Po Świętach byki w dobrej formie
W warunkach braku impulsów w postaci danych dotyczących gospodarki, na rynku panowanie przejęły byki. Końcówka roku wyraźnie im sprzyja. Niedźwiedzie nie kwapią do okazywania swoich zamiarów i siły.
Nic nie wskazuje na to, by ten dość sielski obrazek miał ulec zmianie w kolejnych dniach. Na poważne decyzje i rozstrzygnięcia będzie czas w pierwszych tygodniach nowego roku. Warto więc poczekać.
Polska GPW
Po Świętach nasze główne indeksy mocno się ożywiły. WIG20 rozpoczął dzień od wzrostu o 1,34 proc., a wskaźnik szerokiego rynku zyskiwał 0,85 proc. Nieco gorzej radził sobie mWIG40, rosnąc o 0,25 proc. sWIG80 tracił niemal 0,3 proc. W ciągu dnia zmiany były niezbyt wielkie. Poziomy z otwarcia okazały się dość trudne do utrzymania, mimo dobrej atmosfery w Azji, Europie i na kontraktach na amerykańskie indeksy. Indeks największych firm cały czas przebywał jednak w okolicach 2400 punktów. Byki tylko przez moment spuściły z tonu i oddały niecałe 6 punktów. Ale też nie były w stanie "ugrać" 10 punktów ponad ten poziom. Biorąc pod uwagę mizerne obroty, z pewnością nie była to walka "na śmierć i życie".
Spośród największych spółek liderami wzrostów byli surowcowi potentaci. PKN, po umiarkowanie dobrym początku dnia, zyskiwał nawet 2,8 proc., akcje KGHM rosły konsekwentnie niemal od rana o około 2 proc., walory PKO trzymały się w 1,7 proc. nad poprzednim zamknięciem. I papierami tych firm handlowano najbardziej aktywnie, jeśli na takie miano zasługują obroty rzędu 55-85 mln zł, "wypracowane" w ciągu pięciu godzin.
Do tej stawki trzeba też było zaliczyć akcje Pekao, ale tylko pod względem obrotów, bowiem zwyżka cen sięgała zaledwie 0,3-0,4 proc., po o wiele mocniejszym początku dnia. Bardzo nikłe było zainteresowanie inwestorów papierami Telekomunikacji Polskiej, bowiem obroty nimi około godziny 14.00 sięgały zaledwie 25 mln zł, przy wzroście kursu o 1 proc. Na tym tle wyróżniał się handel walorami Asseco Poland, przekraczający 32 mln zł.
Pod koniec dnia skala zwyżki akcji PKN zwiększyła się do ponad 3 proc., a papiery Telekomunikacji Polskiej rosły o 1,9 proc. Ale większego wpływu na wartość indeksów te zmiany nie miały. Tuż przed końcowym fixingiem obroty nie przekraczały miliarda złotych. Jedyna istotna zmiana to słabnięcie wskaźnika średnich firm i wyjście na plus indeksu najmniejszych spółek. Ostatecznie WIG20 zyskał 1,43 proc., WIG wzrósł o 0,92 proc., mWIG40 zwiększył swoją wartość o 0,08 proc., a sWIG80 o 0,55 proc. Obroty na rynku akcji wyniosły 1,09 mld zł.
Giełdy zagraniczne
Pod choinką znalazły się jednak nowe rekordy indeksów. Mamy więc wyjście górą z wielotygodniowej stabilizacji i to wyjście dość wyraźne, będące skutkiem trwającej pięć sesji fali wzrostów, a nie jednego dynamicznego skoku. Z odpowiedzią na pytanie, czy to początek nowej sekwencji wzrostowej, czy tylko krótki rajd, mający na celu zakończenie z "fasonem" bardzo dobrego roku, będziemy musieli poczekać do pierwszych tygodni stycznia.
Na giełdach azjatyckich mieliśmy dziś spore zwyżki. Wyjątkiem był jedynie tracący 0,17 proc. Hang Seng. Wrażenie mogła zrobić zwyżka Nikkei o 1,33 proc. Ale były ku temu poważne powody. Pierwszy to listopadowy wzrost produkcji przemysłowej o 2,6 proc. w porównaniu do października, a drugi to rządowa prognoza, mówiąca, że w przyszłym roku japońska gospodarka wzrośnie o 1,4 proc. W tyle nie pozostawała też giełda w Chinach. Shanghai Composite zyskał 1,51 proc., a Shanghai B-Share wzrósł o 1,25 proc. Indeks parkietu na Tajwanie zwiększył swoją wartość o nieco ponad 1 proc.
Na głównych giełdach europejskich także było sporo optymizmu. Niemiecki DAX zaczął od poziomu nieco poniżej 6000 punktów, ale dość szybko go pokonał, notując kolejny rekord 11 punktów wyżej. Do wczesnego popołudnia zyskiwał 0,75 proc., zachowując się bardzo stabilnie, choć trochę poniżej maksimum ustanowionego w pierwszych minutach notowań. Bardzo podobnie zachowywał się paryski CAC40, z tą tylko różnicą, że rekordowy poziom tegorocznej zwyżki osiągnął tuż po południu.
Zyskiwał 0,6-0,8 proc. Tym rynkom kroku dotrzymywał jedynie warszawski WIG20 oraz indeks parkietu w Sofii. Na pozostałych giełdach przeważały zwyżki, ale ich skala była znacznie skromniejsza. Węgierski BUX, rosyjski RTS i praski PX50 zyskiwały po około 0,3-0,4 proc. W takim mniej więcej stanie rynki dotrwały do końca dnia. We Frankfurcie i Paryżu bez zmian, w Pradze zwyżka doszła do 0,8 proc., RTS zredukował wzrost niemal do zera, mimo drożejących surowców.
Waluty
W Wigilię mieliśmy do czynienia z kontynuacją korekcyjnego osłabiania się amerykańskiej waluty. Spadek kursu euro do dolara nie może trwać wiecznie i odbywać się "jednolitym" ruchem w dół. Na razie można mówić jedynie o odreagowaniu, i to niezbyt dynamicznym. Tylko przez moment euro wyceniano na 1,44 dolara, po czym nastąpił powrót w okolice 1,43 dolara za euro i wszystko wskazywało na to, że właśnie tu znajduje się poziom względnej równowagi. Jednak dziś, po rozpoczęciu handlu z poziomu 1,4355 dolara za euro amerykańska waluta ponownie traciła na wartości, dochodząc do 1,44 dolara za euro.
Złoty na te ruchy reagował dość ospale i za dolara trzeba było płacić od 2,87 do 2,89 zł. Przez większą część dnia pozostawał jednak na poziomie zamknięcia z 24 grudnia, czyli 2,88 zł. Nasza waluta osłabiała się nieco wobec euro. Dobry był tylko początek, gdy za wspólną walutę trzeba był płacić 4,137 zł, w ciągu dnia jej cena dochodziła do 4,16 zł. Podobnie było w przypadku franka, którego rano można było kupić nawet za 2,77 zł. Później trzeba było na niego wydać 2,79 zł. Do końca dnia niewiele się zmieniło.
Podsumowanie
Wszystko wskazuje na to, że obserwujemy właśnie typowe zjawisko window dressing, czyli poprawiania wyników przed końcem roku. Tyle tylko, że nie bardzo jest co i po co poprawiać. Rok był niesamowicie korzystny na niemal wszystkich rynkach. Z premiami dla zarządzających sytuacja kontrowersyjna - znaczy wstyd brać, grzech nie wziąć, a i wypominać będą, i podatki każą płacić. Procent mniej, procent więcej, cóż to ma za znaczenie? Chyba, że cały ten końcowy wzrost ma sens głębszy, nie tylko "premiowo-okienkowy". Może on pełnić dwie istotne role. Pierwsza to budowanie podstawy pod dalszą falę zwyżek, która mogłaby potrwać nawet do początku marca.
Druga to tworzenie bazy do korzystnej sprzedaży aktywów tym, którzy uwierzą w scenariusz pierwszy. W takim przypadku zwyżka zakończy się pewnie w okolicach połowy stycznia. Niestety, dziś do oszacowania prawdopodobieństwa, który z wariantów jest bardziej realny, musi wystarczyć rzut monetą.
Roman Przasnyski