Podatki w USA. Opór wobec podwyżek forsowanych przez Bidena
Wielka ofensywa podatkowa Białego Domu prawdopodobnie spotka się ze sprzeciwem większości amerykańskich senatorów. Stawka podatkowa dla największych inwestorów giełdowych wzrośnie, ale zapewne nie tak bardzo jak chciałby prezydent Joe Biden.
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
Lokator Białego Domu w czasie ubiegłorocznej kampanii wyborczej nie ukrywał, że jego program wielkich wydatków antykryzysowych i socjalnych będzie finansowany w dużym stopniu z podwyższonych podatków. Wiadomo już, że Biały Dom chciałby podnieść najwyższą stawkę podatku osobistego (PIT) z 37 proc. do 39,6 proc. i tym samym odwrócić zmianę, którą przeforsowała administracja Donalda Trumpa.
Na inwestorach giełdowych wielkie wrażenie zrobiła w zeszłym tygodniu publikacja informacji, że Joe Biden miałaby podnieść podatek od zysków kapitałowych z 20 proc. do wielkości ostatniego progu podatkowego (czyli planowanych 39,6 proc). W praktyce podatek byłby jeszcze wyższy i wyniósłby 43,4 proc. po uwzględnieniu 3,8 proc. obowiązkowej stawki podatku lokalnego. Maksymalny podatek byłby naliczany od zysków powyżej miliona dolarów.
Przypomnijmy, że wcześniej Joe Biden opowiedział się za wprowadzeniem reguły, że wysokość podatku od korporacji nie będzie mniejsza niż 21 proc. (w Polsce stawka CIT to 19 proc.). Najnowsze podatkowe propozycje prezydenta będą przedmiotem debaty w Kongresie. Jest bardzo prawdopodobne, że Joe Biden nie zostanie poparty przez wszystkich 50 senatorów z Partii Demokratycznej.
Już w przypadku propozycji podwyższenia danin od przedsiębiorstw pojawił się sprzeciw ze strony niektórych senatorów z obozu Demokratów. Możliwe, że wysoka stawka podatkowa zasugerowana teraz przez Biały Dom ma stworzyć przestrzeń do negocjacji, w trakcie których Demokraci i Republikanie spotkają się gdzieś w połowie drogi.
W miniony czwartek doniesienia o zamiarach administracji Joe Bidena wobec najzamożniejszych inwestorów giełdowych spowodowały wyraźny spadek wszystkich indeksów w Nowym Jorku. Jednak już w piątek amerykański rynek kapitałowy znów ruszył w górę, a najważniejsze wskaźniki nadal są w pobliżu historycznych rekordów ustanowionych w tym miesiącu.
Przy okazji jeszcze raz można było się przekonać, że Wall Street reaguje nie tylko na czynniki czysto ekonomiczne, ale także geopolityczne. Najnowszą poprawę nastrojów trzeba łączyć z decyzją Władimira Putina o skróceniu manewrów wojskowych wokół Krymu. Rynek odebrał ten ruch jako sygnał, że Rosjanie nie chcą iść na dalszą konfrontację ze Stanami Zjednoczonymi, choć emocje tak naprawdę opadną dopiero wraz z doniesieniami o zmniejszaniu liczby rosyjskich żołnierzy przy granicy z Ukrainą.
Podatkowa chciwość amerykańskiego rządu została wyjątkowo źle odebrana na rynku kryptowalut, na którym ubiegłotygodniowe spadki były dużo większe niż na giełdzie papierów wartościowych. Także dlatego, że sekretarz skarbu Janet Yellen miała zaproponować, by podatki od kryptowalut wynosiły aż 80 proc.
Jeszcze w połowie kwietnia za bitcoina płacono ponad 64 tysiące dolarów. Dziś cena jest o kilkanaście tysięcy niższa. Nie można jednak zapominać, że rok temu jedna "moneta" była wyceniana na około 8 tysięcy dolarów. Teraz jest o 44 tysięcy dolarów droższa, co oznacza, że przy proponowanym przez prezydenta Bidena 40-procentowym podatku fiskusowi należałoby oddać prawie 18 tysięcy dolarów od każdej sztuki.
Biały Dom jest przekonany, że część inwestorów ukrywa dochody z kryptowalut. Państwo ma duże problemy z kontrolowaniem tego rynku. Z nieoficjalnych doniesień wynika, że rząd w Waszyngtonie może wkrótce oskarżyć szereg instytucji finansowych o wykorzystywanie aktywów cyfrowych do prania pieniędzy.
Dobrym nastrojom na amerykańskim rynku giełdowym i kryptowalutowym nadal sprzyja łagodna polityka pieniężna amerykańskiego banku centralnego. Rosnące wskaźniki szczepień przeciwko koronawirusowi, poprawiające się perspektywy gospodarcze i podwyższona inflacja powinna być podstawą do podnoszenia stóp procentowych. Taki scenariusz jest jednak mało prawdopodobny.
Najbliższe posiedzenie Rezerwy Federalnej (Fed) kończy się w środę i zdaniem niemal wszystkich komentatorów Jerome Powell powtórzy deklarację o utrzymania luźnej polityki przez dłuższy czas. Stopy będą niskie, a drukowanie dolarów kontynuowane. - Gospodarka amerykańska jest na tyle daleka od osiągnięcia progu "znaczącego dalszego postępu", aby Fed mógł ograniczyć zakupy aktywów - prognozują analitycy Commonwealth Bank of Australia.
Jacek Brzeski