Polsko-szwedzka bitwa o BOŚ
Nieoczekiwana zmiana miejsc - tak można określić przebieg NWZA Banku Ochrony Środowiska. NFOŚiGW, który chciał zmarginalizować wpływ SEB na giełdowy bank, został przez Szwedów pozbawiony prawa do wykonywania głosów.
Przebieg wczorajszego nadzwyczajnego walnego zgromadzenia akcjonariuszy BOŚ był wyjątkowo emocjonujący i zaskakujący. Na początku NWZA pełnomocnik Skandinaviska Enskilda Banken (zarejestrował 47,5% akcji) poinformował, że szwedzki inwestor zwrócił się do sądu o zawieszenie prawa do wykonywania głosów z akcji należących do NFOŚiGW, wojewódzkich funduszy ochrony środowiska oraz BOT Elektrowni Turów. Łącznie posiadają 51,19% kapitału i głosów. Sąd do wniosku złożonego 12 grudnia przychylił się i 20 grudnia akcje zabezpieczył. W gestii funduszy pozostawił jedynie pakiet 1050 akcji założycielskich, dających obecnie prawo do 0,007% głosów. Fundusze mają teraz 7 dni od doręczenia postanowienia na złożenie zażalenia na decyzję sądu. Natomiast Szwedzi mają 14 dni na złożenie pozwu przeciwko funduszom. Zapowiada się, że każda ze stron skorzysta ze swoich praw.
Zdaniem Szwedów, firmy kontrolowane przez Skarb Państwa przekroczyły 50% głosów, nie informując o tym. Nie zdobyły też zgody KPWiG (SP musiał ją mieć, jeżeli zrobił to pod starym prawem) ani Komisji Nadzoru Bankowego. Sąd przychylił się do argumentów SEB. - O niejasnych działaniach funduszu świadczy nawet pakiet akcji zarejestrowany na dzisiejsze walne. NFOŚiGW, który jeszcze niedawno miał 44,6% walorów, zgłosił 47,08%. Nie poinformował o zwiększeniu udziałów (obowiązek powstaje przy zmianie o 1 pkt proc. - red.) - dowodzi Marcin Studniarek z kancelarii Linklaters, reprezentującej Szwedów.
- To jest reakcja SEB na wyraźnie wrogie działanie NFOŚiGW, który chciał pozbawić Szwedów wpływu na bank. Do tej pory władze funduszu konsultowały z SEB wszelkie decyzje i plany związane z BOŚ. Teraz do tego nie doszło - tłumaczył mecenas.
Szwedów do takiej determinacji doprowadził NFOŚiGW, który kilka dni temu zgłosił nowy porządek obrad walnego. Fundusz chciał, by przed sprawą dokapitalizowania banku o 350 mln zł i emisji 5,28 mln nowych walorów, akcjonariusze zajęli się ograniczeniem liczby członków rady nadzorczej z 9 do 6 osób. Następnym krokiem planowanym przez fundusz było wprowadzenie do niej czterech swoich przedstawicieli. A dwie trzecie głosów w radzie, zgodnie ze statutem BOŚ, dają prawo do powołania całego zarządu. Szwedzi uznali to za realną groźbę utraty władzy w banku.
Kazimierz Kujda, wiceprezes NFOŚiGW, na nasze pytanie, czy zaistniałą sytuację odbiera jako próbę wrogiego przejęcia banku, nie chciał odpowiadać.
Po ogłoszeniu informacji o postanowieniu sądu przedstawiciele funduszy dążyli do ogłaszania kolejnych przerw technicznych, by wyjaśnić sytuację, natomiast strona szwedzka naciskała, by obrady kontynuować. - Decyzja sądu nie została nam dostarczona, nie mieliśmy okazji się z nią nawet wcześniej zapoznać i do niej ustosunkować. Kontynuowanie obrad rodzi ryzyko, że przyjęte uchwały będą nieważne - uzasadniał wniosek o przerwanie NWZA wiceprezes NFOŚiGW. Do postulatów funduszy przychylił się przewodniczący rady nadzorczej banku Piotr Czyżewski. - W obecnej sytuacji nie mam 100-proc. pewności, w jaki sposób prowadzić obrady. Muszę być przekonany, że wszystko jest zgodne z prawem, dlatego też zarządzam przerwę - powiedział P. Czyżewski. - Przewodniczący jest stronniczy i przychyla się do wniosków tylko jednej strony. Żądamy zmiany i zastąpienia prowadzącego przez wiceprzewodniczącego rady (jest nim Lars Gustafsson - red.) - mówili prawnicy Szwedów. Uznano, że te zdania wypowiedzieli już po ogłoszeniu przerwy.
Gdy zamykaliśmy to wydanie gazety, na NWZA BOŚ ogłaszano kolejne przerwy techniczne, podczas których obie strony konfliktu próbowały się porozumieć.