Podział TP SA = uzdrowienie rynku telekomunikacyjnego?
Kilkanaście Telekomunikacji zamiast jednej? To nie koszmarny sen abonenta, który chciałby szybko, niezawodnie i tanio korzystać z usług telekomunikacyjnych. "To droga do osiągnięcia takiego stanu" - uważają eksperci Centrum im Adama Smitha.
Od lipca czeka na rozpatrzenie przez Sejm przygotowany przez nich projekt ustawy, według którego sposobem na rozwój zdominowanego przez TP SA polskiego rynku usług telekomunikacyjnych, jest podział Telekomunikacji Polskiej SA na kilkanaście mniejszych spółek. Zwolennicy pomysłu w dyskusji na temat TP SA mówią o totalitarnym obliczu monopolu i patologii spółki. Liczą, że Sejm następnej kadencji uchwali ustawę, i - jak mówią - podzieli aby pomnożyć. Według sprawozdawcy projektu Radosława Gawlika zalety są oczywiste: "Bardzo trudno jest dziś konkurować w skali całego kraju, natomiast gdy będzie tych 16 podmiotów strefowych i wydzielona będzie - to jest bardzo ważne - ta możliwość krzyżowego finansowania np. z dochodowych połączeń międzynarodowych finansujemy różne rzeczy w połączeniach lokalnych, wtedy pojawią się warunki do konkurencji" - uważa Gawlik. Dodajmy, łatwiejszej konkurencji, bo firmom mniejszym łatwiej zdobyć środki na inwestycje. Przedstawiciele największego polskiego operatora mają nieco inne zdanie: "Dla nas nie ma uzasadnienia podział na kilkanaście drobnych spółek w momencie gdy rynek od 1 stycznia 2002 roku zostanie w pełni zliberalizowany" - twierdzi Grażyn Piotrowska-Oliwa z TP SA. Jej zdaniem od początku przyszłego roku jej firma będzie naprawdę otwarta "bez silnej obrony na konkurencję z zewnątrz". Co ciekawe, Andrzej Piotrowski z Centrum im. Adama Smitha zapewnia: "Ta firma po podziale - jako suma firm - będzie miała większą wartość" - twierdzi Piotrowski. Na dodatek kilkanaście mniejszych firm da pracę wszystkim tym, których Telekomunikacja Polska będzie musiała zwolnić. Projekt leży i czeka na nowy Sejm.