu norm środowiskowych zarówno w UE, jak i w krajach sąsiedzkich lub rozwijających się.